
Ach ten Bergoglio, znowu utrudnia życie swym poddanym…
„Przywiązani do niektórych dawnych form liturgii i dyscypliny tradycji łacińskiej” różnej maści pseudotradycjonaliści nie „czują się” już tak mile widziani w modernistycznym neokościele Bergoglio, jak za czasów Wojtyły czy nawet Ratzingera.
„Abp” Jan Graubner z Ołomuńca tak relacjonuje niedawne spotkanie z Bergoglio szczęśliwie „panującym” na Watykanie:
„Gdy rozmawialiśmy o tych, którzy mają zamiłowanie do dawnej liturgii i pragną do niej powrócić, oczywiste było, że Papież wypowiada się z wielką miłością, uwagą i wrażliwością, aby nikogo nie zranić. Wyraził się jednak stanowczo, mówiąc, że rozumie gdy stare pokolenie wraca do tego, czego doświadczyło, ale że nie potrafi zrozumieć młodszych pokoleń pragnących do tego powrócić. «Kiedy się temu głębiej przyglądam – powiedział Papież – dochodzę do wniosku, że jest to raczej jakiś rodzaj mody. A skoro to moda, zatem jest to sprawa, która nie wymaga tak wielkiej uwagi. Trzeba jedynie okazać nieco cierpliwości i życzliwości wobec ludzi, którzy są uzależnieni od pewnej mody. Lecz ja uważam za wielce ważne by zagłębić się w rzeczy, ponieważ jeśli nie wnikniemy głęboko, żadna forma liturgiczna, taka czy inna, nie może nas zbawić»”. (tłumaczenie własne z angielskiego za: blog Rorate Coeli) Czytaj dalej