Od Ruchu Oporu do sedewakantyzmu

„Ten Soborowy Kościół jest schizmatycki, ponieważ jako podstawę dostosowania się do obecnych czasów obrał sobie zasady stojące w sprzeczności z zasadami Kościoła katolickiego […]. Kościół, który zatwierdza podobne błędy jest równocześnie schizmatycki i heretycki. Ten Soborowy Kościół nie jest zatem katolicki. W stopniu, w jakim papież, biskupi, księża lub wierni przynależą do tego nowego Kościoła, oddzielają się sami od Kościoła katolickiego. Dzisiejszy Kościół jest prawdziwym Kościołem tylko w stopniu, w jakim stanowi kontynuację i jedno ciało z Kościołem wczorajszym i wszystkich czasów.” abp Marceli Lefebvre, Kilka reflesji na temat suspensy a divinis, 29 VII 1976

„Nie mówię, że papież nie jest papieżem, ale nie mówię też, że nie można powiedzieć, że papież nie jest papieżem” („Je ne dis pas que le pape n’est pas pape, mais je ne dis pas non plus qu’on ne peut pas dire que le pape n’est pas pape.”) abp Marceli Lefebvre do amerykańskich księży w Oyster Bay Cove, Nowy Jork, Stany Zjednoczone, VII 1979

„Uznawanie papieży Vaticanum II oznacza uznanie, że Chrystus uczynił ich Swoimi Wikariuszami i obdarzył ich Swoją Władzą.” o. Noel Barbara, List otwarty do członków Bractwa Świętego Piusa X, 1993

„Sedewakantyzm jest jedynym logicznym wnioskiem wypływającym ze wstępnego osądu, którego dokonuje każdy tradycjonalista – tj., że Nowa Msza jest zła i nowe doktryny są błędami. Zło i błąd może pochodzić tylko od niekatolików – a nie od prawdziwych Następców Piotra posiadających autorytet władzy przekazany przez Jezusa Chrystusa. Dlatego też, tak naprawdę wszyscy tradycjonaliści są sedewakantystami – tylko, że jeszcze nie wszyscy doszli do tego wniosku.” x. Antoni Cekada, „The Remnant”, XI 2005

Zaiste, jak zakomunikowałem to 22 lipca („Nieco lektury”), w drugiej połowie lipca oddałem się studiom pewnego tematu, który nie może pozostać obojętny żadnemu katolikowi. Zanim jednak przejdę do okoliczności i tekstów, które były w tej kwestii decydujące, należy się uwaga wstępna dotycząca autorytetu.

Autorytet, abp Lefebvre i bp Williamson

Blog Pelagiusza z Asturii powstał, aby przyłączyć się do ruchu oporu wobec nowej ugodowej polityki przywódców FSSPX, którzy chcą pojednać się z modernistycznym Rzymem i obiektywnie doprowadzić do upadku poprzez kompromis z wrogami Kościoła w Rzymie dzieło abp Lefebvre’a (cf. „Przeciwko modernizmowi i praktycznym porozumieniom z modernistami. Cel tego blogu”, pierwszy wpis z 5 grudnia 2012). Powstał niedługo po „usunięciu” bp Williamsona z Bractwa również jako wyraz wsparcia dla brytyjskiego purpurata niewygodnego dla obecnego kierownictwa FSSPX na drodze „ku koniecznemu pojednaniu” (nad którym lata pracował GREC). Nigdy jednak nie podchodziłem zupełnie bezkrytycznie do każdego słowa abp Lefebvre’a czy bp Williamsona. Nie wchodząc tu w szczegóły mojego trafienia przed kilkoma laty na trop prawdziwego katolicyzmu, tradycyjnego, który jest prześladowany przez modernistów Neokościoła Soboru Watykańskiego II, przekonany byłem i nadal jestem do opatrznościowej roli, jaką odegrał w obecnym kryzysie Kościoła i świata katolickiego abp Marceli Lefebvre. Stworzył organizację o prawdziwie światowym zasięgiu stawiającą wytrwały opór soborowym nowinkom, w konsekwencji przyczyniając się, jak zapewne nikt inny, do uratowania katolickiej Mszy i kapłaństwa. Niemniej jednak Arcybiskup nigdy nie miał u mnie autorytetu równoważnego autorytetowi magisterium, nie uważałem każdego jego słowa za święte i nieomylne (zwłaszcza proszenie największych wrogów Kościoła o pozwolenie na „eksperyment Tradycji” czy też przyjęcie mszału masona Bugniniego z 1962). W obecnym bezprecedensowym kryzysie w Kościele był jednak przewodnikiem i autorytetem jak żaden inny. Podobne mniemanie miałem i nadal mam o bp Ryszardzie Williamsonie, który po wielu latach wiernej posługi Bractwu został przez swoich opuszczony.

„Linia Arcybiskupa” w sprawie ewentualnego sede vacante wczoraj i dziś

Nie jest moją intencją przedstawienie wszystkich argumentów przeciwnych stanowisku sede vacante tych, którzy stawiają opór „papieżowi” uznając jego zwierzchnictwo (tak zwana linia „Recognize-and-Resist”, „uznawać-i-stawiać opór”). Znaczna większość duchownych FSSPX i wspólnot zaprzyjaźnionych oraz wielu niezależnych kapłanów współpracujących z FSSPX należy do owej grupy „uznających-i-stawiających opór”. Wspomnę więc pokrótce o tzw. „linii Arcybiskupa” dotyczącej tego zagadnienia, która do dziś wiernie jest zachowywana przez niektórych członków FSSPX.

Jan Daly napisał w 2006 roku (umieszczony na blogu x. Cekady, polskie tłumaczenie na blogu Pelagiusza) wspaniały artykuł, w którym zawarł różne prawdziwe wypowiedzi abp Lefebvre’a dotyczące ewentualnego wakatu Stolicy Apostolskiej z powodu herezji i apostazji soborowych „papieży”. Ze wszystkich wymienionych w artykule, ale i z innych łatwo dostępnych jasno wynika, że abp Lefebvre nigdy nie zdecydował się rzeczywiście zbadać sprawy i pozostawił ostateczną decyzję przyszłemu papieżowi. Brak dostatecznego zbadania sprawy doprowadził do sytuacji trwałego niezdecydowania. Choć Arcybiskup zasadniczo uznawał autorytet Pawła VI i Jana Pawła II, niejednokrotnie jednak wypowiadał się dość ostro i niejedna jego wypowiedź mogłaby być przypisana sedewakantyście. W tej kwestii na tym mniej więcej polegała „linia Arcybiskupa” i na zachowywaniu tego status quo polega ona i dzisiaj.

Przytoczę wobec tego opinie dwóch purpuratów należących do najrozsądniejszych duchownych słusznie sprzeciwiających się okupantom Watykanu, którzy jednocześnie bronią autorytetu papieskiego soborowych antypapieży. Są to niewątpliwie wierni stronnicy omawianej tu „linii Arcybiskupa”.

Gdy w czerwcu przetłumaczyłem list bp Tissier de Mallerais na temat sedewakantyzmu (umieszczony pod datą 18 lipca) nie byłem w stanie przyjąć argumentacji Ekscelencji. Choć nie byłem wtedy jeszcze przekonany do trwającego od lat wakatu Stolicy Apostolskiej z powodu braku należytych poszukiwań, nie mogłem zrozumieć, jak opinia większości „tradycyjnych katolików” mogłaby decydować o tak poważnej kwestii, jak utrata kościelnego urzędu z powodu herezji, schizmy czy apostazji. Przecież Pismo święte mówi o opinii większości tłumu: „Non sequeris turbam ad faciendum malum: nec in iudicio, plurimorum acquiesces sententiae, ut a vero devies.” („Nie pójdziesz za gromadą ku źle czynieniu: ani u sądu nie przestaniesz na zdaniu wiela ich, abyś od prawdy odstąpił.”, Wyj. XXIII, 2). Większość dzisiejszych duchownych i tak nie zbadała argumentów, a większość wiernych idzie ślepo za pasterzami, dokładnie tak, jak po soborze, gdy ludziom podmieniono religię.

Wątpię, by Ekscelencji chodziło o to, by mieć jak najwięcej wiernych w kaplicach, żeby nie odstraszyć „niesedewakantystycznej” większości. Tym bardziej nie rozumiałem argumentu bp Tissier de Mallerais, skoro Ekscelencja w wywiadzie dla The Remnant z 2006 roku (na stronie True Restoration, w języku polskim na moim blogu) mówił, że Ratzinger głosi herezje, i to od lat kilkudziesięciu te same (jakaż lepsza definicja uporczywości!), ale jednak nie posuwa się tak daleko, by stwierdzić, że głosiciel herezji jest heretykiem (addendum: dopiero 25 września przeczytałem, że rzeczywiście bp Tissier de Mallerais użył słowa „heretyk”, ale chciał, by było pominięte w pisemnym trankrypcie wywiadu, co też przetłumaczyłem na polski). Ponadto napisał w 2009 roku wspaniałą książkę o herezjach Ratzingera, o której tłumaczeniu przez polskie prorzymskie FSSPX możemy sobie pomarzyć. I tak zresztą to nie francuskie FSSPX wydało oryginał, ale dominikanie z Avrillé nie podlegli bp Fellayowi.

Inną obroną autorytetu soborowych antypapieży jest koncepcja dwóch hierarchii, dwóch kościołów jednocześnie z jednym papieżem na czele obu, która pojawiła się gdzieś w latach ‘70. Niedawno zmarły Jan Madiran wyrażał podobną opinię w założonym przezeń piśmie Itiniéraires („Jedna hierarchia dla dwóch Kościołów”). Abp Lefebvre wydaje się również ją przyjmować w swych refleksjach dotyczących suspensy a divinis (Refleksje, 29 VII 1976), przynajmniej w zakresie, w jakim nadal uznaje władzę papieską ówczesnego Pawła VI. Wygląda na to, że generalnie cały ruch tradycji stawiający opór uznawanym przez siebie „papieżom” (stanowisko „uznawać-i-stawiać opór”) przyjął tę opinię jako swoją własną eklezjologię, na co zresztą, jak widzieliśmy, zwrócił uwagę bp Tissier de Mallerais.

A zatem jeden papież dla Kościoła katolickiego i ten sam dla kościoła soborowego, schizmatyckiej i heretyckiej atrapy prowadzącej wojnę totalną z religią katolicką. Jakże jednak jedna i ta sama osoba może być głową dwóch sprzecznych i wojujących ze sobą ciał? Czyż sam bp Williamson nie powiedział kiedyś: „Eminencjo, mamy tu dwie inne religie, które prowadzą ze sobą śmiertelny bój”? Jakże to możliwe, że taki człowiek jest jednocześnie kimś i kimś zupełnie innym w tym samym aspekcie jednocześnie? Tym samym bowiem aspektem jest w omawianym przypadku stosunek do religii katolickiej, czyli ortodoksja lub heterodoksja. Nie można być jednocześnie katolikiem i heretykiem, nie można jednocześnie przyjmować wiary katolickiej w jej pełni i ją częściowo (herezja) czy w całości (apostazja) odrzucać. Jest to stanowisko nie do utrzymania, chyba że na podstawie własnego autorytetu. Bp Ryszard Williamson, którego szczególnie cenię za jego wyjątkowo pouczający wykład nowoczesnych (i starych) błędów i odwagę w głoszeniu niewygodnej prawdy, pod tym względem niewątpliwie stara się utrzymać „linię Arcybiskupa”, za niewierność której osławionych „dziewięciu” zostało usuniętych z FSSPX w 1983 roku.

Obecny „Ruchu Oporu” z 2012/13 i tzw. „sprawa dziewięciu” z 1983

Główny problem grupy „uznających-i-stawiająych opór” polega na uznawaniu autorytetu soborowych „papieży” i jednoczesnym stawianiu oporu i uzasadnionym nieposłuszeństwie wobec nich. W praktyce to stanowisko nazywa się czasami i niebezpodstawnie „sedewakantyzmem praktycznym”. Polega to na działaniu tak, jak gdyby Stolica Apostolska była pusta, jednak bez teoretycznego roztrząsania kwestii wakatu, wymagając jednocześnie od soborowych „papieży” publicznego wyznania ortodoksji. Jednakże jak i abp Lefebvre w pewnych momentach historii burzliwych stosunków z soborowymi władzami, tak i obecni przełożeni FSSPX nie mogą się oprzeć pokusie pojednania z nimi, aby nawrócić soborowy kościół od środka i z powrotem przekształcić ów „modernistyczny Neokościół” w Nieskalaną Oblubienicę Chrystusa. Powszechnie jednak wiadomo jak kończą się podobne próby godzenia rzeczy nie do pogodzenia. Mamy liczne przykłady zgromadzeń, które w ten sposób zdradziły Wiarę katolicką i porzuciły walkę o Wiarę.

Wobec ostatnich prób przełożonych FSSPX, by nawrócić modernistów poprzez pojednanie się z nimi, powstał niezbyt liczny, ale też nie bez znaczenia Ruch Oporu. Początki jego można zauważyć już po 2001 roku, ale był on wówczas zasadniczo ad intra. Dopiero, gdy w 2009 wystąpiły głośniejsze przypadki usunięć czy odejść kapłanów FSSPX i nagonka na pewnego biskupa, dał się on zauważyć lepiej ad extra. Można powiedzieć, że tamten jak i obecny Ruch Oporu jest zdrowym odruchem resztek katolickiego zmysłu w FSSPX. Wydaje mi się też, że zachowuje on najlepiej to, co najlepszego w „linii abp Lefebvre’a”, czyli praktyczny sedewakantyzm oznaczający „nie mieć nic wspólnego z soborowym Rzymem”. Oczekuje on bowiem nawrócenia soborowych władz na tradycyjną wiarę katolicką, zgodnie z myślą przewodnią niektórych deklaracji Arcybiskupa, zwłaszcza z końca jego życia. Na przykład:

[W sytuacji ewentualnego ponowienia rozmów,] „wówczas to ja będę stawiał warunki. Nie zgodzę się już być w sytuacji, w której znajdowaliśmy się podczas rozmów. Koniec z tym! Zadam pytanie na płaszczyźnie doktrynalnej: « Czy zgadzacie się z wielkimi encyklikami wszyskich papieży, którzy was poprzedzili? […] Jeśli nie przyjmujecie doktryny waszych poprzedników rozmawianie jest bezużyteczne. Dopóty, dopóki nie zaakceptujecie zreformowania soboru, biorąc pod uwagę doktrynę tych papieży, którzy was poprzedzili, nie ma możliwości dialogu. To bezużyteczne. » Stanowiska byłyby w ten sposób jaśniejsze.” Fideliter, wrzesień-październik 1988

Ów sedewakantyzm praktyczny jest wyraźny w szeregach ruchu oporu. Jakże bowiem inaczej mógłby kapłan Bractwa rzucić anatemę na Ratzingera i Bergoglio udających, jeden lepiej, drugi gorzej, papieży katolickich:

 „Ja, ksiądz Oliwier Rioult, kapłan Kościoła katolickiego z łaski Bożej, choć niegodny, ponieważ « trwam przy świętej Wierze naszych Ojców » i pragnę « umrzeć » w tej prawdzie, wołam anatema na « bezbożne nowości », na Benedykta XVI i Franciszka: obu apostołów masońskiej wolności religijnej. Miłość bliźniego nakazuje mi głosić bez niejasności wiarę katolicką i jej konsekwencje. Oto dlaczego deklaruję, że odmawiam komunii z tymi propagatorami błędów, tymi niszczycielami wiary, tymi niszczycielami Kościoła i tymi zdrajcami Pana Naszego Jezusa Chrystusa.” Artykuł „Pour en finir avec l’Eglise conciliaire: Anathème!” Tłumaczenie własne za: La Sapinière.

Niedawnym wyrazem tej właśnie linii jest oświadczenie x. Arnolda Traunera, który opuścił FSSPX w dziewiętnastą rocznicę swych święceń kapłańskich („X. Arnold Trauner opuszcza FSSPX”).

Jednakże tak nie było zawsze z Arcybiskupem. Był czas, gdy miał on jeszcze nadzieję na współpracę z soborowymi władzami i odsuwał od siebie tych, którzy tego nie chcieli czy go ostrzegali. Prawda, że z początku sedewakantystów nie stygmatyzowano, ale wszystko zaczęło się po wyborze charyzmatycznego Polaka na Watykanie. Odtąd Arcybiskup miał nowe nadzieje, których nie podzielali wszyscy jego księża. Ciekawy wypadek miał miejsce wiosną 1983 roku. Nie pamiętam już jakim trafem znalazłem w lipcu ciekawy wątek-pytanie do x. Antoniego Cekady, jednego z osławionej różną sławą grupy dziewięciu amerykańskich kapłanów usuniętych wówczas przez abp Lefebvre’a. Nigdy nie badałem dogłębnie sprawy, a tu trafiłem na ciekawe szczegóły. Na forum Ignis Ardens, 12 czerwca 2012 roku, Pan Jan DeLallo zadał księdzu następujące pytanie:

Drogi Księże,

W Księdza opinii:

Czy Ksiądz uważa, że obecna separatystyczna tendencja wewnątrz Bractwa (i.e. nie mieć nic do czynienia z Rzymem, póki Rzym się nie nawróci na prawdziwą Wiarę) usprawiedliwia stanowisko „dziewięciu”, którzy zostali wyrzuceni z FSSPX w 1983 za potępienie arcybiskupa Lefebvre’a z powodu jego ówczesnych prób pojednania się z Rzymem?

Jan

I otrzymał od x. Cekady niniejszą odpowiedź:

Tak.

W latach 1982-83 abp Lefebvre prowadził negocjacje z kard. Ratzingerem w celu uregulowania statusu FSSPX. Nasza odmowa zgodzenia się w trzech gorących w owym czasie sprawach – naleganie abp Lefebvre’a, byśmy przyjęli mszał z 1962, ważność obrzędu święceń Pawła VI oraz soborowe oświadczenia nieważności małżeństw – nie mogłyby być tolerowane w „pojednanym” FSSPX.

Partyjny program FSSPX oznaczał wtedy, jak i obecnie, że NIGDY nie pójdą na ustępstwa. Gdy u szczytu kryzysu z ’83 x. Dolan głosił z ambon, że ABL i FSSPX są w trakcie sprzedawania się modernistycznemu Watykanowi, i głos jego kazań dosięgnął Ridgefield (gdzie wówczas było amerykańskie seminarium FSSPX – przyp. tłum.), x. Sanborn usłyszał, jak abp Lefebvre, x. Schmidberger i x. Williamson śmiali się z tego.

Ale, jak powiedział kilka tygodni temu bp Sanborn, „Nikt się teraz nie śmieje”.

Choć specyficzne problemy w kontrowersji FSSPX/Rzym z 2012 są inne, podstawowy niepokój współczesnych przeciwników jest ten sam, co nasz: intergracja z Kościołem soborowym narazi wiarę i będzie oznaczała poddanie się modernizmowi.

Przez czterdzieści lat FSSPX mówiło, że „uznaje papieża”, podczas gdy jednocześnie „otwarcie się mu sprzeciwiało”. Bliska perspektywa rzeczywistego obowiązku przyjmowania rozkazów od Benedykta XVI, przyjmowania jego zasad w wypełnianiu swej posługi i współpracy z biskupami podporządkowanymi jemu jest tym, co odstrasza wielu anty-przyłączeniowców (przyłączników?).

I choć ta możliwość wydawała się rzeczywista, ale nieco dalsza w 1983, w 2012 wydaje się być tuż za rogiem. Jak powiedział dr Johnson, „Niech Pan o tym pamięta, gdy człowiek wie, że ma być powieszony za dwa tygodnie, skupia to jego umysł w sposób znamienity.”

Pocieszający jest zatem widok tego, że ze strony wielu w FSSPX nadal istnieje przynajmniej instyktowna reakcja przeciwko formalnemu pracowaniu u boku modernistów i przeciwko wchłonięciu w ich bezdogmatowy, ekumeniczny, jednoświatowy kościół.

Natępnie „hollingsworth” zauważa i pyta:

Widzę, że muszę zrewidować to, co było moim (uproszczonym?) rozumieniem księży ówczesnej sytuacji, proszę Księdza. Przez cały ten czas myślałem i doprowadzono mnie do wierzenia, że oderwanie się „dziewięciu” spowodowane było ich stanowiskiem sedewakantystycznym. Jednakże Ksiądz tego nie wspomniał w odpowiedzi Janowi D. Czy to nie było jedną z „trzech ówczesnych gorących spraw”?

Na co z kolei x. Cekada:

Choć tylko trzech (może czterech) z nas było sedewakantystami w ’83, to w rzeczywistości inne sprawy (mszał z ’62, unieważnienia, wątpliwi księża) wprawiły cały kryzys w ruch.

Jednakże abp Lefebvre i FSSPX wykorzystali „sedewakantyzm” jako wygodny kij do bicia każdego i od tamtej pory mit „sedewakantystycznego kryzysu z ’83” stał się częścią oficjalnej partyjnej historii FSSPX.

Pięć lat temu napisałem artykuł na temat sporu i w jednej części omówiłem dość szczegółowo rzeczywiste sprawy. Podobnie uczynił x. Sanborn we wczesnych latach ’80.

Za: forum Ignis Ardens (tłumaczenie z angielskiego własne).

Znalazłem wspomniany przez x. Cekadę artykuł i w międzyczasie go przeczytałem. Ale na tym etapie oto moje wnioski: skoro bp Williamson, księża Cardozo, Faure, Pfeiffer, Chazal, Hewko, Trincado, Girouard, Ortiz, Ruiz, Rioult, Pinaud, Zaby, Ringrose, Voigt, Trauner, o. Rafał, etc. etc., mnisi z Brazylii i karmelitanki z Niemiec mają obecnie rację (do czego się przekonałem i co stanowi powód założenia niniejszego blogu), skoro istnieje dogłębna analogia między obecną sytuacją a „sprawą dziewięciu”, zatem dziewięciu musiało mieć wtedy rację, a abp Lefebvre i jego stronnicy nie.

Cała ta sprawa nie dowodzi niczego innego. Nie chodziło wtedy o sedewakantyzm, ale o pojednanie się z modernistycznym Rzymem, czemu przeciwni byli amerykańscy księża (dla zachowaonia obiektywizmu wskażę jedyny znany mi głos drugiej strony w sprawie tego konfliktu: wywiad z x. Williamsonem z lipca 1983 na Angelus Online).

Gdy jednak uzupełni się powyższe literaturą, o której niżej, łatwo można dojść do wniosku, że pokusa pojednania z Rzymem dopóty będzie żywa, dopóki za Głowę Kościoła katolickiego uznawać się będzie modernistów zasiadających na Watykanie (czy też w domku św. Marty).

Sedewakantyzm, opinia teologiczna i ponoć nieobalony nigdy artykuł

Odkąd pamiętam (po poznaniu prawdziwej wiary) nigdy nie uważałem stanowiska zwanego sedewakantystycznym za schizmatyckie, podobnie zresztą jak rozsądniejsi z duchownych i wiernych FSSPX. Jakże odcięcie się od soborowych papieży, którzy niszczą Kościół katolicki, mogłoby oznaczać schizmę z Kościołem katolickim? Abp Lefebvre przecież powiedział, choć jeszcze przez konfliktami z tymi, którzy się z nim później nie zgadzali:

„W stopniu, w jakim papież, biskupi, księża lub wierni przynależą do tego nowego Kościoła, oddzielają się sami od Kościoła katolickiego. Dzisiejszy Kościół jest prawdziwym Kościołem tylko w stopniu, w jakim stanowi kontynuację i jedno ciało z Kościołem wczorajszym i wszystkich czasów.” Kilka reflesji na temat suspensy a divinis, 1976

Kontynuując tę ścieżkę argumentowania śmiało można powiedzieć, że ci, którzy całkowicie odseparowali się od tego schizmatyckiego kościoła są po prostu katolikami. Sedewakantyści nie uznający autorytetu soborowych uzurpatorów są zatem katolikami. Im natomiast jest ktoś bardziej przywiązany do soborowego kościoła, tym bardziej jest on dotknięty czy przesiąknięty herezją Soboru Watykańskiego II, świadomie, czy też nie.

Dlatego też, bez żadnego zgłębiania samego argumentu tego stanowiska, sedewakantyzm był dla mnie uzasadnioną opinią teologiczną, która znajduje pośród swych zwolenników bardzo mądrych ludzi. Na przykład bp de Castro Mayer zaczął otwarcie głosić, że nie mamy papieża najpóźniej w 1988 roku. O. Gerard de Lauriers, jeden z najwybitniejszych teologów XX wieku, też uznawał stan wakatu. To stanowisko nie może więc być absurdalne, jak chce wielu z jego przeciwników.

Kiedyś też już trafiłem na blog True Restoration (truerestoration.blogspot.com), na którym zauważyłem wywiady z bp Williamsonem, bp Tissier de Mallerais, ale również z duchowieństwem sedewakantystycznym. Sporadycznie zaglądając tam, około połowy lipca b.r. natrafiłem na artykuł x. Cekady zatytułowany „Traditionalists, Infallibility and the Pope”, który miał przedstawiać racje stojące za stanowiskiem sedewakantystycznym. Autor blogu, Stefan Heiner, napisał, że sam artykuł nigdy nie został obalony. Zwróciło to moją uwagę i wziąłem się za czytanie.

Dlaczego soborowi heretycy/apostaci nie są papieżami katolickimi a kościół soborowy nie może być Kościołem katolickim

Przedstawiwszy kilka aspektów okoliczności mojej decyzji uznania soborowych heretyków zasiadających na Watykanie za antypapieży, przejdę teraz do sedna sprawy.

Podobnie, jak dużo słyszałem różnego rodzaju nieprzychylnych opinii dotyczących FSSPX zanim przekonałem się do tradycyjnego katolicyzmu kilka lat temu, tak od dłuższego już czasu zauważałem często wręcz śmieszną retorykę antysedewakantystyczną ze strony środowiska FSSPX. Jak wtedy, tak i teraz zdecydowałem zbadać sprawę, którą dotychczas uznawałem po prostu za możliwą opinię.

Dwa teksty były tu decydujące. Był nim najpierw wspomniany wyżej tekst x. Cekady, „Traditionalists, Infallibility and the Pope” (ze strony traditionalmass.org, po polsku na stronie Ultramontes). Tekst ten wystarczył, bym ukończywszy go 16 lipca, w święto Matki Bożej z Góry Karmel (według rubryk sprzed reform Roncalliego), przekonał się, że rzeczywiście soborowi heretycy/apostaci nie są papieżami katolickimi, podobnie jak kościół soborowy nie może być Kościołem katolickim (to drugie głoszą zresztą jeszcze niektórzy duchowni FSSPX). Bezpośrednio po przeczytaniu tego kluczowego tekstu sięgnąłem po dwuczęściowy artykuł, który znajomy w tamtym czasie mi podesłał. Wielostronicowy, wybitnie uargumentowany tekst „The Chair is Still Empty” („Stolica jest nadal pusta” na stronie novusordowatch.org) autorstwa Gregoriusa odpiera antysedewakantystyczne zarzuty zawarte w dwóch artykułach P. Salzy, amerykańskiego adwokata, które pojawiły się na łamach pism „The Remnant” (I) oraz „Catholic Family News”  (II).

Tekst x. Cekady jest raczej natury apologetycznej (wyjaśniającej rzeczy proste w naturalnej kolejności poznania), Gregoriusa – natury polemicznej (obszerniejszy i zachowujący kolejność argumentów adwersarza). Oba są jednak proste, zrozumiałe, oparte na nauce katolickiej i zdrowym rozsądku. Opierają się na autorytetach teologów, kanonistów, dwóch Doktorów Kościoła, dwóch papieży, w tym bulli Cum ex apostolatus z 1559. Pierwszy tekst mnie przekonał. Drugi jeszcze bardziej utwierdził.

Nie jest tu bynajmniej moim celem wyczerpujące uzasadnienie stanowiska zwanego w obecnych okolicznościach sedewakantyzmem. Wspomniane dwa teksty (i inne, które od tamtej pory przeczytałem) w przekonujący sposób pokazują, że mocą prawa Bożego heretyk, schizmatyk, czy apostata uporczywie trwający w swych błędach i publicznie je głoszący traci wszelki urząd piastowany w Kościele, a ponadto, gdyby był wybrany na jakikolwiek urząd kościelny, wybór taki byłby nieważny i wszystkie jego czynności na uzurpowanym stanowisku nieobowiązujące, bowiem również nieważne (cf. Paweł IV, Cum ex apostolatus). I nie jest do tego wcale wymagane żadne monitum kanoniczne ani sąd kościelny, ponieważ skoro ponad papieżem nie ma nikogo, nie może go nikt napominać czy sądzić.

Pozwolę sobie tu przytoczyć słowa tylko jednego papieża i pięciu katolickich teologów, którzy pisali podręczniki do prawa kanonicznego, stwierdzające, że to mocą prawa boskiego heretyk, schizmatyk czy apostata nie może ważnie piastować kościelnego urzędu:

Heretycy i schizmatycy są wyłączeni z piastowania urzędu papieskiego na mocy samego Boskiego prawa… muszą być bezwzględnie uważani za wykluczonych od zasiadania na tronie Stolicy Apostolskiej, która jest nieomylnym nauczycielem prawdy wiary i centrum kościelnej jedności.” (Maroto, Institutiones Iuris Canonici 2, 784)

Nominacja na Urząd Prymatu. 1. Co jest wymagane przez Boskie prawo dla tej nominacji… wymagane dla ważności jest również, aby osoba wybrana była członkiem Kościoła; i dlatego, wykluczeni są heretycy i apostaci (przynajmniej publiczni).” (Coronata, Institutiones Juris Canonici 1, 312).

„Wszyscy, przed którymi na mocy Boskiego prawa lub unieważniającego prawa kościelnego nie stoją przeszkody, spełniają warunki niezbędne [do wyboru na papieża]. Dlatego, mężczyzna, który posiada zdolność używania rozumu wystarczającą by przyjąć wybór i sprawować jurysdykcję i który jest rzeczywistym członkiem Kościoła może być ważnie wybrany, nawet jeśli jest tylko człowiekiem świeckim. Wykluczeni jako niezdolni do ważnego wyboru, są jednakże: wszystkie kobiety, dzieci, które jeszcze nie doszły do wieku dojrzałości, dotknięci nieuleczalną choroba umysłową, heretycy i schizmatycy. (Wernz-Vidal, Ius Canonicum t. II, s. 415).

Cytaty za: x. Cekada, „Czy ekskomunikowany kardynał może zostać wybrany na papieża?” (podkreślenia x. Cekady)

„Tym bardziej nie może się rzymski papież chlubić, ponieważ może być sądzony przez ludzi – a raczej, można wykazać, że już został osądzony, jeśli «utraci swój smak» popadając w herezję; gdyż ten, kto nie wierzy już został osądzony.” (Papież Innocenty III [†1226], Sermo 4: In Consecratione, PL 218, 670).

„Papież, będący jawnym heretykiem automatycznie (per se) przestaje być papieżem i głową Kościoła, jako że natychmiast przestaje być chrześcijaninem (katolikiem) oraz członkiem Kościoła. Z tego powodu może on być sądzony i ukarany przez Kościół. Jest to zgodne z nauką wszystkich Ojców [Kościoła], którzy nauczali, że jawni heretycy natychmiast tracą wszelką jurysdykcję”. (św. Robert Bellarmin, De Romano Pontifice. II, 30).

„Gdyby poprzez notoryczną i otwarcie okazywaną herezję papież miał stać się heretykiem, przez sam ten fakt (ipso facto) uważa się go za pozbawionego całej władzy prawodawczej (jurysdykcji), nawet przed wydaniem przez Kościół deklaracji [o utracie urzędu] (…) papież popadając w herezję przestaje być ipso facto członkiem Kościoła, a co za tym idzie przestaje też być Jego głową”. (Wernz-Vidal, Ius Canonicum, t. II: De Personis, s. 453).

Cytaty za: x. Cekada, „Tradycjonaliści, nieomylność a papież?”

Wszystkie istoty stworzone podlegają prawu boskiemu, od którego nie ma najmniejszego wyjątku (w porządku naturalnym oczywiście). Natomiast od prawa kanonicznego, które jest rodzajem prawa pozytywnego, bywają wyjątki i dyspensy. W braku tego rozróżnienia między prawem boskim a pozytywnym tkwi zresztą podstawowa wada wielu traktatów antysedewakantystycznych. Nawet „analiza kanoniczna i teologiczna” x. Boulet („Zawsze wierni”, I. 12/2005, II. 01/2006, III. 02/2006, wydane w formie broszurki przez wydawnictwo Te Deum), która jednak zauważa to rozróżnienie, dość mętnie o nim traktuje. Tekst ów tak naprawdę pozostawia więcej pytań niż daje odpowiedzi, a uczciwy czytelnik raczej przekona się do sedewakantyzmu po jego lekturze albo przynajmniej sięgnie po lepsze prace. Przede wszystkim śmieszne zarzuty „fiksacji”, „obsesji na punkcie papiestwa” i „umysłowego strapienia” dowodzą determinacji, z jaką x. Boulet chce zdyskredytować sedewakantystów.

Często też argumentacje broniące „papiestwa” naszych soborowych uzurpatorów mieszają herezję jako grzech, czyli przestępstwo wobec prawa boskiego oraz herezję jako przestępstwo kanoniczne. Jednakże i ten błąd zakłada pomieszanie w dziedzinie prawa.

Każdemu, kto pragnie poznać oczywiste katolickie rozwiązanie obecnego kryzysu w Kościele zwane „sedewakantyzmem” polecam wymienione wyżej dwa teksty. A uważny czytelnik przekona się do sedewakantyzmu również po lekturze opracowania x. Boulet. Wbrew pozorom służy on raczej sprawie, niż ją dyskredytuje.

Jeszcze słowo o tych, którzy są „przesiąknięci duchem personalizmu”

W słowach swej apologii „papieża i papiestwa”, bardzo odbiegających nawet od języka abp Lefebvre’a, pomimo kilku wyselekcjonowanych cytatów francuskiego purpurata, pewien przełożony FSSPX napisał:

„Ludzie przesiąknięci duchem personalizmu często nie potrafią już rozróżnić osoby od urzędu, jaki ona piastuje. Stąd bierze się cały szereg niewłaściwych zachowań. Niechęć do osoby piastującej urząd prowadzi do osłabienia szacunku dla samego urzędu. Katolikom nie wolno negować urzędu papieskiego, ale przecież wiemy, że niektórzy praktykują swoją wiarę tak, jakby Stolica Apostolska po prostu nie istniała, albo jakby im nie była do niczego potrzebna. Najbardziej radykalnym przykładem takiego myślenia jest sedewakantyzm.” „Papież i papiestwo”, „Zawsze wierni” nr 3/2013 (166)

Otóż, rzeczywiście, są tacy „[l]udzie przesiąknięci duchem personalizmu”, którzy „często nie potrafią już rozróżnić osoby od urzędu, jaki ona piastuje”, czego najdoskonalszy chyba przykład podaje sam autor tekstu. I bynajmniej nie jest nim sedewakantyzm. Obecny sedewakantyzm absolutnie nie „neg[uje] urzędu papieskiego”, ale stwierdza fakt jego wakatu od chwili śmierci Piusa XII. Jak wiadomo dość powszechnie, praktycznie wszyscy sedewakantyści czekają na wybór prawdziwego papieża i praktykują swoją wiarę tak, jakby Stolica Apostolska rzeczywiście istniała, ale po prostu była obecnie pusta. Są jak najzupełniej świadomi tego, że jest im koniecznie potrzebna. To więc ci, którzy mylą te pojęcia i twierdzą, że ten, kto nie uznaje danej osoby (Roncalliego, Montiniego, Lucianiego, Wojtyły, Ratzingera czy Bergoglio) za papieża neguje jednocześnie sam urząd papieski są rzeczywiście „przesiąknięci duchem personalizmu”. Najlepszym remedium na to wcale nie musi być uznanie wakatu Stolicy Apostolskiej, ale lektura Sumy teologicznej św. Tomasza. Antidotum na personalizm jest tomizm.

Uwagi końcowe

Z powyższego winno być oczywiste, że przyczyną mojego przyjęcia stanowiska sedewakantystycznego nie jest zawód doznany z powodu małej siły tzw. ruchu oporu wobec posunięć bp Fellaya i jego popleczników w i wokół FSSPX. Podobnie jak nie dziwię się, że syndrom lat pięćdziesiątych („the fiftyism”, jak go trafnie określa bp Williamson) tak opanował katolików, duchownych i świeckich, że w obliczu modernistycznej napaści tak słaba była reakcja katolicka, tak też nie dziwi mnie mało liczebna reakcja na próby pogodzenia się kierownictwa FSSPX z Rzymem, „pomimo dość silnego sprzeciwu w szeregach Bractwa i za cenę poważnych kłopotów” (bp Fellay w liście do Benedykta XVI, 17 czerwca 2012).

Niezależnie od kryzysu w FSSPX, po prostu znalazłem czas i poświęciłem go lekturze. Każdy bowiem katolik ma obowiązek poznawania swej Wiary poprzez lekturę katechizmu, ale też dobrych książek i pism. A jest to obowiązek szczególnie dziś zaniedbywany, zwłaszcza przez katolików mieniących się tradycyjnymi.

Wobec przedstawionej niniejszym artykułem zmiany stanowiska teologicznego siłą rzeczy nasuwa się także pytanie dotyczące charakteru blogu Pelagiusza z Asturii. Ponieważ modernistyczna inwazja nadal trwa, walki dla katolickiego oporu przeciwko wrogom świętego Kościoła katolickiego wcale nie porzucam. A opór ten rozpoczął się jeszcze przed powstaniem i działalnością Bractwa założonego przez abp Lefebvre’a. Zresztą, sam Arcybiskup wahał się na początku i niechętnie brał czynny udział w inicjatywach autentycznego i pierwotnego ruchu oporu, na co zwraca uwagę o. Barbara, jego prawdziwy pionier, w swym liście otwartym do członków FSSPX z 1993 (przekład polski na stronie ultramontes.pl).

A gdy 8 listopada 1979 dokonał „bratobójczej deklaracji”, przyczynił się niestety do rozpadu jedności obozu katolickiego oporu. Od tamtej pory zaczął odsuwać od siebie wielce zasłużonych duchownych, jak właśnie o. Barbara. I ten błąd należy w miarę możliwości naprawić, pamiętając jednak, że nasz słodki Zbawiciel powiedział, a Jego słowa wydają się dotyczyć w szczególny sposób naszych czasów: „Uderzę pasterza, a rozproszą się owce” (św. Marka XIV, 27). Nie dziwi więc, że wobec braku autorytetu papieskiego mamy tyle podziałów wśród samych katolików. Dlatego, w miarę mych skromnych możliwości, temu poświęcić chcę wszystkie me siły, by przyczynić się do jedności katolickiego oporu, w myśl tego zwłaszcza, że:

 „Nasza zasada jest jednak zbyt jasna i zbyt konkretna na to, by dopuszczać jakieś błędne ujęcie. Oto ona: Najwyższa katolicka nieugiętość jest najwyższą katolicką miłością bliźniego. Owa miłość bliźniego jest praktykowana w stosunku do naszego bliźniego wtedy gdy, w jego własnym interesie, krzyżuje się jego zamierzenia, upokarza go i karze. Jest ona praktykowana w odniesieniu do osoby trzeciej, gdy broni się kogoś przed niesprawiedliwą napaścią ze strony innej osoby, a także wtedy gdy chroni się kogoś przed zarażeniem błędem poprzez demaskowanie jego autorów i popleczników i ukazywanie ich w prawdziwym świetle jako ludzi niegodziwych i przewrotnych oraz wystawianie ich na wzgardę, odrazę i obrzydzenie wszystkich.” x. Feliks Sarda y Salvany, Liberalizm jest grzechem, Roz. XIX.

Dlatego modernistycznych uzurpatorów należy nazywać po imieniu. Są to antypapieże nie posiadający żadnego autorytetu nad katolikami, czy to duchownymi, czy to świeckimi. Tylko bowiem prawdziwy katolicki Papież będzie mógł położyć kres tej strasznej ale zasłużonej karze boskiej, jaką jest obecny stan Kościoła powszechnego, nieskalanej herezją modernistów Oblubienicy Chrystusa. A w międzyczasie, jak napisał kolejny wielki pionier oporu, o. Roger Tomasz Calmel OP, ów „fałszywy kościół”  należy demaskować „jako nie posiadający żadnej władzy. Skoro tylko to się wydarzy, ten fałszywy kościół rozpadnie się w proch, ponieważ jego największa siła pochodzi z jego wewnętrznego zakłamania, prezentowanego jako prawda, które nie zostało skutecznie odrzucone z góry”, to jest przez hierarchów („Itinéraires” nr 173, w: „Fortes in Fide” nr 10/11, 1991). Prawdą bowiem jest tylko Chrystus, nasz Pan i Zbawca.

Adveniat regnum tuum!

Pelagiusz z Asturii

22 sierpnia 2013

W święto Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny i oktawę Jej chwalebnego Wniebowzięcia

54 comments on “Od Ruchu Oporu do sedewakantyzmu

  1. Lwowiak pisze:

    CIC 1917 klarownie stwierdza w can. 188 n. 4, że jawny heretyk milcząco i bez dalszej deklaracji zrzeka się wszystkich urzędów kościelnych.

  2. antoninuspius pisze:

    Módlmy się o restaurację papiestwa. Kościół Katolicki jest słabszy niż kiedykolwiek wcześniej w całej Swojej chwalebnej historii.

  3. w8ing4death pisze:

    Jednak studia przyniosły jakiś dobry owoc.
    Tak właściwie nie ma czegoś takiego jak sedewakantyzm praktyczny albo raczej nie powinno być. Jest sedewakantyzm albo pojednanie z modernizmem. Za wiarą muszą iść uczynki, a uczynki muszą pokazywać wiarę. Inaczej wiara jest nielogiczna, chora i zakłamana, którą właśnie jest ten rzekomy „sedewakantyzm praktyczny”.
    W skrócie główne stanowisko bractwa „uznajemy, ale nie jesteśmy posłuszni”, to schizofrenia duchowa, to „letność”, o której mówił sam Pan. A człowiek wiary nie może być „letni”, ale „zimny” albo „gorący”, bo inaczej Pan wyrzyga go ze Swoich ust. Mocne słowa, ale prawdziwe, bo rzeczywiście mdłości czasami biorą, jak się widzi taką fałszywość. Mowa musi być „tak tak nie nie”, a co nadto, pochodzi wiadomo od kogo, a w bractwie, ciągle mówią „ale”, „jeśli”, po prostu mówią nadto.
    Dlatego nadchodzi „miecz Pański”, który będzie ciął całą grupę letnich schizofreników w odpowiednim miejscu na „zimnych” i „gorących”. Wygląda na to, że niemal w ostatniej chwili uciekasz na dobrą stronę miecza. Gloria Tibi Domine !
    Memento mori.

  4. Catolicus pisze:

    Laudetur Jesus Christus.
    Ten Kościół, na który tak narzekamy, określamy mianem heretycki, schizmatycki jest Kościołem prześladowanym (oczywiście przez modernistów), krwawiącym i cierpiącym. Ale jest dalej Kościołem Chrystusowym. Świadczą o tym choćby wizje bł. Katarzyny Emmerich czy słowa Niepokalanej z Fatimy. Świadectwem naszych czasów jest cud w Sokółce. To w TYM (walczącym i prześladowanym) Kościele Pan Jezus dał świadectwo swojej obecności. To w tym Kościele słowa konsekracji (jeszcze ważnej, dopóki ich nie zmienią) i ręce kapłana sprowadziły prawdziwego i żywego Baranka. Faktem jest także, że niewielu z nas świeckich modli się za kapłanów i pasterzy, nie klęka podczas przyjmowania Komunii. Faktem jest, że większość z nas świeckich idąc do Komunii ustawia się w kolejce do świeckich szafarzy. Jak ćmy do światła pchamy się do różnej maści sekt (różne Odnowy, Oazy itp.).
    Pan Bóg dał rozum i wolną wolę. Tylko czy robimy z tego użytek? Czy szukamy Prawdy?, czy poznajemy swoją wiarę? Chłoniemy (w przerażającej większości) wszystko, czym nas karmią, nie zastanawiamy się, czy to jest katolickie!
    Modlitwa – szczególnie różaniec, częste rozważania Męki Pańskiej, medytacja modlitewna (jaki piękny przykład św. Teresy z Avila) oraz pokuta i posty ofiarowane jako wynagrodzenie za grzechy świata, za nawrócenie grzeszników i o zawierzenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi.
    Po ludzku nie możemy zrobić nic – oprócz oczywiście modlitwy i pokuty. Tylko interwencja z Nieba może tu pomóc. Zawierzmy Niepokalanej i Zbawicielowi.

    Pozdrawiam

    • Szanowny Panie,

      Wybaczy Pan, ale się coś Panu pomieszało. Jakże „heretycki, schizmatycki” Kościół może być jednocześnie tym prześladowanym przez „modernistów”, którzy są heretykami i apostatami?

      Cudu w Sokółce nie badałem. Natomiast diabeł robi różne „cuda” w Medjugorie, Garabandal i innych miejscach. Póki Kościół katolicki nie zbada sprawy Sokółki, radzę zająć się pewnymi cudami i objawieniami.

      A o wątpliwości nowych święceń kapłańskich jest nieco w sieci. Sam abp Lefebvre uznawał ich wątpliwość i czasami wyświęcał warunkowo. Jest też kilka dobrych opracowań nowego obrzędu sakry biskupiej, udowodniających nieważność tego ostatniego. A i słowa konsekracji też zmieniono nieco. W Neokościele omnia nova facta sunt. Dlatego katolik musi unikać obrzędów niekatolickich (novus ordo) i wszystkich wątpliwych (neoświęceni kapłani soborowi, etc.), a także schizmatyckich.

      Kiedyś wszyscy się tego uczyli jako dzieci z katechizmu. Dzisiaj nauka płynie z Soboru Watykańskiego II poprzez usta jego proroków i wykonawców i zatruwa, co się jeszcze da ze zmysłu katolickiego.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz z Asturii

      • Aguirre pisze:

        „Póki Kościół katolicki nie zbada sprawy Sokółki, radzę zająć się pewnymi cudami i objawieniami”, w takim razie kto to sprawdzi, bo póki co sprawdza ten heretycki antykościół.

  5. Janusz pisze:

    Przechodzę to samo co p. Pelagiusz…
    Viva Christo Rey!

    • Szanowny Panie,

      Człowiek przekonań działa zgodnie z przekonaniami. W FSSPX nie znajdzie Pan rozsądnego argumentu opartego na teologii katolickiej przeciwko stanowisku sedewakantystycznemu. Najwyżej przyzna się, że jest to teologiczna opinia. Ja przekonałem się, że jest to jedyne katolickie rozwiązanie na obecną sytuację.

      Tylko przypuszczam, że pójdzie za mną jakiś list gończy. Wcześniej władze kazały mi zamknąć bloga, na co dałem odpowiedź 19 marca („Za Bractwo. Przeciwko modernizmowi i praktycznym porozumieniom z modernistami”). Teraz gdy różni znajomi z FSSPX pytają mnie o te sprawy, wydają się, przynajmniej niektórzy, iść we właściwym kierunku i również przekonywać się do stanowiska sedewakantystycznego. Może się to tym samym władzom jeszcze mniej spodobać, niż dotychczasowa „działalność wywrotowa”.

      Cóż, niech każdy czyta i działa zgodnie z przekonaniami.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz z Asturii

      • LUK pisze:

        Widzi pan sede ma kilka słabych punktów i nie chodzi tu wcale o papieża sedecy nie mogą sobie poradzić z widzialnością Kościoła za chwilę wyjaśnię, bo widzialność samego papieża to małe pikuś w porównaniu z widzialnością Kościoła , że nie chcą ratować Kościoła św. bo:

        1. Jeśli uważają się za prawdziwy Kościół św., Bractwo za schizmę a posoborowie za wielką sektę to MAJĄ OBOWIĄZEK wybrać papieża i wyświęcać dość sporo biskupów nie robiąc tego negują w pewien sposób widzialność Kościoła św. bo nie chcą GO rozszerzać tylko czekają na co na paruzję na papieża z nieba czemu nie tworzą wielkiego prawdziwego episkopatu na co czekają ? Jak to ma się dokonać o czyn piszą :

        Ale w takim razie gdzie jest widzialny Kościół? Urzeczywistnia się on w tych, którzy publicznie wyznają Wiarę Katolicką i jednocześnie oczekują na wybór papieża.

        SĄ bierni jeśli uważają się za PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ to czemu nie wybierają papieża ? JAK ten wybór ma się dokonać ?
        Tak piszą :
        lecz pozostawia przywrócenie ładu Opatrzności Bożej. Lecz jak Opatrzność Boża ma to rozwiązać BEZ ludzi przez bierne czekanie ?
        Więc jak ma być wybrany papież ?

        dają odpowiedz ale co to za odpowiedz TAJEMNICA (nie zmienia istotnie, ale zmienia jednak nieznacznie zmienia) :

        Ale w takim razie gdzie jest widzialny Kościół? Urzeczywistnia się on w tych, którzy publicznie wyznają Wiarę Katolicką i jednocześnie oczekują na wybór papieża. Jak się przedstawia sytuacja z biskupami? Ten system nie pozbawia koniecznie każdego biskupa jego autorytetu, lecz tylko tych, którzy publicznie skłaniają się do nowej religii. Ale nawet gdyby pozbawiał każdego z nich ich autorytetu, to jednak sedewakantyzm nie zmienia istotnie natury Kościoła Katolickiego, lecz pozostawia przywrócenie ładu Opatrzności Bożej. Sedewakantyzm może prowadzić do tajemnicy, ale nie zaprowadzi do sprzeczności.

        x.Seniatycki i nie tylko on ; też twierdzi że Kościół św, może trwać bez papieża i nie powoduję to jego niewidzialności, ale jak poradzić sobie z tym, że kapłani to przebierańcy nie ma biskupów za 10 lat bo wszyscy święceni w nowym rycie nie ma żadnej Hierarchii gdzie więc jest prawdziwy Kościół św. zapyta się poganin lub protestant tam gdzie sedecy odpowie sedek, ale którzy sedecy bo nie zgadzają się miedzy sobą, zapyta ów człowiek to czemu nie wybierają papieża jeśli twierdzą że są jedynym Kościołem czemu nie mianują biskupów w znacznej ilości??? Nie przekonują mnie polemiki na ultramontes.pl nie wyjaśniają wszystkiego nie dają drogi wyjścia z kryzysu.

        Pius IX twierdził że rozpoznanie Kościoła św. i jego widzialnej struktury jest bardzo proste u sedeków rozpoznanie Kościoła dla heretyków, schizmatyków i pogan nie jest już takie proste :

        Projekt konstytucji dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia.
        Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę

        Rozdział V.
        Widzialna jedność Kościoła

        Ponieważ taki jest prawdziwy Kościół Chrystusowy, oświadczamy, że ta widzialna i łatwa do rozpoznania społeczność jest tym samym Kościołem Bożych obietnic i miłosierdzia, którą Jezus Chrystus chciał wyróżnić i ozdobić tylo­ma uprawnieniami i przywilejami. Jest on w swym ustroju tak jasno określony, że jakiekolwiek społecz­ności odłączone od jedności wiary lub wspólnoty tego ciała, nie mogą być żadną miarą nazwane częścią lub członem Kościoła. Nie jest on rozproszony ani rozdzielony pośród różnych ugrupowań o nazwach chrześci­jańskich, lecz zjednoczony w sobie i doskonale zwarty. W swej widzialnej jedności jest niepodzielonym i nie­podzielnym ciałem, które jest Ciałem Mistycznym Chrystusa. O nim właśnie mówi Apostoł: „Jedno ciało i jeden duch, jak jesteście wezwani w jednej nadziei wezwania waszego. Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest nad wszystkimi i poprzez wszystko i we wszystkich nas” (17).

        Kanon I. Gdyby ktoś głosił, że religia Chrystusowa nie ist­nieje w określonej formie specjalnej społeczności założonej przez samego Chrystusa, lecz że można ją wyznawać poje­dynczo, bez wiązania się z ową społecznością, która jest prawdziwym Jego Kościołem, niech będzie wyklęty.

        Kanon II. Gdyby ktoś głosił, że Kościół nie otrzymał od Chrystusa Pana żadnej określonej i niezmiennej formy ustroju, lecz podobnie jak pozostałe społeczności ludzkie ulegał, lub może ulegać zależnie od okoliczności czasu zmianom i przekształceniom, niech będzie wyklęty.

        Kanon III. Gdyby ktoś głosił, że Kościół Bożych obietnic nie jest społecznością zewnętrzną i rozpoznawalną (conspicua), lecz tylko wewnętrzną i niewidzialną, niech będzie wyklęty.

        W wyniku przerwania obrad Soboru Watykańskiego w 1870 r. Projekt konstytucji nie doczekał się uroczystego zatwierdzenia. Jednakże, według zgodnego zapatrywania, jego treść wyraża nauczanie zwyczajnego magisterium Kościoła i jako taka jest nieomylna.

        tu jednoznacznie twierdzą że są jednym Kościołem św. http://www.ultramontes.pl/widzialnosc_kosciola.htm:

        To samo odnosi się do dzisiejszego Kościoła. Która grupa posiada ten znak jedności? Jaka grupa zachowała wiarę w tym samym kształcie, jaki miała w czasach Apostołów, w tym samym sensie w jakim rozumieli ją prawowierni Ojcowie? W której grupie wciąż zachowana jest i manifestowana jedność liturgii? Która z nich zjednoczona jest ze wszystkimi wiernymi rozproszonymi po całym świecie i ze wszystkimi wiernymi żyjącymi przed Vaticanum II?

        Teraz nasza kolej zadawania pytań. Gdzie można znaleźć znamiona jedności i apostolskości będące najbardziej oczywistymi ze wszystkich cechami prawdziwego Kościoła Chrystusowego? W grupie, której przywódca jest promotorem spotkania w Asyżu, apostołem praw człowieka, zwolennikiem masońskiego ekumenizmu? Czy może w grupie tych, którzy będąc owczarnią bez pasterzy, są rozrzuceni po całym świecie, a których z pogardą nazywają „integrystami” lub „tradycjonalistami”?

        Jak bez pasterzy przecież powyżej Pius IX mówi wyraźnie o ustroju Kościoła św. MUSI mieć pasterzy określony ustrój i formę jeśli sedecy nie chcą wybrać papieża i tworzyć prawdziwy episkopat to nie chcą tworzyć też niezmiennej formy ustroju hierarchicznego.

        http://www.ultramontes.pl/Sprzeciw.htm:

        Ale w takim razie gdzie jest widzialny Kościół? Urzeczywistnia się on w tych, którzy publicznie wyznają Wiarę Katolicką i jednocześnie oczekują na wybór papieża. Jak się przedstawia sytuacja z biskupami? Ten system nie pozbawia koniecznie każdego biskupa jego autorytetu, lecz tylko tych, którzy publicznie skłaniają się do nowej religii. Ale nawet gdyby pozbawiał każdego z nich ich autorytetu, to jednak sedewakantyzm nie zmienia istotnie natury Kościoła Katolickiego, lecz pozostawia przywrócenie ładu Opatrzności Bożej. Te systemy, które obawiają się odcięcia się od modernistycznej hierarchii nie widząc rozwiązania bez niej, faktycznie łączą Kościół Katolicki z odstępstwem modernizmu, dwie rzeczywistości absolutnie nie do pogodzenia, podobnie jak Bóg i bierność. Te systemy, które uznają papiestwo soborowych “papieży” prawdopodobnie nie mogą być właściwe. Sedewakantyzm może prowadzić do tajemnicy, ale nie zaprowadzi do sprzeczności.

        W zasadzie wszystkie odpowiedzi na pytania Pana są w tym tekście :
        http://www.ultramontes.pl/pivarunas_odpowiedzi_na_zarzuty.htm

        Proszę przeczytać raz jeszcze co napisałem bo dopisałem coś troszku a gdzie na ultramontes.pl jest napisane kto ma wybrać papieża jeśli sedecy są jedynym Kościołem, a nie czynią tego, no i co z tego że mówią może episkopat może cały Kościół, ale czemu tego nie robią przecież oni są tym Kościołem oni są tym episkopatem tylko oni tak sami twierdzą.

        ONI MAJĄ OBOWIĄZEK WYBRAĆ PAPIEŻA JAKO PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ przecież schizmatycy BRACTWO i posoborowie wielka sekta heretycka nie może wybierać papieża sami to twierdzą i schizmatycy i heretycy nie mogą wybierać papieża, jak posoborowie i schizma Bractwo ma wybrać papieża jak oni nie są Kościołem i nie mają do tego prawa sami sedecy tak twierdzą :

        „Wszyscy, przed którymi na mocy Boskiego prawa lub unieważniającego prawa kościelnego nie stoją przeszkody, spełniają warunki niezbędne [do wyboru na papieża]. Dlatego, mężczyzna, który posiada zdolność używania rozumu wystarczającą by przyjąć wybór i sprawować jurysdykcję i który jest rzeczywistym członkiem Kościoła może być ważnie wybrany, nawet jeśli jest tylko człowiekiem świeckim. Wykluczeni jako niezdolni do ważnego wyboru, są jednakże: wszystkie kobiety, dzieci, które jeszcze nie doszły do wieku dojrzałości, dotknięci nieuleczalną choroba umysłową, heretycy i schizmatycy” (Wernz-Vidal, Jus Canonicum 2, 415).

        http://www.ultramontes.pl/pivarunas_konsekracje_biskupie.htm

        Dlaczego sedewekantyści nie konsekrują biskupów przecież to jest możliwe ?
        Dlaczego jedni nie uznają święceń drugich ?!?

        Uważa pan że x.Trytek i około 20 wiernych tworzy PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ
        KATOLICKI W POLSCE ?

        A. De Potestate Ecclesiae, Vitoria OP

        – „Jeśliby nawet św. Piotr niczego nie postanowił, od czasu jego śmierci Kościół posiada moc by go zastąpić i wyznaczyć jego następcę… Jeśliby na skutek jakiegoś nieszczęścia, wojny lub plagi miało zabraknąć wszystkich kardynałów, to nie możemy wątpić w to, iż Kościół mógłby sobie zapewnić wybór Ojca Świętego.
        Wówczas takiej elekcji powinien dokonać cały Kościół a nie jakiś Kościół partykularny. Dzieje się tak dlatego, że ta moc jest wspólna i dotyczy całego Kościoła. Tak więc musi to być obowiązkiem całego Kościoła”.

        inny pan bierze udział w dyskusji:
        Ale podczas wakatów zawsze dążono do wyboru następnego papieża, a nie biernie czekano aż spadnie on z niebios bądź świat się skończy. W sumie konklawiści są bardziej konsekwentni- pomimo całej ich komiczności.

        pan K: To duża przesada, były przypadki, że trzeba było kardynałów „murować”, ograniczać im posiłki etc…by wogóle raczyli wybrać Papieża…czasem to trwało oj. dłuuugo….
        Jednak wpisywało się to w „dążenie do wyboru papieża” – bo de facto usiłowali papieża wybrać. Ograniczanie posiłku – miało na celu jedynie zwiększeni skłonności do kompromisów i wymusić pośpiech.

        pan K:
        Tak, z tym, że nikt z sedewakantystów nie jest kardynałem, w normalnym trybie ( przepisów pozytywnych ) nie są wstanie dokonać wyboru, zatem pozostaje jedynie przez Sobór…stąd zwłoka moim zdaniem zrozumiała.

        pan P:
        Ale sobór jest zwoływany przez… papieża…

        pan K:
        W sumie wystarczy by był potwierdzony przez Papieża, wiele soborów nie było przez papieży zwoływanych, nawet gdy urzędowali normalnie….zwłaszcza pierwsze Sobory Powszechne.

        No właśnie, bardzo to Pan klarownie nam przedstawił. Z tą różnicą, że troszku poimeszał… Bo nie słyszałem, by sedewakantyści uważali siebie za „cały Kościół”…podobnie jak jedynie „prawdopodobnie” co sam Pan raczył nam troszku „zacytować” uważają za błądzących tych, którzy „szukają rozwiązań w układach z modernistami”…może zatem np, czekają na dalszy rozwój sytuacji…?

        Poza tym ilu według Szanownego Pana biskupów „powinni święcić” sedewakantyści by być „widzialnym Kościołem” ? Ilu miesięcznie, ilu rocznie ? Dlaczego akurat to miałoby sprawić ich „widzialność” ? Ilu biskupów sprawia,, że ta „widzialność” jest a ilu że nie ma ? Wreszcie kiedy mają „obowiązek wybrać Papieża” ? Teraz ? Za miesiąc , za parę lat ? W jaki sposób …? Cały Kościół to Sobór tak ? Może zwołają sobór…
        Jak Pan widzi jest toszku pytań do wyjaśnienia …

        Christus Rex
        Cytuj pan K:
        może zatem np, czekają na dalszy rozwój sytuacji …?

        moje odpowiedzi : Ile można czekać 200, 400 lat ?

        Cytuj pan K:
        Poza tym ilu według Szanownego Pana biskupów „powinni święcić” sedewakantyści by być „widzialnym Kościołem” ? Ilu miesięcznie, ilu rocznie ? Dlaczego akurat to miałoby sprawić ich „widzialność” ? Ilu biskupów sprawia,, że ta „widzialność” jest a ilu że nie ma ?

        1.Jeśli chcą ratować Kościół św. powinni święcić tylu biskupów ilu uważają za właściwe LICZBA TA POWINNA Z ROKU NA ROK WZRASTAĆ A JEST TYLKO BIERNOŚĆ, liczba ta powinna odpowiadać – liczbie biskupów heretyków formalnych w posoborowiu
        czyli np. 300 biskupów heretyków w posoborowiu formalnych 300 sedeckich , sytuacją św. Atanazego wyświęcał kontr biskupów tam gdzie byli heretyccy biskupi i wcale szczególnie nie zważał na papieża.

        Cytuj pan K:
        Wreszcie kiedy mają „obowiązek wybrać Papieża” ? Teraz ? Za miesiąc , za parę lat ?

        2.Jak najszybciej jeśli posoborowie jest wielką sektą to na co czekają. Jak Bractwo wg. nich schizmatyckie dogaduję się z sekciarzami i uzurpatorem x.Razingerem to na co czekają ?
        Cytuj pan K:
        W jaki sposób …? Cały Kościół to Sobór tak ? Może zwołają sobór… Jak Pan widzi jest toszku pytań do wyjaśnienia …

        Tak, z tym, że nikt z sedewakantystów nie jest kardynałem, w normalnym trybie ( przepisów pozytywnych ) nie są wstanie dokonać wyboru, zatem pozostaje jedynie przez Sobór…stąd zwłoka moim zdaniem zrozumiała.

        3. Cóż to sedecy nie umieją zebrać soboru czekają na schizmatyckie Bractwo w ich niemanu na posoborowyc
        biskupów czy na co , przecież ich papież potwierdzi ich sobór i będzie git ?
        Krótko i na temat niech wybiorą papieża ten ekskomunikuję całe posborowie napisze sylabus błędów posoborowych potępi Pawła VI i innych heretyckich uzurpatorów cały Sob VAT II itd. przecież to ich postulaty a tak są tylko bierni :

        A. De Potestate Ecclesiae, Vitoria OP
        – „Jeśliby nawet św. Piotr niczego nie postanowił, od czasu jego śmierci Kościół posiada moc by go zastąpić i wyznaczyć jego następcę… Jeśliby na skutek jakiegoś nieszczęścia, wojny lub plagi miało zabraknąć wszystkich kardynałów, to nie możemy wątpić w to, iż Kościół mógłby sobie zapewnić wybór Ojca Świętego.

        – Wówczas takiej elekcji powinien dokonać cały Kościół a nie jakiś Kościół partykularny. Dzieje się tak dlatego, że ta moc jest wspólna i dotyczy całego Kościoła. Tak więc musi to być obowiązkiem całego Kościoła”.

        B. De Comparatione Auctoritatis Papae et Concilii, Kajetan OP

        – „…w drodze wyjątku i w sposób zastępczy, ta moc (tzn. wyboru papieża), przypada na Kościół i Sobór, czy to z powodu braku kardynałów-elektorów, czy dlatego, że istnieje odnośnie nich wątpliwość, bądź sam wybór jest niepewny, jak to miało miejsce w czasie Schizmy [Zachodniej]”.

        C. De Ecclesia Christi, Billot SJ

        – „Kiedy zaszłaby konieczność przeprowadzenia konklawe – jeżeli jest niemożliwe kierowanie się regulacjami papieskiego prawa, jak się to zdarzyło podczas Wielkiej Schizmy Zachodniej – bez trudności można przyjąć, że uprawnienie do wyboru mogłoby zostać scedowane na Sobór Powszechny”.

        – „Ponieważ w takich wypadkach prawo naturalne określa, iż władza zwierzchnika przechodzi na bezpośredniego podwładnego, gdyż jest to absolutnie koniecznym dla przetrwania społeczności i uniknięcia udręk najwyższego stopnia”.

        Odpowiedź: Podczas Schizmy Zachodniej, trzech ludzi uważało się za papieża (prawdziwy papież w Rzymie, drugi w Awinionie, trzeci w Pizie). Aby zakończyć niemal czterdziestoletni okres schizmy, sobór w Konstancji postanowił, że w papieskim konklawe wezmą udział wszyscy kardynałowie, a wraz z nimi delegaci z każdej nacji (wybrano Papieża Marcina V). Teolodzy uczą, że w razie wątpliwości lub braku kardynałów, Kościół ma prawo wyboru swej Głowy.
        Tylko że sedewakantyści nie korzystają z prawa i mają obowiązek wybrać papieża z siebie samych
        ——————————————————————————————————————————————

        http://www.opcjanaprawo.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1541:list-otwarty-do-zakopotanego-sedewakantysty-polemika-z-ksidzem-rafaem-trytkiem&Itemid=521

        List otwarty do zakłopotanego sedewakantysty Polemika z księdzem Rafałem Trytkiem

        Autor: Łukasz Kluska
        Nr 3/63 – marzec 2007
        W lutowym numerze „Opcji na prawo” ukazał się tekst polemiczny ks. Rafała Trytka, którego intencją była obrona błędów teologicznych stanowiska sedewakantystycznego, czyli teorii wyznawanej przez nieliczną grupę katolików, którą widok bezprecedensowego kryzysu w posoborowym Kościele doprowadził do wniosków, jakoby obecni papieże nie mogli być prawdziwymi papieżami.
        Przed przystąpieniem do odparcia argumentacji ks. Trytka jest sprawą dużej wagi wyjaśnienie czytelnikom „Opcji” zawiłych źródeł historycznych światopoglądu sedewakantystów. Wnikliwy czytelnik zapewne w pierwszej kolejności chciałby poznać, gdzie tkwią podłoża tak daleko idącej myśli, która w imię obrony czystości depozytu wiary strąca z tronu i duchowo kamienuje posoborowych papieży. Odpowiedź jest stosunkowo prosta i udzielają jej sami sedewakantyści, którzy nie kryją się z tym, że są spadkobiercami XIX-wiecznych zwolenników ultramontanizmu.

        Za górami jest papież
        Termin „ultramontanizm”, użyty po raz pierwszy we Francji w początkach XVII wieku, znalazł się w powszechnym zastosowaniu dopiero po rewolucji francuskiej. Słowo, znaczące nic więcej jak „za górami”, stanowiło określenie najgorliwszych zwolenników papiestwa, dla których Rzym usytuowany był po drugiej stronie Alp. Ultramontanizm rodzi się przede wszystkim jako polityczna konsekwencja rewolucji we Francji, w wyniku której upada zasada monarchii. Zagubieni katolicy, którzy stracili na gilotynie nie tylko władcę, ale i ojca, widzieli jedyne schronienie przed rewolucyjną pożogą pod sztandarem Ojca Świętego. Byli gallikanie porzucili cezaropapistyczne tendencje, aby teraz oddać się w wierną niewolę Wikariusza Chrystusa. Aby dostrzec właściwe źródła ultramontanizmu trzeba dobrze rozumieć jego silne polityczne podłoże. W świadomości porewolucyjnej francuskich ultramontanów papież miał niejako zastąpić króla, miał stać się ostatnią i nieomylną we wszystkich sprawach instancją, która stanie się niezniszczalnym bastionem i ochroną przed rewolucją. Ultramontanizm jednak szybko nabierał bardzo karykaturalnego oblicza. Wygloryfikowana wizja papiestwa i nieskończony zakres nieomylności widzialnej głowy Kościoła, jaki pragnęli przypisać jej ultramontanie, stała się bakcylem wielkiego błędu. Fundamentalną zasadę tego ruchu dobrze obrazują słowa Jaime’a Balmesa: Podporządkowujemy się bez szemrania wszystkiemu co nakazuje Ojciec Święty (…) nie zapominamy, że jesteśmy katolikami, a nie ma katolicyzmu poza autorytetem Ojca Świętego. Ojciec ultramontanizmu Józef de Maistre w 1817 roku wydał dzieło „O papieżu”, w którym wyłożył istotę przesłania tej doktryny. Pomimo niebywałej apoteozy papiestwa książka została bardzo krytycznie przyjęta w Kurii Rzymskiej a sam papież zupełnie ją zignorował.
        Ultramontanizm, choć był ruchem, który powstał na gruncie politycznym, bardzo silnie przeniknął w mury Kościoła hierarchicznego. Świadczyć może o tym fakt, że stronnictwo ultramontanów na I Soborze Watykańskim (1870 r.), podczas prac nad konstytucją dogmatyczną o Kościele Chrystusowym Pastor aeternus, bardzo stanowczo domagało się ogłoszenia nieomylności papieża także w zakresie zagadnień politycznych i społecznych.
        Pierwszy poważny kryzys doktryny ultramontańskiej przypadł na pontyfikat Leona XIII. Wówczas to okazało się, że papież nie jest już takim reakcjonistą, jak jego poprzednicy. Wielu ultramontanom nauczanie Leona XIII jawiło się wręcz jako heretyckie, szczególnie przez wzgląd na jego encyklikę Au milieu de sollicitudes (1892 r.), w której papież nakazał Francuzom zaakceptować III Republikę, która była dla nich wcieleniem zła i symbolem ateizmu. To właśnie wtedy pojawili się pierwsi w historii sedewakantyści, którzy dokonując konfrontacji poglądów Leona XIII z tezami zawartymi w Syllabusie doszli do przekonania, że ktoś taki jak Leon XIII nie może być prawdziwym papieżem. Głowa Kościoła przestała pasować do wizji wyłaniających się z pisarskich idylli de Maistre’a.
        Wiek XX przyniósł prawdziwy kres ultramontanizmu. Dramat, w jakim znaleźli się wyznawcy tej doktryny, dobrze obrazuje postać Jacques’a Maritaina. Autor słynnego powiedzenia: gdyby papież mi kazał, to chodziłbym nago po ulicach, był przedstawicielem najbardziej skrajnego odłamu ultramontanizmu, głoszącego fanatyczne posłuszeństwo we wszystkim papiestwu. Maritain nie dopuszczał do siebie nawet myśli, aby w czymkolwiek papież mógł się w ogóle pomylić. I tak w wyniku aggiornamento II Soboru Watykańskiego ten niegdyś ortodoksyjny konserwatysta stał się w bardzo szybkim czasie lewicowcem i religijnym modernistą. Nie jest to przypadek bynajmniej odosobniony. Zgodną opinią obserwatorów było, że na obrady II Soboru Watykańskiego z Hiszpanii pojechali biskupi stanowiący najbardziej konserwatywne skrzydło w tamtejszym episkopacie. Po zakończonym Soborze wrócili do swej ojczyzny jednak już jako zagorzali zwolennicy aggiornamento. Bezpośrednią przyczyną takiego stanu rzeczy był właśnie ultramontanizm. Biskupi skażeni ultramontanizmem byli pewni, że papieże soboru Jan XXIII i Paweł VI muszą być tacy sami jak ich wielcy poprzednicy więc zachowali ślepe posłuszeństwo dla nowej doktryny, bez wnikania w jej istotę. Niestety, ta pomyłka do czasów obecnych jest zasadniczą przyczyną wciąż nieugaszonego pożaru modernizmu w Winnicy Pańskiej. Dziś pokłosie doktryny ultramontańskiej rodzi zarówno radykalnych modernistów, jak i zwolenników sedewakantyzmu. Przypatrzmy się bliżej argumentom przytaczanym przez ks. Trytka.

        Argumenty historyczne
        Ks. Rafał Trytek, odpierając argumenty, jakie przytoczyłem z historii Kościoła (NCzas! 43-44/2006) uznał je za wyjątkowo nieadekwatne do obecnej sytuacji. Trudno mi polemizować z takim stanowiskiem, skoro mija się ono z faktami historycznymi. Ks. Trytek pisze: Sobór Konstantynopolitański potępił herezję tego papieża (Honoriusza – ŁK), nie składając go z urzędu. Jest jednak jeden problem. Ta decyzja Soboru nie została podpisana przez papieża, dlatego to orzeczenie Soboru nie ma jakiegokolwiek znaczenia dogmatycznego. Papież podpisał jedynie potępienie swego poprzednika za zaniedbanie swych obowiązków, a to nie to samo, co głoszenie herezji. Nieprawda! Postanowienia soboru w Konstantynopolu były przyjęte przez papieża Leona II, który nie tylko zaakceptował soborowe teksty, ale również potępił papieża Honoriusza. Na synodzie w Toledo (684 r.), który został zwołany w celu akceptacji Soboru Konstantynopolskiego, papież Leon II potwierdził jeszcze raz aprobatę decyzji soboru potępiającą Honoriusza, który został uznany za tego, który dopuścił się zdrady, starając się obalić nieskazitelny depozyt wiary.
        Również przedstawienie przypadku papieża Liberiusza z czasów kryzysu ariańskiego wymaga bardziej precyzyjnego wyjaśnienia. Ks. Trytek twierdzi, że nazwałem Liberiusza „heretykiem”, co jest nieprawdą. Tylko Bóg wie, w jakim zakresie akceptował on w istocie herezję ariańską. Przytoczyłem jedynie fakty historyczne, one nie podlegają bowiem dyskusji, gdyż papież Liberiusz podpisał potępienie św. Atanazego oraz wyznanie wiary ułożone w Sirmium przez arian. Porównanie obecnego kryzysu w Kościele z czasami Liberiusza bardzo trafnie ujął angielski historyk katolicki Michał Davies: Rola, jaką odegrał św. Atanazy w IV wieku, a ta, jaką odegrał abp Lefebvre w dekadach następujących po II Soborze Watykańskim jest najbardziej wyrazistym porównaniem (…) Zarówno św. Atanazy, jak i abp Lefebvre działali poza zwyczajnymi strukturami hierarchii kościelnej, aby uchronić to, co uważali za prawdziwą Tradycję Katolicką. Obydwaj znaleźli poparcie u garstki wiernych Kościoła, podczas gdy inni biskupi się ich zaparli, i obydwaj doznali agonii ekskomuniki nałożonej przez urzędujących w ich czasie papieży.

        Sąd nad papieżem
        Sedewakantyści pokrętną argumentacją starają się ominąć zakaz sądzenia tronu papieskiego, przeciwstawiając porządek rzeczywisty wobec porządku prawnego. Ks. Trytek pisze: Jeśli osoba, która głosi poglądy sprzeczne z raz już ogłoszoną przez Kościół nauką traci swój urząd, to dzieje się to mocą samego faktu, a nie deklaracji prawnej, której poza samym papieżem nikt nie może autorytatywnie wydać. Porządek rzeczywisty jest jednak taki, że Kościół katolicki jest instytucją hierarchiczną i każda decyzja, łącznie z wykluczeniem z niego osób podejrzanych o herezję czy też złożenie z urzędu, musi przejść przez kościelną hierarchię, zgodnie z kościelną procedurą. Innej drogi nie ma! Każdy obiektywnie może osądzić działania i czyny papieża w odniesieniu do magisterium, ale nikt nie ma prawa na podstawie własnego osądu ogłaszać: „tron jest pusty”. Sedewakantyści natomiast poprzez swój osąd de facto strącają papieża z tronu, łamiąc tym samym fundamentalną zasadę prawa kanonicznego. Posłuszeństwo dla hierarchii w Kościele nie ma charakteru absolutnego, a wręcz w obecnej sytuacji byłoby ono zdradą wiary, gdyż lansowany od ostatniego soboru dialog ekumeniczny neguje wprost słowa Chrystusa Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (Mt 28,19); Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16,16), wywracając tym samym cały porządek objawionej przez Boga prawdy i esencjalny cel istnienia Kościoła katolickiego.
        Absolutny charakter ma w Kościele natomiast zasada, w świetle której sąd nad heretykami i możliwość usunięcia ich poza Mistyczne Ciało Chrystusa należy tylko i wyłącznie do prawowitej hierarchii działającej w świetle zasad prawa kanonicznego. Posłuszeństwo w Kościele istnieje dla Wiary, a nie Wiara dla posłuszeństwa, dlatego św. Paweł, który sam wystąpił przeciwko pierwszemu Wikariuszowi Chrystusa, gdy św. Piotr chciał zachować żydowskie praktyki dla Kościoła, naucza gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! (Gal 1,8). W obiektywnym stanie wyższej konieczności dopuszczalny jest sprzeciw, a nawet jawne nieposłuszeństwo wobec przełożonych nauczających błędu. Opór nie może jednak nigdy przybrać formy zamachu na samo źródło błądzącego autorytetu, gdyż Kościół bardzo wyraźnie tego zakazuje.
        Jest oczywiste – co podkreśla sam ks. Rafał Trytek – że zasada prawa kanonicznego Prima sedes a nemine iudicatur znajduje się w dziale procesów prawnych, gdyż Kościół katolicki jest instytucją hierarchiczną, gdzie każda decyzja wymaga zastosowania kościelnej procedury, według zasad prawa kanonicznego. Udowodnienie komuś herezji nie ogranicza się jedynie do stwierdzenia nauczania błędów przeciw wierze, jest to także sądowa i prawna decyzja (zastrzeżona Stolicy Apostolskiej), która pociąga za sobą kary kanoniczne przewidziane przez prawo (takie jak np. usunięcie z urzędu). Członek Kościoła katolickiego podejrzany o herezję pozostaje jego członkiem aż do odmiennego wyroku wydanego przez hierarchię. Nikt nie ma prawa, poza hierarchiczną i autorytarną władzą Kościoła, dokonywać sądu w zakresie wyłączenia kogokolwiek z Kościoła. Należy to do istoty Kościoła, tak samo jak widzialność jego głowy. Oddziaływanie tej zasady tak fundamentalnej dla katolicyzmu na świat świecki pięknie obrazują słowa Blaise’a Pascala: Kościół zabrania swoim dzieciom, jeszcze surowiej jak prawa cywilne, wymierzania sobie samym sprawiedliwości; jego to duchem kierowani królowie chrześcijańscy, nie wymierzają jej sobie sami, nawet w razach zbrodni obrażonego majestatu, ale oddają winnych w ręce sędziów, aby ich ukarali wedle praw i form sprawiedliwości.

        Czy Sobór Watykański II był nieomylny?
        Kolejnym poważnym błędem ks. Trytka jest jego stosunek do rangi teologicznej Vaticanum Secundum. II Sobór Watykański był pierwszym w historii Kościoła soborem duszpasterskim, dlatego jego nauczaniu nie przysługuje ranga nieomylności. Ojcowie Soboru pragnęli jedynie nakreślić duszpasterski kierunek w pracy Kościoła, dlatego też zrezygnowali z wyjaśniania prawd wiary, a tym samym z przysługującej soborowi asystencji Ducha Świętego. Przyznał to sam papież Paweł VI: Są tacy, którzy pytają, jaką władzę, teologiczne kwalifikacje, Sobór miał na celu zawrzeć w swoich naukach, wiedząc, iż stronił od wydawania uroczystych dogmatycznych definicji opartych na jego nieomylnym kościelnym Magisterium. Odpowiedź jest znana przez tych, którzy pamiętają soborową deklarację z 6 marca 1964 r., powtórzoną 16 listopada 1964 r. W pastoralnej naturze soboru, stroniono od proklamowania w nadzwyczajny sposób jakichkolwiek dogmatów noszących znamię nieomylności (Audiencja Generalna, 01.12.1966, „L’Osservatore Romano” 1/12/1966). Dlatego też wszelkie spekulacje teologiczne ks. Trytka, dokonywane na potrzeby utwierdzenia się we własnych przekonaniach, są tutaj bez znaczenia.

        Czy papież może się mylić?
        Nie wiem, co stanowi o moim kardynalnym błędzie, gdyż w artykule, który stał się przedmiotem krytyki ks. Trytka wyraźnie zaznaczyłem, że zakres nieomylności papieskiej obejmuje także nauczanie zwyczajne Wikariuszy Chrystusa (chyba że ks. Trytek i ja dysponujemy różnymi egzemplarzami „Najwyższego Czasu”). Dla uściślenia warto więc dodać, że zwyczajne nauczanie papieża ma właśnie tę rangę, gdy powtarza poprzednie zgodne nauczanie papieży. Ks. Mateusz Gaudron pisze: do nieomylności, jeśli chodzi o Magisterium zwyczajne, konieczna jest nie tylko ciągłość w przestrzeni, ale także w czasie. Nauczanie, które przez długi czas wszędzie w Kościele uważane było za przeciwne wierze i antykościelne, nie może w ten sposób nagle stać się normą wiary, nawet jeśli prawie wszyscy biskupi są jego zwolennikami. Terminu zwykłego Magisterium używa się powszechnie do każdego nauczania, które nie jest uroczyście zdefiniowane. Zwykłe Magisterium jest ze względu na swoją naturę uniwersalne i nieomylne. Jeśli nie jest uniwersalne, nie ma tym samym charakteru nauczania zwykłego i nie cieszy się rangą nieomylności. Termin, jakim określamy nauczanie papieża, które nie ma kontynuacji i podstaw w przeszłości Kościoła, to Magisterium autentyczne. Ten rodzaj nauczania Kościoła nie jest nieomylny i odnosi się właśnie m.in. do modernistycznych błędów ogłoszonych przez II Sobór Watykański. Dlatego kard. Ratzinger w 1988 r. wyraźnie podkreślał: Prawdą jest, że Sobór sam nie ogłosił żadnego dogmatu i pragnął się wyrażać w niższej randze jako czysty sobór duszpasterski, pomimo to wielu interpretuje go tak, jakby był prawie superdogmatem zabierającym ważność wszystkiemu innemu. Jest bardzo znamienne, ale takie podejście, jakie piętnuje obecny papież, prezentują właśnie zarówno sedewakantyści, jak i skrajni liberałowie, tyle że ci pierwsi pragną na podstawie tego dowodzić, iż papieże akceptujący ostatni sobór stracili urząd, a drudzy w imię Vaticanum II podkopują same fundamenty Kościoła.

        Widzialność Kościoła
        Naczelnym błędem sedewakantyzmu jest negacja widzialnego Kościoła. Katechizm Soboru Trydenckiego wyraźnie bowiem naucza: jest jednomyślną nauką Ojców, że widzialna głowa jest niezbędna dla ustanowienia i zachowania jedności Kościoła. Głowa Kościoła musi być widzialna. Wynika to z samej istoty Kościoła, który nie może na ziemi przybrać czysto duchowej postaci. Stanowisko przeciwne jest pokłosiem spirytualizmu protestanckiego. Głowa Kościoła musi być widzialna, aby ci, którzy pragną dotrzeć do jedynej Arki Zbawienia, mogli ją odnaleźć. Wbrew teoriom sedewakantystów, św. Jan Chryzostom naucza: łatwiej byłoby zgasić słońce, niż uczynić Kościół niewidzialnym. Ponieważ widzialny Kościół potrzebuje koniecznie widzialnej głowy, sedewakantyzm jest marszem ślepymi ulicami.
        Negacja widzialnej głowy Kościoła musi potęgować nieskończone podziały wśród sedewakantystów. I tak jest w istocie. Bardzo nieliczne środowisko polskie jest podzielone na dwa zwalczające się stronnictwa. Nie lepiej sytuacja wygląda w USA, gdzie ruch ten jest tak bardzo skonfliktowany wewnętrznie, że nierzadko zdarzają się przypadki, gdy wierni uczęszczający na Msze św. do jednego kapłana-sedewakantysty nie otrzymają sakramentów od innego. Niektórzy z sedewakantystów, mając wyraźne trudności z przyjęciem teorii niewidzialnego Kościoła, popadli w herezję zwaną konklawizmem i sami wybrali sobie „papieży”. Na podstawie tych kilku prostych przykładów widać wystarczająco jasno bezdroża duchowe sedewakantyzmu. Dlatego też w celu uniknięcia tak wielkiego chaosu i niezgody wśród wiernych, jaka mogłaby zostać wywołana ewentualnym vacatem urzędu papieża, wybitny francuski teolog, o. Karol Billuart (1685-1757), naucza: Według powszechnej opinii, Chrystus, przez szczególną opatrzność, dla powszechnego dobra i spokoju Kościoła, kontynuuje przekazywanie jurysdykcji, nawet dla heretyckiego papieża do czasu, kiedy powinien zostać ogłoszony jawnym i oczywistym heretykiem przez Kościół.
        Sedewakantyzm, pomimo pewnej pozornej logiki i łatwych odpowiedzi, jakich stara się udzielać, faktycznie tylko jeszcze bardziej komplikuje niezwykle dramatyczną i smutną obecnie rzeczywistość. Z przytoczonych wyżej argumentów wynika jasno, że jest stanowiskiem błędnym, nacechowanym wyjątkowym brakiem cnót roztropności i pokory.

        PS
        1. Z krótkim, katechizmowym wyjaśnieniem błędów sedewakantyzmu, które zostało opracowane przez Dominikanów z Avrillé we Francji, można zapoznać się na stronie: http://www.christusrex.pl
        2. Zagadnienia związane z zakresem trybunałów małżeńskich wyjaśnione są na stronie: http://www.sspx.org
        Łukasz Kluska
        =================================

        inne argumenty sprzeciwianiu się papieżowi jeśli ten głosił by coś błędnego:

        „Nikt nie wątpi, owszem całemu światu jest to dobrze wiadomo, że święty, błogosławiony Piotr, książe i głowa Apostołów, filar wiary i fundament katolickiego Kościoła otrzymał od naszego Pana Zbawiciela i Odkupiciela rodzaju ludzkiego, klucze królestwa niebieskiego że jemu powierzono władzę odpuszczania lub zatrzymywania grzechów i że on aż do tego czasu i na zawsze żyje i rozstrzyga w swych następcach”
        wystąpienie legata papieskiego na Soborze Efeskim w 431 roku, które nie spotkało się z żadnym protestem.

        Powtarzam najważniejsze słowa- OD TEGO CZASU I NA ZAWSZE
        Cytuj
        „nawet ci, którzy w poszczególnych kwestiach stali w opozycji do Rzymu, jak np. św. Cyprian, przyznawali bez zastrzeżeń papieżom, że zasiadali na stolicy piotrowej, uznawali przeto z największą czcią ich powagę nauczycielską”

        ks. Wiktor Cathrein SI
        Cytuj
        „Jeśliby ktoś twierdził, że to nie polega na ustanowieniu Chrystusa Pana, czyli na prawie Bożym, że Piotr św. ma w prymacie nad całym Kościołem ciągle trwających następców, albo, że Papież rzymski nie jest następcą św. Piotra w tymże prymacie, niech będzie wyklęty”
        Sobór Watykański I

        najważniejsze słowa- CIĄGLE TRWAJĄCYCH NASTĘPCÓW

        Sprawa rozbija się o ten jeden, jedyny drobiazg, który został wyłożony (choć może z polemiczną przesadą) w tytule wątku: normalni katolicy oczekują jak najszybszego wyboru papieża i akceptują ten wybór wraz z diecezją rzymską, Kolegium Kardynalskim i całym Kościołem, a inni — ogłaszają stan sedewakancji w wybranym przez siebie momencie i nie przewidują jego rychłego zakończenia.

        Sam bł. Pius IX w liście do bp.Brizena ostrzegał: „jeśli przyszły papież wystąpi przeciwko Wierze macie obowiązek mu się sprzeciwić” (list Piusa IX do bp. Brizena)

        Władze Kościoła otrzymały swą władzę od Chrystusa, aby bronić i chronić wiarę. O ile one to czynią, o tyle trzeba być im posłusznym. Jeśli one jednak nadużywają tej władzy, nakazując coś grzesznego albo coś przeciwko wierze, to nie wolno być im posłusznym, ale trzeba się im przeciwstawić:”Więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi” (Dz 5, 29).

        Niesprawiedliwe osobiste potraktowanie albo nieroztropne kary kościelnych przełożonych nie mogą być przyczyną odmowy posłuszeństwa. Tam jednak, gdzie nakazuje się coś grzesznego, tam posłuszeństwo ma swą granicę. Tak pisze Leon XIII w encyklice Diuturnum illud: „Tylko jeden powód mają ludzie, aby nie być posłusznymi , mianowicie wtedy, kiedy wymaga się od nich czegoś, co stoi w jaskrawej sprzeczności z prawem naturalnym albo wolą Boga; albowiem niczego, przez co naruszone jest prawo naturalne albo wola Boża, nie wolno nakazywać ani czynić

        Nie ma powodu, aby oskarżać tak czyniących o odmowę posłuszeństwa; jeśli bowiem wola rządzących sprzeciwia się woli Bożej i prawu, to przekraczają oni swój zakres władzy i niszczą sprawiedliwość; ich władza staje się wtedy nieważna, gdyż gdzie nie ma sprawiedliwości, tam nie ma też i władzy. Te słowa zostały wprawdzie wypowiedziane odnośnie władzy państwowej, obowiązują jednak powszechnie wszelką władzę.

        BENEDYKT XV
        AD BEATISSIMI APOSTOLORUM

        10.Nam, którym nauczycielstwo prawdy od Boga zlecone zostało, milczeć nie wolno; i ludom przypominamy ową naukę, której żadne ludzkie upodobania zmienić nie mogą: „Nie masz zwierzchności jedno od Boga, a które są, od Boga są postanowione” (Rzym 13, 1). Ktokolwiek zatem jest przełożonym między ludźmi, czy on jest władcą czy też przez niego ustanowionym, ma powagę, której źródłem jest Bóg. Dlatego św. Paweł wyrzekł, że rozkazom tych przełożonych należy być posłusznym, ale w duchu pobożności tj. z obowiązku sumienia, chyba żeby coś rozkazywali, co Bożym prawom jest przeciwne:”Przeto z potrzeby bądźcie poddani, nie tylko dla gniewu, ale też dla sumienia” (Rzym 13, 5).

        Św. Tomasz komentuje to w następujący sposób: Gdzie wiara byłaby w niebezpieczeństwie, tam przełożeni musieliby być nawet publicznie oskarżeni przez swych podwładnych. Św. Paweł, który był podwładnym św. Piotra, publicznie napomniał go wobec grożącego niebezpieczeństwa zgorszenia w sprawie dotyczącej wiary. I jak mówi glosa św. Augustyna, św. Piotr dał innym przełożonym przykład, aby i oni, jeśli zdarzy im się zbłądzić, nie gardzili napomnieniem choćby niżej stojących?.
        Suma Teologiczna II a II ae, q. 33 a. 4 ad. 2.

        św. Roberta Bellarmina:
        „Tak jak dozwolonym jest opierać się Papieżowi, który atakuje ciało, tak też dozwolonym jest opór wobec tego, kto atakuje dusze albo niszczy porządek cywilny albo nade wszystko, próbuje zniszczyć Kościół. Twierdzę, że dozwolonym jest opieranie się mu przez niewykonywanie jego nakazówi przez utrudnianie wypełniania jego woli. Jednakże niedozwolonym jest osądzanie go, karanie lub detronizowanie, jako że są to akty przynależne zwierzchności” (De Romano Pontifice, II.29).

        Według Tanquereya:
        „Posłuszeństwo jest to cnota obyczajowa nadprzyrodzona, która skłania nas do poddawania woli swojej woli prawowitych przełożonych, jako przedstawicieli Boga… Jest najpierw rzeczą oczywistą, że nie ma ani obowiązku ani się godzi być posłusznym przełożonemu, który by rozkazywał coś jawnie przeciwnego prawom Bożym lub kościelnym; w tym wypadku powtórzyć by należało za św. Piotrem: «Więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi»” (Dz. Ap. 5, 29) (1).

        św. Wincentego z Lerynu († 434). Z Encyklopedii Katolickiej (Catholic Encyclopedia) (1908) dowiadujemy się, że nauczał on:
        „…Jeśliby w pewnej części Kościoła miała powstać jakaś nowa nauka, należy wtedy mocno przylgnąć do wiary Kościoła Powszechnego i zakładając, że nowa nauka byłaby takiej natury, iż mogłaby zatruć niemal całość tej ostatniej, jak to uczynił arianizm, to wtedy trzeba trwać przy starożytności; jeżeli nawet tutaj znalazłby się jakiś błąd, to należy stanąć przy soborach powszechnych a przy ich braku, trwać przy tym co w jednomyślności wiary katolickiej wszyscy zawsze, wszędzie, niewzruszenie wyznawali…”.

        „Wobec tego prawdziwym i szczerym katolikiem jest ten, kto prawdę Bożą, kto Kościół, kto Ciało Chrystusa miłuje, kto nad Boską religię, kto nad wiarę katolicką niczego wyżej nie ceni, ani niczyjej powagi, ani miłości, ani geniuszu, ani wymowy, ani filozofii, lecz gardzi tym wszystkim, i niewzruszenie trwa przy wierze, a postanawia tego tylko się trzymać i w to wierzyć, czego się powszechnie z dawien dawna Kościół trzyma. Prawdziwy katolik, jeśli spostrzeże, że ktoś później jakąś nową i nieznaną naukę zaprowadza, poza wszystkimi albo wbrew wszystkim świętym, to pouczony szczególnie słowami błogosławionego Pawła apostoła, widzi w tym nie religię, lecz pokusę” (Commonitorium adversus haereses, XX).

        Papież święty Grzegorz Wielki nauczał w Moralium(2):

        „Wiedzcie o tym, że nie powinno się nigdy wyrządzać zła z powodu posłuszeństwa, chociaż niekiedy trzeba dla posłuszeństwa zaniechać jakiegoś dobra, którego chciałoby się dokonać”.

        Alan z Lille, znany teolog scholastyczny XII wieku tak objaśniał ten ustęp:
        „Musisz się strzec byś nie zbłądził w posłuszeństwie. Zauważ, co powinno towarzyszyć posłuszeństwu: jest nim mianowicie – słuszność, tzn. że polecenie jest właściwe. Z tego powodu powiedziano: «wypełnienie z roztropnością prawego rozkazu». Po drugie, co zostało postanowione powinno być uczciwą: tak jak jest powiedziane, «cnotliwą decyzją». Po trzecie, powinno to wypływać z roztropności; dlatego dodane jest: «z roztropnością». Posłuszeństwo, któremu brak roztropności jest z tej przyczyny puste. To któremu brak uczciwości, jest wsteczne, ponieważ ten, który jest szczerze posłuszny lecz z nadmiaru posłuszeństwa, ukazuje duchową pychę. Jeżeli rzeczywiście posłuszeństwu brakuje słuszności, to jest bezprawne i bezpodstawne… Wiemy, że zło nigdy nie powinno być skutkiem posłuszeństwa”… (3).

        Tych samych zasad nauczał św. Bernard w rozprawie naukowej O regule i dyspensie (De praecepto et dispensatione). Omawiając rolę zwierzchnika zauważa, że:

        „Opat nie jest ponad Regułą, ponieważ on sam kiedyś poddał się jej dobrowolnie. Jest tylko jedna potęga nad Regułą…, którą musimy uznać i jest nią reguła Boga… Ten, kto został wybrany opatem jest postawiony jako sędzia, nie nad tradycjami Ojców, ale nad wykroczeniami swych braci, tak by mógł stać na straży reguł i karać przewinienia. Doprawdy, uważam, że te święte przepisy zakonne są raczej powierzone rozwadze i wierności zwierzchników niż podporządkowane ich woli” (4).

        Jak uczy św. Tomasz z Akwinu: „Niekiedy zaś polecenia przełożonych są sprzeczne z przykazaniami Bożymi. A więc nie we wszystkim należy słuchać przełożonych. Podwładni zaś nie podlegają przełożonym we wszystkim, lecz tylko w odniesieniu do jawnych określonych spraw i gdy takie posłuszeństwo nie sprzeciwiałoby się rozkazowi wyższej władzy” (Summa II-II, Q. 104, Art. 5). Gdzie indziej uczy on, że posłuszeństwo względem zwierzchników obowiązuje tylko wówczas „gdy głoszą nam to co, zostawili Apostołowie” (De Veritate, Q. 14, Art. 10). Wyjaśnia to tak:

        „Władzy niższej trzeba się poddać w miarę jej uległości wobec władzy wyższej. Jeśliby zaś niższy przełożony uchylił się od posłuszeństwa wyższej władzy, nie należy mu w tym ulegać, np. gdy prokonsul nakaże co innego niż Cezar” (Summa, II-II, Q. 69, Art. 3).

        Dialogu między zakonnikiem kluniackim a cystersem:
        „Musimy słuchać naszych przełożonych z całkowitym posłuszeństwem, nawet gdyby się prowadzili niestosownie, tak długo jak mają nad nami władzę i nauczają nas zgodnie z autorytetem prawa boskiego. Jednakże gdyby byli już tak zupełnie zepsuci chyląc się ku moralnej ruinie, że w kierowaniu swoimi podwładnymi nie przestrzegaliby autorytetu boskiego prawa lecz zamiast tego kierowali się własnymi samowolnymi odruchami i kaprysami, niech tedy wolno nam będzie – zgorszonym i urażonym podwładnym mającym baczenie na nakazy boskiego prawa – uciekać od nich jak unikalibyśmy ślepych przywódców, ażeby razem z nimi nie upaść w otchłań wiecznego potępienia… nierozumna służba nie jest miła Bogu, o czym mówi nam Apostoł nakazując «rozumną służbę»” (Rzym. 12, 1) (5).

        Papież Benedykt XIV w traktacie o Cnocie heroicznej stwierdza wyraźnie:
        „Nie można być posłusznym przełożonemu, który nakazuje coś sprzecznego z prawem boskim. Stosownie do słynnego listu św. Bernarda do mnicha Adama nie można być również posłusznym opatowi, który nakazuje coś sprzecznego z regułą zakonną. Ślepe posłuszeństwo eliminuje roztropność ciała, nie zaś rozwagę ducha jak to szczegółowo pokazuje Suarez”.

        (1) Tanquerey, Zarys teologii ascetycznej i mistycznej, tom II.
        (2) Lib. V, c. 10.
        (3) Alan Lille, The Art of Preaching. Cistercian Publications, Spencer, Mass., 1978.
        (4) St. Bernard, Treatise On Precept and Dispensation, Treatises, I. Cistercian Publications, Spencer, Mass., 1970.
        (5) Idung of Prufening, Cistercians and Cluniacs. Cistercian Publications, Kalamazoo, Mich., 1977.
        (6) The Game, Vol. II. Advent: London, 1918.

        • Szanowny Panie,

          A dlaczegóżby „sedecy” musieli sobie radzić z widzialnością Kościoła? Czyżby byli niewidzialni?

          Pokrótce postaram się odpowiedzieć na główniejsze kwestie przez Pana poruszone, ponieważ Pański komentarz jest dość chaotyczny i tak naprawdę nie wiadomo, jakie ma Pan stanowisko w całej tej sprawie tak złożonej. Z konieczności dodam też śródtytuły, aby jaśniej uwypuklić poszczególne zaganienia i by zachować ich kolejność z Pańskiego komentarza.

          „Sedewakantyzm” Kościołem?

          Na pierwszym miejscu należy zwrócić uwagę na to, że Pańskie podejście cechuje się często występującym nieporozumieniem. Wielu antysedewakantystycznych polemistów niższej kategorii uważa „sedewakantyzm” za „ruch”, „religię” czy „Kościół”. Otóż, stanowisko zwane sedewakantystycznym nie jest ani religią, ani zgromadzeniem zakonnym, ani kościołem, ani nawet Kościołem. Jest wnioskiem teologicznym, który sprowadza się do stwierdzenia, na podstawie prawd wiary, że soborowi „papieże” nie byli i nie są niczym innym, jak (nad)zwyczajnymi uzurpatorami. Jest pewnym „stanowiskiem”, „wnioskiem”, „diagnozą” rzeczywistości. Stąd też ci, którzy dotarli do tego wniosku, na podstawie znajomości wiary katolickiej i jej zastosowania do obecnej rzeczywistości powszechnej apostazji pozornej hierarchii kościelnej zwani są „sedewakantystami”. I to nawet na długo zanim termin „sedewakantyzm” został użyty po raz pierwszy w odniesieniu do nich.

          Zaiste jest to dopust Boży, problem, który sam Bóg rozwiąże, bowiem Kościół jest przede wszystkim Jego i to Bóg wszechmocny nad nim czuwa. Skoro dopuścił, by ta straszna kara, jaką jest brak prawowitych pasterzy, zwłaszcza Najwyższego Pasterza, dotknęła katolików, On z pewnością przywróci porządek w sposób, który On sam uzna za najlepszy ze względu na nas. Jego Opatrzność czuwa i odpowiednio z pewnością posłuży się ludźmi. Ale tak, aby pysznych i niecierpliwych tego świata poniżyć, pokazując swoją wszechmoc niezależną od ludzkich wymagań i życzeń.

          Wieczni Następcy św. Piotra

          Co do „wiecznych następców” świętego Piotra, wystarczy moralna możliwość wyboru. Tak, jak między śmiercią jednego papieża a wyborem następnego. Przytaczany nierzadko ostatnio x. O’Reilly napisał w 1882 roku, że długotrwały wakat Stolicy Apostolskiej wcale nie jest sprzeczny z wiarą. Polecam tekst „Długotrwały wakat Stolicy Apostolskiej w ujęciu księdza O’Reilly” na stronie ultramontes.pl.

          Rzeczywiście opinia, że prawo wyboru przechodzi na bezpośrednich podwładnych normalnych elektorów wydaje się najbardziej prawdopodobna. Lecz ja nie jestem teologiem, ani kanonistą, więc, jak w każdej podobnej kwestii opieram się na zdaniu mądrzejszych, którzy te tematy studiowali pod okiem mistrzów (w przeciwieństwie na przykład do „Kościoła teoretycznego”, ci ignoranci całkowicie opierają się na swojej totalnej nieznajomości przedmiotu). Proszę pisać do biskupów nie uznających zwierzchnictwa Bergoglio z powodu jego apostazji.

          Przyjmuję jednak, że tymi elektorami nadzwyczajnymi byliby biskupi sedewakantystyczni.

          Napomnę tylko oczywiste trudności wynikające z naszej sytuacji. Na Watykanie zasiadają uzurpatorzy otoczeni swoimi heretyckimi współpracownikami czy zwyczajnymi zboczeńcami. W dzisiejszych czasach wydaje się niemożliwym przejęcie naszych bazylik i kościołów (zwłaszcza w Rzymie). Chyba, że Bóg pomoże jakimś kataklizmem lub katastrofą.

          Poza tym musiałaby panować jednomyślność wśród biskupów co do tej kwestii. A taka nie panuje, o ile wiem, ale tego też tak dobrze nie wiem. Na pewno nie zależy to ode mnie. Zresztą, nie będę się tu na ten temat rozpisywał, jako że w tej sprawie należy się kontaktować z biskupami.

          „Papież” heretyk

          Przejdę następnie do kwestii obecnych okupantów Watykanu. Widzę bowiem u Pana zarzuty bardzo pomieszane: i z obozu lefebrystycznego, i „Kościoła teoretycznego” zaćmiony(ch).

          Publiczny heretyk, schizmatyk czy apostata nie może piastować ważnie urzędów kościelnych, ponieważ nie jest katolikiem (polecam kilka przykładowych tekstów świadczących o jednomyślności teologów i papieży). Kościół nie może podawać swym wiernym trucizny, jaką są niewątpliwie heretyckie doktryny Soboru Watykańskiego II i szkodliwe dla zbawienia dusz reformy tegoż i z niego wynikające. Jest to nie do pogodzenia z wiarą świętą katolicką. Co dalej, Bóg wie. Jedno jest pewne, tylko brak autorytetu Chrystusowego u tych, którzy podają się za Papieży katolickich daje logiczne rozwiązanie obecnego od pół wieku problemu.

          Wszystkie inne próby rozwiązania, czy też „teoretycznego wyjaśnienia” obecnej sytuacji są błędne, ponieważ negują prawdy wiary. Indultowcy i wszelkiej masy pseudotradycjonaliści i konserwatyści negują w oczywisty sposób praktycznie całą wiarę przyjmując Sobór Watykański II. Zwolennicy linii abpa Lefebvre’a odrzucają: nieomylność zwyczajnego magisterium, nieomylność papieską w kanonizacjach i inne. Podstawą tego jest ich fałszywe pojęcie magisterium Kościoła, co w sumie daje heretycką eklezjologię i pluralizm nutrów teologicznych wewnątrz jednego świętego Kościoła.

          A tylko stanowisko sedewakantystyczne jest w stanie dać prawdziwą odpowiedź, zgodną z wiarą, na apostazję hierarchii.

          Ilość biskupów, czyli zastępowanie urzędów i stolic

          Rozważania o ilości biskupów, którzy mieliby być wyświęceni, aby zachować widzialność Kościoła (jeden „sedewakantystyczny” na jednego modernistycznego uzurpatora) są nie do rzeczy i wręcz niedorzeczne. Katolików jest dziś o wiele, wiele mniej w stosunku do ilości mieszkańców świata, niż w czasach św. Atanazego. Skoro katolików jest mało, to duchownych jeszcze mniej, a biskupów najmniej. Naturalna kolej rzeczy. Biskupi sedewakantystyczni konsekrują w miarę potrzeb, z zachowaniem zasady roztropności właściwej duchownym i ich łasce stanu (choć były w tej dziedzinie błędy, zwłaszcza na początku historii oporu wobec soboru, lecz to zrozumiałe i inny temat).

          Bądź, co bądź, każdy katolik dobrze wie, że nie o liczby tu chodzi.

          Skąd zresztą bierze Pan taką konieczność (cytuję: „MAJĄ OBOWIĄZEK wybrać papieża i wyświęcać dość sporo biskupów”)?

          Stawianie oporu wobec papieża czy przełożonego

          Opór wobec papieża dopuszczalny jest tylko, gdy nie chodzi bezpośrednio czy pośrednio o dziedziny właściwe papieżowi, w których tenże nie może błądzić. Co fałszywie przytaczanego cytatu ze św. Roberta Bellarmina, i w ogóle w całym tym temacie stawiania oporu papieżowi, polecam tekst x. Cekady: „Św. Robert Bellarmin i „stawianie oporu” papieżowi”. Papieżowi nie stawia się oporu, a cytowanie na poparcie swej heretyckiej tezy kard. Bellarmina jest zwykłym oszustwem i nieuczciwością intelektualną.

          Praktycznie wszystkie przytaczane przez Pana teksty są nie na temat.

          Wręcz przeciwnie, Papież Bonifacy VIII nieomylnie naucza:

          „Toteż ogłaszamy, twierdzimy, określamy i oznajmiamy, że podporządkowanie Biskupowi Rzymskiemu każdej istocie ludzkiej jest całkowicie konieczne dla osiągnięcia zbawienia” („Porro subesse Romano Pontifici omni humanae creaturae declaramus dicimus, definimus et pronunciamus omnino esse de necessitate salutis.”), bulla Unam sanctam z 18 XI 1302

          Nauczaniem Kościoła jest raczej konieczność podporządkowania się Papieżowi, a nie określanie warunków, kiedy można mu wypowiedzieć posłuszeństwo. Widzialnym, zewnętrznym znakiem, któy odróżnia katolików od heretyków jest podporządkowanie się Papieżowi. Lefebryzm tego oducza.

          Błędnie przytaczane autorytety

          Przytacza Pan wybitnego i znanego dwudziestowiecznego teologa w sprawie posłuszeństwa, o którym właśnie pisałem. Otóż, ten sam Tanquerey, który żył już w czasach modernistów (jednak zanim jeszcze przejęli władzę), tak oto pisze o ich winie i przypisuje im herezję formalną:

          W naszych czasach ten grzech herezji formalnej popełniają, jeśli nie są usprawiedliwieni przez [niezawinioną] nieznajomość [prawa] (nisi ignorantia excusentur), konsekwentni liberałowie (liberales absoluti), którzy mianowicie wyznają zupełną niezawisłość Państwa od Kościoła w znaczeniu odrzuconym przez Piusa IX i Leona XIII (qui scilicet plenam independentiam Status ab Ecclesia profitentur in sensu reprobato a Pio IX et Leone XIII) (por. Genicot, De fide, n. 205). – Tak samo należy uważać (idem sentiendum est) i to samo zarządził Pius X o modernistach którzy [1)] przyjmują w całości system [modernistyczny] określony przez Papieża (a Pontifice definitum) «zbiorem wszystkich herezji (omnium haereseon collectum)»(Denzinger, n. 2105), lub [2)] pewne tylko zapatrywania (aliquas tantum opiniones) tego systemu jeśli tylko są «heretyckie» (Motu proprio 18 Nov. 1907 in Actis S. Sedis, XL, p. 723). Prócz tego nie jest rzeczą małej wagi przypomnieć, że ci ściągają na siebie ekskomunikę zastrzeżoną w prosty sposób (simpliciter) Papieżowi, którzy bronią któregokolwiek z twierdzeń, zdań i doktryn odrzuconych w dekrecie Lamentabili i w encyklice Pascendi (Ibid.).

          W: Brevior synopsis theologiae moralis et pastoralis auctoribus A. Tanquerey et E.-M. Quévastre, Typis Societatis Sancti Joannis Evangelistae. Desclée & Socii. Romae – Tornaci (Belg.) – Parisiis 1912, ss. 68-69. Polskie tłumaczenie za: Ultra montes.

          Zatem sam Tanquerey jest przeciwko Pańskiej tezie o nieposłuszeństwu Papieżowi w złym, etc., skoro obecnych modernistów określiłby mianem heretyków formalnych. A co do tych nikt nie ma wątpliwości: wykluczeni z Kościoła nie mogą w nim piastować żadnego urzędu.

          Nieuczciwym intelektualnie (po raz kolejny) jest wybiórcze przytaczanie autorów. Lepiej zapoznać się z całościową ich myślą, jeśli nie jest się w stanie właściwie ich przytaczać.

          Co do o. Billuarta sytuacja przedstawia się podobnie:

          Pontifex in haeresim OCCULTAM lapsus retinet adhuc jurisdictionem per quam influat in Ecclesiam eam regendo…” (Billuart, Summa Sancti Thomae, Tomus V, Dissertatio IX, pp. 492, 493) (za: x. Rafał Trytek, „Wiara bierze się z autorytetu”)

          O. Billuart przeczy przytaczanej przez Pana tezie P. Kluski. Heretyk ukryty może zachować jurysdykcję, heretyk jawny absolutnie nie. Raz jeszcze odsyłam do wyżej wymienionego tekstu x. Cekady.

          W swym artykule x. Trytek przytacza również innego wybitnego teologa, który niedawno temu służył księdzu z FSSPX w Stanach Zjednoczonych za autorytet obalający sedewakantyzm. I w tym przypadku nie jest tak, jak FSSPX i jego zwolennicy kłamliwie podają:

          Papa occulte haereticus non remaneret adhuc Ecclesiae membrum in actu, secundum doctrinam expositam in corpore articuli, sed retineret adhuc jurisdictionem per quam influeret in Ecclesiam eam regendo.” (O. Garrigou-Lagrange, De Christo Salvatore, Q. VIII, Art. III, p. 232) (ibidem)

          Nie jest zatem tak, jak podają apologeci lefebryzmu. Pan Kluska jest tu typowym przykładem.

          Jeszcze na koniec

          Wiele Pana błędnych pojęć o samym „sedewakantyźmie” zostało potraktowanych w niedawnej polemice Gregoriusa z x. Chazalem. Polecam artykuł: „Nie można tego mieć po swojemu”, który umieściłem na blogu z myślą nie tylko o anglojęzycznych czytelnikach, ale i o Panu.

          Zalecam doczytanie w tematach nieomylności Kościoła, papieża, prawdziwej natury magisterium Kościoła i w ogóle o tym, czym Kościół jest. Sięgając do źródeł przedsoborowych znajdzie Pan odpowiedź na wszystkie te pytania i zauważy, jak daleka od prawowierności katolickiej jest pseudoteologia Bractwa, która jest raczej linią partyjną (o polityce partyjnej FSSPX zob. „Bpa Williamsona błąd mentewakantystyczny” lub „Status prawny Bractwa Świętego Piusa X i jego byłych członków”).

          Sytuacja obecna jest bez precedensu, ale nie można, próbując ją wyjaśnić, odrzucać różnych doktryn katolickich tworząc w ten sposób nową, heterodoksyjną szkołę teologiczną.

          Poza tym i przede wszystkim, co wyżej już zasugerowałem, nauka katechizmu jest podstawą, którą wielu domowych „teologów” i „kanonistów” zaniedbuje, zajmując się zamiast tego sprawami, do których w ogóle nie mają przygotowania czy kompetencji. Dlatego też tak łatwo im przychodzi dosłowna błędna interpretacja pewnych kanonów czy nauczania Kościoła sprzeczna z sensu Ecclesiae.

          W razie pytań, proszę pisać. Zapewniam o modlitwie.

          In Christo Rege,
          Pelagiusz z Asturii

  6. A-a pisze:

    Czy w związku z tym Pelagius zamierza zamknąć swój blog?

  7. Smigly pisze:

    FSSPX teraz bedzie sie zachowywać w stosunku do takich odważnych i prawdziwych bożych rycerzy jak moderniści zaraz po soborze podczas „nowej pięćdziesiątnicy” kiedy duch św nagle znienawidził wszystkiego co od wieków uświęcało świat katolicki.
    Ja mam wrażenie że ostatnie wydarzenia zwiazane z Pelagiusem dodadzą nam wiernym, zagubionym członkom Bractwa wiele odwagi i zachęcą do prawdziwych poszukiwań.
    Bo linki na które się powołuje sa jak boży bicz na błedy Bractwa.
    Ileż smutku, bólu i problemów ta prawda w naszym życiu zapewne spowoduje.
    Ale musze stwierdzić że Pelagius zaraz po ks Trytku i bracie Krzysztofie dla Bractwa zadaje wielki cios ponieważ wyznacza droge kroczenia ku poznaniu prawdy i odrzuceniu błedów.

  8. Ezaw pisze:

    Więc będziemy kroczyć w samotności i niejako zdani na własny tylko osąd – smutne – oby starczyło nam wiary w słuszność wyboru.

    • Szanowny Panie,

      Wszyscy katolicy zmuszeni są odciąć się od Franciszka, czy są sedewakantystami, czy nie, aby zachować swoją wiarę.

      Jako katolicy mamy nie tylko zdrową katolicką i zbawienną doktrynę, ale także środki uświęcenia ustanowione przez naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Nie jesteśmy zdani na własny osąd, ale na Boga, który przyjął ciało ludzkie z Najświętszej Maryi Dziewicy w Osobie Jezusa Chrystusa, Pana i Króla wszystkiego, co jest, oraz na Kościół święty Boży, który Pan nasz sam ustanowił jedyną drogą zbawienia.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

      • Ezaw pisze:

        Nieskażona doktryna katolicka, którą musimy wygrzebywać z zakamarków internetu, zdruzgotany Kościół Boży, rozsypujące się Bractwo – najprawdopodobniej w przyszłości brak dostępu do ważnych sakramentów przechowywanych w tymże.
        Pozostajemy osamotnieni i po ludzku mówiąc bez przywódcy w dążeniu do zbawienia.
        Zdani jedynie na MOC BOŻĄ!

  9. Inkwizytor pisze:

    Niech Bóg wspomaga

  10. Araghorn pisze:

    Pozwólcie na kilka pytań od człowieka uznającego dotąd sedewakantyzm za „mocny odchył”, czy też co najmniej przesadę, a teraz poszukującego i zastanawiającego się nad zasadnością stanowiska sedewakantystycznego. Nie jestem nawet w FSSPX i nie byłem, ale zastanawiałem się nad tym. Do wczoraj, kiedy natrafiłem na ten blog.

    Czy święcenia posoborowe są nieważne?

    Jeśli tak (jeśli są nieważne), to: a) z jakich konkretnie przyczyn, b) skoro są nieważne, to jakim cudem działają egzorcyzmy, a osoby opętane brzydzą się „opłatkiem” z NOM?

    Wybaczcie (wybacz, Pelagiuszu), może dla Was te kwestie są jasne jak Słońce, ale ja zaczynam prawie od podstaw.

    Z góry dziękuję za odpowiedzi.

  11. starszy pisze:

    Fellay: „The Jews are ‚our elder brothers’.”

    „Antisemitism has no place in our ranks.”

    Strong words of the Superior General of the Priestly Fraternity of Saint Pius X (FSSPX / SSPX), Bishop Bernard Fellay, against any suspicion of Antisemitism.

    1. First, in a declaration made yesterday to Famille Chrétienne, the French Catholic weekly, as reported by La Croix this Sunday:

    Bishop Bernard Fellay welcomed „Famille Chrétienne” [French Catholic weekly] on January 31, in his General House of Menzingen, Switzerland. He responded in particular to the accusations of Antisemitism cast at the Fraternity of Saint Pius X.

    „We evidently condemn every act of murder of the innocent. It is a crime that cries to heaven! Even more so when it is related to a people. We reject every accusation of Antisemitism. Completely and absolutely. We reject every form of approval of what happened under Hitler. This is something abominable. Christianity places Charity at a supreme level. Saint Paul, speaking of the Jews, proclaims, ‚I wished myself to be an anathema [from Christ], for my brethren!” (Rom. 9, 3). The Jews are „our elder brothers” in the sense that we have something in common, that is, the old Covenant. It is true that the acknowledgment of the coming of the Messiah separates us.

    „It is very interesting to notice that the Church did not await for the Council to prescribe courses of action regarding the Jews. Since the 30s, even during the war, several texts of Rome provide a very just position: the abominations of the Hitlerist regime must be condemned! ‚Spiritually, we are all Semites’, Pope Pius XI had said. It is a truth which comes from Sacred Scripture itself, ‚we are sons of Abraham,’ Saint Paul also affirms.”

    2. Also by an e-mail message sent this Sunday to the Rev. Dr. Alcuin Reid (forwarded to several blogs):

    Statement by Dr Alcuin Reid:

    On Friday BBC Radio asked me to discuss recent events concerning the SSPX on ‚The Sunday Programme’ this morning. Following that request I asked the SSPX for comment on the issues to be discussed. Unfortunately Bishop Fellay’s reply reached me only after the programme aired. His reply, written for publication, states:

    „The position of Bishop Williamson is clearly not the position of our Society. Antisemitism has no place in our ranks. We follow fully God’s commandments on justice and charity and the constant teaching of the Church. Antisemitism has been condemned by the Church. So do we condemn it. I fully agree with Fr Schmidberger’s statement about Bishop Williamson’s words. (www.fsspx.info)”

    God bless you

    +Bernard Fellay

    Żydzi sa starszymi braćmi katolików – bp. Fellay

    https://rorate-caeli.blogspot.de/2009/02/fellay-jews-are.html

    https://traditionalcatholicremnant.wordpress.com/2013/08/08/the-judaizing-of-the-angelus-press/

  12. kard. Fellay pisze:

    Bernard, człowiek, który został… no właśnie, kim?

    „Pewien wieloletni dobroczyńca, francusko języczny szwajcar przypomniał Arcybiskupowi, rolę jaką odegrała Szwajcaria w początkach Bractwa. Szwajcar Ks Bernard Fellay został dopisany jako czwarty na listę przyszłych biskupów.”

    Na wstępie, jedno nazwisko. Nazwisko osoby z którą miałem przyjemność korespondować, a zarazem osoby potwierdzającej to, co dotąd udało się nam ustalić – p. Stephen Heiner. Osoba nader zasłużona, wieloletni przyjaciel bp Williamsona. Zaczynamy.

    Trzech czy czterech?
    Jest pamiętny rok 1988. Arcybiskup Lefebvre wybrał przyszłych biskupów. Jest ich trzech. Razem mówią po francusku, portugalsku, hiszpańsku, angielsku, niemiecku oraz włosku. Każdy z nich jest w odpowiednim wieku. Jeden z nich był proponowany Rzymowi przez Abpa Lefebvra w trakcie rozmów. Każdy z nich coś wnosi. Ks. Tissier – szlachetnie urodzony, ekspert prawa kanonicznego. Ks. Williamson – wybitnie wykształcony, sprawdził się jako wykładowca w Econe oraz Ameryce. Trzecim kandydatem jest…
    ks. Gallareta.

    Skąd czwarty kandydat?
    Młody Bernard Fellay nie był nieznany w Econe. Jego ojciec pracował w Econe. Bernard pojawiał się tam, przejeżdzał rowerem, grywał w piłkę, natomiast nie wspomina się by służył do mszy lub w inny sposób brał udział w życiu seminarium. Wstąpił do przedseminarium Augustianów. Wedle słów biskupa Fellaya, w pewnym momencie musiał wybrać.
    Wracając do roku 1988 roku. Pewien wieloletni dobroczyńca, francusko języczny szwajcar przypomniał Arcybiskupowi, rolę jaką odegrała Szwajcaria w początkach Bractwa. Òw dobroczyńca, prawnik, koordynował również dobroczyńców, którzy nabyli posiadłość w Econe. Nazywał się Roger Lovey.
    Ksiądz Bernard Fellay, mimo, że nie wnosił żadnego dodatkowego języka oraz nie posiadał zbyt wielkiego doświadczenie w „terenie” (od początku przebywał w Domu Generalnym), za dyspensą (nie był w wieku kanonicznym), został dopisany jako czwarty na listę przyszłych biskupów.
    Warto wspomnieć kilka faktów. Syn Pana Loveya został księdzem Bractwa, a następnie Przełożonym Dystryktu. Ojciec zmarł w dniu święceń syna. Niektórzy twierdzą, że tej samej godziny. Syn, Phillipe, skontaktował biskupa Fellaya, z fałszywą szwajcarską mistyczką, która przepowiedziała mu, że będzie „Wielki w Kościele”. Było około roku 1995. Obecnie ks. Phillipe wspiera linię Menzingen.
    Wracając do naszego bohatera…
    Gdy Arcybiskup, bywał w Austrii, zatrzymywał się w domu dr Steinharda, swego wieloletniego przyjaciela. Pan Steinhard, wraz z dr Inge Köck, przetłumaczył na niemiecki większość tekstów Arcybiskupa. Był człowiekiem bardzo starej szkoły, znawcą ludzkich charakterów. W 1994, gdy dowiedział się, kto został wybrany Przełonym Generalnym, prawie zemdlał.

    Arcybiskup wielokrotnie podkreślał, że Przełożonym Generalnym powinien być ksiądz, nie biskup. Biskupi byli niejako maszynkami do udzielania sakramentów.

    W roku 1994, pojawił się kierunek w myśleniu, by Przełożonym Generalnym został biskup. Bp Fellay był otwarty by zająć taką pozycję, miał również kontakty mające zapewnić poparcie. Wbrew przepisom, we dwóch, z ks. Schmidbergerem, prywatnie rozmawiali i ustalili, że PG zostanie bp Fellay. Nikt nie zaprotestował. Księża mianowani jako przeorzy, dostali polecenie by nic nie zmieniać przez przynajmniej 6 miesięcy.
    Po 6 latach, bp Fellay zaczął wprowadzać zmiany…

    Czy biskup jednak może być Przełożonym Generalnym?
    W 2006 roku, pan Heiner przeprowadził z biskupem Tissier poniższy wywiad.

    S.H.: Stephen Heiner
    J.E.: Jego Ekscelencja

    S.H.:Ekscelencjo, Kapituła Generalna tego lata…
    J.E.: A, tak.
    S.H.:Jest pewne zamieszanie pomiędzy wiernymi – czy ktoś, kto już był Przełożonym Generalnym może zostać wybrany ponownie. Np. Ks. Schmidberger był już Przełożonym Generalnym – czy może być nim ponownie?
    J.E.: Tak, nie ma ograniczeń.
    S.H.: Tak, ks. Schmidberger był Przełożonym Generalnym po tym jak Ksiądz Biskup został konsekrowany, więc Ekscelencja, jako biskup, musiał odpowiadać przed księdzem. Wydaje mi się, że wierni mieli wrażenie, że jak już biskup Fellay został wybrany, odtąd, zamiast zwykłego księdza, tą pozycję będzie zajmował biskup.Czy to prawda? Cóż, proszę pozwolić mi być bardziej precyzyjnym, bez pytania Ekscelencji o prognozy. Czy jest możliwe, że stan by biskup był Przełożonym Generalnym dalej trwał?
    J.E.:Nie, to nie jest normalne. Aktualnie, najbardziej normalną rzeczą byłoby, gdyby zwykły ksiądz był Przełożonym Generalnym.
    S.H.: Dlaczego to mówisz, Ekscelencjo?
    J.E.:Ponieważ to jest w naszych konstytucjach oraz dlatego, że istnienie biskupa wewnątrz Bractwa jest czymś nadzwyczajnym, wyjątkowym – nie przewidzianym. To nie jest normalne – uważam więc, że było by to bardzo normalne, gdyby zwykły ksiądz był Przełożonym Generalnym. Byłbym gotowy być posłusznym, poddanym mu.

    Opinia biskupa, zaproponowanego Rzymowi przez Arcybiskupa była taka sama. Kilka niezależnych źródeł potwierdziło, że owym kandydatem był ówczesny ksiądz, Ryszard Williamson.

    http://semperfidelisetparatus.blogspot.ro/2012/11/bernard-czowiek-ktory-zosta-no-wasnie.html

  13. KatzWaterloo pisze:

    Czy Wojtyła jeździł do Anglii w czasie II Wojny Światowej ?

    JUST SOME OF THE FORMER RESIDENTS OF CROSBY AND REGION

    HIS HOLINESS POPE JOHN PAUL II

    Bob McKay, a former organist and choirmaster maintains that he sheltered Karol Wojtyla, now the Pope, on Brooke Road East, Waterloo during the Second World War.

    Apparently His Holiness escaped from the German occupation of Poland whilst studying for the priesthood and stayed for some time with the McKay family.

    Mr McKay recalls His Holiness being very polite and friendly and says that although for political reasons the Pope never acknowledges his time in England a reunion was held during his visit to Liverpool in 1982.

    A Vatican spokesman has recently denied the rumour that the Pope’s favourite English words, “Peace be with you” had first been spoken in the Raven on a Friday night, but said there was some truth in His Holiness being a Liverpool fan after being disgusted with claims from Evertonians that Bob Latchford could walk on water.

    —————————————————–

    Wywiad Evaristo

    Droga Pani Horvat

    Gratulacje z okazji prezentacji sprawy s. Łucji. Z pewnością papież Wojtyła mógł wiedzieć wszystko o s. Łucji 2. Wydaje się, że dobrze się rozumieli – ciągnie swój do swego?

    Kiedy Karol Wojtyła odwiedził Brytanię w latach 1980, pewien dżentelman-katolik albo w Liverpoolu albo w Leeds (teraz nie pamiętam), twierdził, że Wojtyła razem z innym Polakiem mieszkali u niego w domu w czasie II wojny światowej. Ale jak widać, o tym epizodzie nie wspomina żadna z biografii KW. Brytyjski dżentelman spotkał się z KW podczas tej wizyty i powiedział prasie, że powitał KW pseudonimem, pod jakim był znany w dniach wojny, że KW rozpoznał go, i że obaj wspominali ten czas.

    Myślę, że to był sam wikariusz generalny tej diecezji, który złożył oświadczenie, że chociaż to wszystko wydawało się niewiarygodne, świecki katolik był znany mu osobiście i był szanowanym członkiem diecezjalnych świeckich. Ten problem został szybko zapomniany przez wszystkich. Jest w obiegu książeczka Ab initio A.D.O Datus, która wymienia ​​inne zarzuty dotyczące Karola Wojtyły.

    Wracając do s. Łucji 2, kilka lat temu kiedy Carlos Evaristo opublikował książkę po spotkaniu s. Łucji 2 z kard. Padiraya, biskupem Michaelappa, ks. Pachehos i on sam, zwolennicy Fatimy, łącznie z pewnymi księżmi z SSPX, skoczyli na niego twierdząc, że mówił bzdury, i że “s. Łucja” nigdy nie powiedziałaby takich rzeczy. Ale teraz wydaje się, że Evaristo mówił prawdę, a tylko ta kobieta z wywiadu nie była prawdziwą s. Łucją.

    Pozdrawiam i niech Bóg błogosławi

    N C

    źródło:

    https://www.traditioninaction.org/Questions/B059_ConcurOnLucy.shtml

    https://gazetawarszawska.com/2013/05/11/czy-wojtyla-jezdzil-do-anglii-w-czasie-ii-wojny/

  14. […] x. Boulet FSSPX o stanowisku sedewakantystycznym (wspomniałem o nim choćby w artykule „Od ruchu oporu do sedewakantyzmu”). Niewiele po tym, jak owo „studium” pojawiło się w języku angielskim (2007 rok), x. Cekada […]

    • NacjonalistaMonarchista pisze:

      Witam chciałbym się dowiedzieć gdzie celebrowane są w Polsce msze bez jedności z apostatą(naturalnie FSSPX odpada). Drugie pytanie brzmi czy była by możliwość odprawiania takich mszy w normalnym porządku na terenie podkarpacia w kaplicy?

      • Szanowny Panie,

        W Polsce jeden jest kapłan nie mający nic wspólnego z apostatami w Rzymie, ani praktycznie, ani teoretycznie.
        Nazywa się x. Rafał Trytek i odprawia Mszę codziennie w Krakowie, a czasami w niedziele i we Wrocławiu. Oto krakowski porządek Mszy św. na stronie x. Rafała: http://www.sedevacante.eu/porzadek.php.
        Jest tam też podany adres oratorium krakowskiego oraz dane kontaktowe do x. Rafała.

        W razie pytań, proszę napisać do mnie na pelagiusasturiensis@hotmail.com.

        Naturalnie FSSPX należy do soborowego kościoła, którego głową jest dla nich Franciszek. I do tego nie są mu podporządkowani.

        In Christo Rege,
        Pelagiusz

  15. owieczka pisze:

    Coś mi tu nie pasuje.
    X. Rafał Trytek jest sedeprywacjonistą a nie sedewakantystą…

    • Szanowny Panie,

      Terminu „sedeprywacjonista” nie akceptują ani przyjmujący tezę członkowie Instytutu Matki Dobrej Rady, ani bp Sanborn. Termin jest chybiony (nawet jeśli sam nie wiedząc tego użyłem go raz czy dwa).

      O ile wiem, x. Trytek nie przyjmuje tezy z Cassiciacum jako rozwiązania kryzysu w Kościele, choć jest wobec niej tolerancyjny, jak praktycznie wszyscy sedewakantyści, których dla odróżnienia od przyjmujących tezę nazwę sedewakantystami simpliciter.

      Na koniec, teza z Cassiciacum, choć w podstawowych przesłankach jest nie do pogodzenia z sedewakantyzmem simpliciter, jest jednak formalnie (formaliter) zgodna z sedewakantyzmem simpliciter co do faktu wakatu Stolicy Apostolskiej. Zatem wyznający tezę z Cassiciacum są również sedewakantystami.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

    • Szanowny Panie,

      Swiętego Papieża Piusa V Kościół katolicki obchodzi 5 maja. Moderniści przenieśli go na inny dzień, jak zresztą znaczną liczbę innych świętych.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  16. dzieńdoberek pisze:

    Jak wykazano herezje Janowi XXIII-II ;), Pawłowi VI, Janowi Pawłowi II itp,
    jeżeli Sobór Watykański II był duszpasterski?

    Czy można przyjąć że on nic nie zmieniał w doktrynie Kościoła Katolickiego (przez to że był duszpasterski) , że została ona niezmieniona, niepodważona, a „tylko” przemilczana?, a zostały dodane nowe równoległe nie-dogmaty „zagadnienia duszpasterskie”?

    Czyli kolegializm, wolnośc religijna przez to że zostały uchwalone na soborze V2 to są to „nadużycia duszpasterskie”?

    Czy sobór duszpasterski może zwolnić z herezji? Czy może byc to przemyślana taktyka modernistów, sposób na obejście herezji i wykluczenie z Kościoła Katolickiego?

    Czy tego typu interpretacja jest zgodna z nauczaniem KK, jesli nie czy zostało to potepione przez KK.

    Czy za wprowadzanie nieważnych sakramentów można stracic Urząd Papieski?

    Czy stwierdzanie iż dana osoba jest heretykiem leży tylko w gestii Stolicy Apostolskiej czy raczej gdy dana osoba trwa w swojej herezji ( a ta herezja jest znana katolikom) ona sama swoimi czynami orzeka że jest heretykiem ( a także świadomi nauczania Kościoła katolicy)?

    Mam nadzieje, że w miarę zrozumiałe są te pytania;)

    Jesli już była odpowiedź na tego typu problem to proszę o namiary na stronę;)

    • Szanowny Panie,

      Sobór Watykański II był soborem równie dogmatycznych jak i duszpasterskich. Czysto „duszpasterskiego” soboru nigdy nie było w historii Kościoła. O wartości dogmatycznej soboru mówili Paweł VI, Jan Paweł II, Benedykt XVI a ostatnio nawet Bergoglio.

      Wszystkie herezje Vaticanum II są herezjami w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie zaś nadużyciami.

      Negowanie, że ów sobór niczego nie zmienił w nauczaniu Kościoła jest oszukiwaniem samego siebie.

      Urząd papieskie nie może wydawać nieważnych sakramentów. Byłoby to oszukiwaniem Boga i ludzi. Promulgacja nieważnego sakramentu oznaczałaby niewątpliwie automatyczną utratę urzędu.

      Ostatnie pytanie jest bardzo ciekawe. Stwierdzenie, że dana osoba jest heretykiem (jako sąd w znaczeniu stwierdzenia faktu) leży w gestii każdego katolika. Wiara katolicka nakazuje strzec się przed heretykiem. Prawna deklaracja Kościoła, że dana osoba jest heretykiem jest czymś innym, w normalnych warunkach następująca po indywidualnych osądach poszczególnych katolików. Temat szeroko omawia x. Cekada w swej kapitalnej polemice z P. Szijarto w tekście „Czy sedewakantyzm jest przesiewaniem Papieży?” (tłumaczenie polskie w przygotowaniu).

      Wiele z Pańskich pytań otrzymało odpowiedź w artykułach, które można przeczytać na stronie ultarmontes.pl, zwłaszcza w dziale „O moderniźmie współczesnym”.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  17. dziendoberek pisze:

    Franciszek Jorg Bergoglio znów usuwa krzyż przed swoimi wspólbraćmi żydami – talmudystami.

    http://gazetawarszawska.com/2014/05/27/bergoglio-zakrywa-chrystusa-przed-zydami

  18. dzieńdoberek pisze:

    Oto tekst modlitwy, pozostawionej przez Franciszka w Murze Zachodnim w tłumaczeniu na język polski:

    Panie, Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba,
    Boże Jezusa z Nazaretu ?!

    http://magazynfamilia.pl/artykuly/Dzis_ostatni_dzien_papieskiej_pielgrzymki_do_Ziemi_Swietej,9054,76.html

  19. dzieńdoberek pisze:

    Czy bractwa, instytuty tradycyjne „w pełnej łączności” z Franciszkiem mają ważnie wyświęconych kapłanów? W jakim rycie są wyświęcani katolickim czy „montiniańskim”? Czy preferują, przy udzielaniu świeceń, biskupów, którzy mają ważne sakry biskupie – czy u wszystkich święcen udziela bp diecezjalny?

    Czy w Polsce jest fundacja związana z Sedewakantyzmem na którą można np przekazać 1% podatku?

    • Szanowny Panie,

      Wszyscy pseudotradycjonaliści soborowi święceni są przez niebiskupów, to znaczy przez konsekrowanych w nowym rycie. Wyjątkiem jest jeden bp Rifan z Campos, konsekrowany bez żadnej wątpliwości ważnie przez bpa Tissier de Mallerais i być może jeszcze jakiś starszy biskup konsekrowany przed 1968 rokiem. Ci jeszcze ważnie święcą.

      Prawie zaś wszyscy ci pseudotradycjonaliści święceni są w starym rycie. Ale jeśli przez niebiskupów, to pozostają zwykłymi świeckimi. W Polsce jeden jest tylko w pełnej łączności kapłan, x. Grygiel, pozostali to przebierańcy, mówiąc językiem kolokwialnym. X. Grygiel był zdaje się święcony właśnie przez bpa Rifana. W niepełnej łączności, czyli w FSSPX, jest też kilku księży ważnie święconych i kilku przebierańców (święconych przez modernistycznych świeckich czy niekiedy kapłanów, ale to bez znaczenia, święcić może tylko ważnie konsekrowany biskup).

      Co do fundacji, proszę zwrócić się do x. Rafała Trytka: xtrytek@sedevacante.pl (kontakt).

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  20. dzieńdoberek pisze:

    http://en.gloria.tv/?media=611981

    x. Rafał Trytek w Polsat News i komentujący abdykacje Benedykta XVI?!
    Niezłe zaskoczenie…

  21. dzieńdoberek pisze:

    Za kadencji obecnego prymasa rządy Kościoła w Polsce są kolegialne. Dawniej prymas Hlond jednoosobowo sprawy Kościoła załatwiał. Ordynariusze otrzymywali bezpośrednio polecenia do wykonania. Teraz tendencje kolegialne występują nie tylko w ramach Episkopatu, ale i w całym Kościele. Papież dawniej też zarządzał bezpośrednio bez żadnego konsultowania się. Teraz wprawdzie pozostawił sobie decyzję ostateczną, ale wsłuchuje się w głos przedstawicieli duchowieństwa. Tak, że teraz sytuacja w Kościele wygląda zupełnie inaczej niż to miało miejsce dawniej.

    http://lustracja.net/index.php/duchowna-agentura/121-donosy-na-kard-stefana-wyszynskiego

    Ciekawostka – donosiciel żydokomuny zauważył zmiany: wprowadzenie demokracji w Kościele Katolickim w Polsce i w Watykanie.
    —————————————————–
    – Ks. Józef Woźniak – proboszcz Chrystusa Króla na Targówku, b. prefekt, T.W. zna go ze szkoły podstawowej. Jest to ksiądz o pewnych ambicjach intelektualnych, który entuzjazmuje się ruchem ekumenicznym. Wyżala się wobec t.w., że ruch ekumeniczny nie cieszy się specjalną sympatią i poparciem ze strony Episkopatu. Komisja d/s Ekumenii nie przejawia większej działalności w raczej jest bierna w tej sprawie. W zebraniach ekumenicznych, na których ks. J. Woźniak wygłasza prelekcje uczestniczą przeważnie zakonnice, czasami paru księży a z przedstawicieli Episkopatu nikt nie przychodzi. Różnice pomiędzy poszczególnymi wyznaniami zwłaszcza między ewangelikami a Kościołem rzym.-kat. są dość znaczne. I raczej główne przyczyny niepowodzeń ekumenizmu należy upatrywać w sztywności Kościoła rzym.-kat., który nie chce odstąpić od swojej doktryny. / i to zasmuca księdza katolickiego?! /

    W ramach Ekumenii utrzymywane są kontakty od czasu do czasu, ale o zjednoczeniu nie ma mowy, bo te Kościoły zbyt daleko już od siebie odeszły. (…)

  22. dzieńdoberek pisze:

    Moderniści dwudziestego wieku

    Ci układni, sprytni fałszerze mają głębokie korzenie i ich biografie ukazują liczne wspólne cechy:

    • Zostali wybrani do wykonania specyficznych zadań.

    • Przeszkoleni przez modernistów, niektórzy już od lat młodzieńczych.

    • Wielu w młodym wieku straciło rodziców, co skutkowało brakiem mocnych więzi domowych. Wszystkie siły poświęcili dla „sprawy”.

    • Chronieni przed nazistami i sowietami podczas drugiej wojny światowej (König, Rahner, Suenens i Wojtyła) albo osłaniani przez Święte Oficjum (de Lubac).

    • Szybko awansowani na wpływowe stanowiska: profesora teologii, rektora seminarium, biskupa i kardynała.

    Jak wyjaśnić obozy namiotowe, wędrówki turystyczne, uprawianie narciarstwa i kajakarstwa trwające każde miesiącami oraz podróżowanie i nauczanie Wojtyły niezakłócone przez Służbę Bezpieczeństwa podczas gdy biskupi, kapłani i świeccy byli aresztowani, torturowani i mordowani za swą katolicką Wiarę w komunistycznej Polsce?

    Grupa wysoce inteligentnych, dobrze zorganizowanych, bezwzględnych heretyków spróbowała zniszczyć Kościół od wewnątrz i stworzyła fałszywy kościół, który prowadzi na manowce miliony ludzi. Nie jest zaskoczeniem, że są oni powszechnie znani jako Chenu, Küng, Rahner i Ratzinger zamiast ks. Chenu, ks. Küng, ks. Rahner i kardynał Ratzinger. Chcą być postrzegani jako profesjonalni „teologowie”, a nie katoliccy duchowni.

    Warto zauważyć, że jest niewiele zdjęć tych „teologów” odprawiających Mszę albo odmawiających brewiarz lub różaniec. Jak znaleźli czas by napisać tysiące artykułów, wygłaszać niezliczone wykłady i podróżować po całym świecie bez zaniedbywania obowiązku odprawiania Mszy, Divinum Officium, różańca i rozmyślań?

    Wielu czci Jana Pawła II i Heldera Câmarę za ich udawaną świętość, jednakże ci sami ludzie świadomie oszukali miliony. Zastąpili Ewangelię Jezusa społeczną ewangelią, a Jego nauczanie swoim własnym.

    http://www.ultramontes.pl/radecki_inspiratorzy_v2_2.htm

  23. dziendoberek pisze:

    Mówię tu o Świętych, kanonizowanych przez Kościół a więc o tych, którzy się już cieszą oglądaniem Boga. Gdyby ktoś mniemał, że Kościół w tej rzeczy jest omylny, nie mógłby się wymówić od grzechu albo herezji, jak utrzymują św. Bonawentura, św. Bellarmin i inni, albo przynajmniej od podejrzenia o herezję, jak twierdzą, Suarez, Azor, Gotti i inni. Albowiem według nauki Doktora Anielskiego w sprawach kanonizacji Świętych kieruje papieżem nieomylne natchnienie Ducha Świętego

    ŚW. ALFONS MARIA LIGUORI
    Doktor Kościoła, Założyciel Zgromadzenia Redemptorystów

    http://www.ultramontes.pl/liguori_o_modlitwie_i_3.htm

  24. dziendoberek pisze:

    Drugie potwierdzenie przyszło również z Belgii. Młody człowiek przysłał mi podpisane przez siebie oświadczenie. Oto ono. „Przy okazji konferencji zorganizowanej przez msgr. Marcel Lefebvre w Brukseli, miałem okazję spotkać znajomego kapłana, który podzielił się ze mną treścią rozmowy przeprowadzonej z arcybiskupem. Ksiądz ten powiedział do msgr. Lefebvre: «Znam młodego człowieka, który uważa, że Jan Paweł II nie jest prawdziwym papieżem». Arcybiskup odparł: «Myślę, że ten młody człowiek ma słuszność, ale ja nie mogę tego powiedzieć, ponieważ byłoby to ze szkodą dla moich klasztorów i uczelni»”.

    http://www.ultramontes.pl/list_do_fsspx.htm

    Ludzie nie zrozumieją że nie ma papieża – fałszywy/prawdziwy to cytat z abp. Lefebvre?

  25. dziendoberek pisze:

    Tak więc „zstąpił do Otchłani” znaczy: spoczął w sercu, w łonie ziemi.

    http://www.apostol.pl/janpawelii/katechezy/jezus-chrystus/zst%C4%85pi%C5%82-do-piekie%C5%82

    1. P. Co znaczą słowa: „Zstąpił do piekieł!”?

    O. Te słowa znaczą, że dusza Jezusa Chrystusa po Jego śmierci zstąpiła do piekieł czyli do otchłani, tj. do miejsca, w którym dusze zmarłych sprawiedliwych oczekiwały odkupienia.

    http://www.ultramontes.pl/deharbe_katechizm_i_7.htm

    Czy Święty Rabin Judaizmu Okupant Watykanu „Papież” „Jan Paweł II” Karol Wojtyła Katz nie prezentuje tu swojej antykatolickiej herezji? Czy to tylko nadużycia duszpasterskie wg lefebryzmu?

  26. dziendoberek pisze:

    „Dawała się odczuć potrzeba przejrzenia i wzbogacenia formuły Mszału Rzymskiego. Pierwszym etapem takiej reformy była praca Naszego Poprzednika Piusa XII na rzecz reformy Wigilii Paschalnej oraz obrzędów Wielkiego Tygodnia [1], co stanowiło pierwszy krok do zaadaptowania Mszału Rzymskiego do współczesnego sposobu myślenia.”
    (Paweł VI, Konstytucja Apostolska Missale Romanum, 3 kwietnia 1969)

    Pewne reformy wprowadzone eksperymentalnie w 1955 r. i 1956 r. zostały dokonane w sposób niedbały, co doprowadziło do ich łatwego poprawienia w reformie 1969 r. Lecz ten temat wymaga osobnego omówienia.

    http://www.nowyruchliturgiczny.pl/2012/03/reforma-wielkiego-tygodnia-w-latach.html

    Praca Papieża Piusa XII…ciekawe która skoro był ciężko chory…
    Kremówkowi kłamcy nie cofną się przed niczym by stworzyć wrażenie że jest ciągłość kościoła soborowego z Kosciołem Katolickim.

    Pius XII był tak niedbały o katolicka liturgię że sodomita Paweł VI tak „przedbał” że przekręcił liturgię katolicka na protestancką.
    / Pius XII niezrozumiale awansował Montiniego na biskupa… /

    Trzeba się trzymać z daleka od „tradycjonalistów Summorum Pontificum / ecclesia dei” na licencji u okupantów watykańskich.

  27. dziendoberek pisze:

    biskup dr Richard Williamson

    „Słyszałem, że Jan Paweł II wie, że te spotkania mają olbrzymi wpływ na niszczenie wiarygodności Kościoła Katolickiego, a nawet innych religii, gdyż im bardziej sprzeczne religie stawia się razem, tym bardziej idea religii staje się absurdalną. Jest bowiem niemożliwym połączyć dwie rzeczy sprzeczne-oto dlaczego ekumenizm jest niszczący względem religii. Gdy połączy się na tej samej płaszczyźnie prawdę i fałsz, czyni to prawdę absurdalną i bezwartościową.(38)

    Reihard Raffalt „Trzy traktaty o Antychryście” str.46 Wydawnictwo „Wers” Poznań 1996

  28. dziendoberek pisze:

    Jak to Jan Paweł II Karol Wojtyła Katz Kaczorowski okazywał nieposłuszeństwo i nie był w jedności z Ojcem Świętym Piusem XII

    17 wrzesień 1953 r – ks Karol Wojtyła odprawia mszę twarzą do ludzi.

    10 lat przed otwarciem obrad Soboru Watykańskiego II, ks. Karol Wojtyła , dla przyjaciół, naukowców i studentów oraz gorczańskich pasterzy w drzwiach szałasu odprawia mszę „twarzą do ludzi”.

    Uczestnicy tego wydarzenia wspominają:

    „Na wycieczkach „Wujek” odprawiał dla nas Msze sw. Tam pod Turbaczem

    powiedział: „Wiecie co, w Kościele próbują wprowadzać elementy nowej liturgii. Jednym z elementów jest pozycja kapłana odprawiającego Msze sw. Ma on mianowicie stać twarzą do wiernych. Zróbmy tak”.

    Następnego dnia w drzwiach szałasu umocowano deskę. Pod nią podłożono kopkę siana, żeby umocnić ołtarz i przy tym ołtarzu stanął «Wujek», odprawiając Mszę św., oczywiście, po łacinie. W czasie tej Mszy św. pojawili się górale, którzy uklękli pobożnie i także uczestniczyli w tej Mszy św.”.

    Inny uczestnika opowiada:

    „…odprawił Msze sw. stojąc twarzą do wiernych. Zdarzyło się to po raz

    pierwszy i wszyscy uczestnicy byli zaskoczeni”.

    http://m-ostrowski.com/html/40%20lat%20kryzysu%20liturgicznego.html

    http://www.niedziela.pl/artykul/72004/nd/Chodz-na-Turbacz

  29. dzieńdoberek pisze:

    Czy w Historii Kościoła Katolickiego była wcześniej taka sytuacja by panował uzurpator antypapież a nie było papieża?

    Jeśli dobrze sprawdziłem to były sytuacje gdy był uzurpator antypapież ale panował ( albo był na wygnaniu) Papież.

    Więc czy nie obalałoby to zarzutu lefebrystów, że nie było nigdy w historii Kościoła sedewakantysty bo nie było takiej możliwej sytuacji?

  30. dziendoberek pisze:

    Obrzędy Mszy Świętej z roku 1967
    (Msza Pawła VI po łacinie)

    http://www.mbkm.pl/msza_po_lacinie.htm

    Chyba nie opuściła laboratorium Bugniniego?

Zostaw komentarz