Fragment wywiadu z x. Franciszkiem Ricossą dla pisma „Rivarol” (18 listopada 2016)

don-ricossaRedaktor „Sodalitium” (www.sodalitium.eu) zgodził się odpowiedzieć na nasze pytania co do bieżących spraw religijnych. Wypowiada się w pełni swobodnie. Uściślimy, co czynimy przy okazji każdego wywiadu, że jego wypowiedzi w oczywisty sposób nie są wypowiedziami redakcji dziennika.

„Gdyby Luter wrócił na ziemię,
uznałby, że Bergoglio jest za bardzo progresistowski!”

Wywiad udzielony 18 listopada 2016, fragment z „Rivarol” nr 3259 z 24 listopada 2016:

RIVAROL: Jakie myśli wywołuje u Xiędza całkiem niedawna podróż Bergoglio do Szwecji, podróż, która oficjalnie za cel miała rozpoczęcie roku obchodów pięćsetlecia Reformy Marcina Lutra, deklaracje Franciszka o Lutrze i z luteranami, jego uczestnictwo w spotkaniu w katedrze luterańskiej z kobietą, „biskupem” i głową Kościoła luterańskiego Szwecji. Podróż w trakcie której Bergoglio nie przewidział nawet odprawienia „mszy” (albo dokładniej synaksy Pawła VI) i to niezadowolona lokalna wspólnota „katolicka” zmusiła go to tego, co jest niesłychane?

Xiądz Franciszek Ricossa: Najpierw, ta wizyta w Szwecji jest bezpośrednim następstwem pielgrzymki luteran do Rzymu. Bergoglio przyjął ich na Watykanie 13 października, mając u swego boku figurkę Marcina Lutra, a już wcześniej udał się do rzymskiej świątyni luterańskiej. Wizyta w Szwecji jest tylko początkiem ekumanicznych inicjatyw na piećsetletnią rocznicę Reformy, ale w istocie, nawet jeśli Bergoglio robi to w sposób bardziej otwarty, niemniej jednak idzie dalej po linii swych poprzedników. Owszem, już Jan Paweł II i Benedykt XVI głosili wielkie pochwały Marcina Lutra. To tylko potwierdzenie tego, co mówiono w latach siedemdziesiątych: „nowa msza jest mszą Lutra”. Gorszono się, gdy tradycjonaliści to mówili, ale w istocie jest to oczywistość.

Zresztą, miłosierdzie takie, jak je rozumie Bergoglio jest całkowicie luterańskie. Mówi o człowieku, którzy może tylko grzeszyć, który musi wręcz znaleźć upodobanie w grzechu i który jest zbawiony przez miłosierdzie Chrystusa, nawet jeśli nie oderwie się od grzechu. Mówi o tym bez przerwy i szczególnie w trakcie całego roku zwanego rokiem miłosierdzia, który zakończył się w ubiegłą niedzielę. Grzech jest w człowieku; nie może się go pozbyć i jest okryty płaszczem Męki Chrystusowej. W swej przemowie do misjonarzy miłosierdzia Bergoglio mówił, że nawet jeśli jakiś penitent nie przyznał się do grzechu, albo nie chciał zeń wyjść, miłosierdzie Pana mu to wybacza. To luterańska idea. W dokumencie „Od konfliktu do komunii”, który pochodzi z czerwca 2013 roku, napisane jest (nr 154), że nawet teologicznie zachodzi zgoda z protestantami nie tylko co do usprawiedliwienia, ale także co do rzeczywistej obecności, uważając transsubstancjację za nieistotną. W każdym bądź razie, myślę, że nawet gdyby Luter wrócił na ziemię, uznałby, że Bergoglio idzie za daleko w progresizmie!

R.: No właśnie, to, co mówi Xiądz, kojarzy się z tą osłupiającą wizytą dokonaną przez Bergoglio 11rivarol-quand-les-peuples-cessent listopada u byłych kapłanów i ich rodzin, między innymi czterech byłych „proboszczów” diecezji rzymskiej. W żadnej chwili nie przypomniał im obowiązków, które były ich, odkąd przyjęli kapłaństwo. Oto, co pisze Watykan w oficjalnym komunikacie: „Ojciec Święty chciał przekazać znak bliskości i uczucia tym młodym ludziom, którzy dokonali wyboru nie zawsze akceptowanego przez ich braci kapłanów i ich rodziny”, „Po wielu latach poświęconych parafialnej posłudze kapłańskiej, okazało się, że samotność, niezrozumienie, zmęczenie spowodowane ciężkimi obowiązkami duszpasterskimi doprowadziły ich do wątpliwości co do ich pierwotnego wyboru kapłaństwa”, ciągnie dalej Biuro prasowe „Stolicy Apostolskiej”. „Miesiące i lata niepewności i wątpliwości doprowadziły ich często do uwierzenia, że z kapłaństwem dokonali złego wyboru. (sic!) Stąd ich decyzja by porzucić kapłaństwo i założyć rodzinę.”

Depesze agencji prasowej uściślają, że czterej z młodych ojców rodzin spotkanych przez Bergoglio to byli „proboszczowie” diecezji rzymskiej, a pozostali pochodzili z Madrytu (Hiszpania), Ameryki Łacińskiej i Sycylii. Według Watykanu, przybycie Bergoglio do mieszkania „było naznaczone wielkim entuzjazmem”, a dzieci zbierały się wokół Franciszka, aby się przytulić, podczas gdy rodzice „nie mogli powstrzymać wzruszenia”. „Wszyscy obecni bardzo docenili wizytę Ojca Świętego i nie doświadczyli sądu Papieża co do ich wyboru, ale jego bliskość i uczucie jego obecności”, dodaje Watykan, według którego Franciszek wysłuchał byłych kapłanów i dowiedział się jak się mają trwające procedury kanoniczne. „Jego ojcowskie słowo zapewniło wszystkich o jego przyjaźni i pewności jego osobistego zainteresowania”, kończy Watykan, według którego Franciszek raz jeszcze „chciał przekazać wyraz miłosierdzia tym, którzy żyją w sytuacji duchowego i materialnego strapienia oraz że nikt nie może czuć się odrzuconym przez miłość i solidarność pasterzy”. Co myśleć o takim zachowaniu?

Xiądz F.R.: Jest to punkt dojścia, na razie, czegoś bardzo starego. Paweł VI, po Soborze Watykańskim II, zmienił dyscyplinę Kościoła, która nigdy nie pozwalała na dyspensę, aby kapłan mógł wstąpić w związek małżeński, nawet w obliczu śmierci, podczas gdy można było dyspensować ze wszystkich innych przeszkód. Wskutek tej zmiany było wiele przypadków odejść kapłańskich, smutnych i gorszących.

Bergoglio, poprzez gesty bardziej niż doktrynę, okazuje to, czego pragnie. Przyjął pary żyjące razem a nie będące w małżeństwie, jako takie, przyjął „pary” homoseksualistów, transseksualistów, jak to się dziś mówi, zadzwonił do „żony” byłego „biskupa”, który porzucił sutannę… Te wszystkie gesty idą w tym samym kierunku. Można sobie wyobrazić dzieło miłosierdzia wobec grzeszników, którzy potrzebują porzucić swój grzech, co byłoby ewangeliczne, ale niestety w kontekście powszechnego rozluźnienia i w sytuacji, gdy w żadnej chwili Bergoglio nie wzywa grzesznika by ten porzucił swój grzech, postawa ta jest gorsząca, w tych gestach coś w rodzaju zachęty do grzechu. (w tym temacie zob. także Komunikat IMBC z 18 listopada 2016 – przyp. PA)

R.: Przypomina Xiądz wizytę par homoseksualnych w Rzymie. Spotkał się nawet z przedstawicielami lobby LGBT, wykazuje zatem upodobanie wobec notorycznego i upominającego się o prawa homoseksualizmu. Czy miałby to być pewien etap na drodze ku „wyświęcaniu” kapłanów otwarcie homoseksualnych, jak to jest w kościele anglikańskim lub luterańskim kościele w Szwecji?

Xiądz R.R.: Istnieje dokument, nawet posoborowy, który zakazuje przyjmować do seminariów tych, którzy mają tę tendencję. Jest to bardzo mądre i konieczne, ale to nie wystarczy. W praktyce bowiem ta norma jest stale łamana a były Mistrz Generalny dominikanów nawet publicznie zajął stanowisko sprzyjające „wyświęcaniu” takich osób na kapłanów. Jeśli chodzi o praktykę Bergoglio, poparł całą swoją sympatią przywódców partyj otwarcie sprzyjających aborcji, rozwodom, a nawet propagandzie na korzyść homoseksualizmu, takich jak Marek Pannella i Emma Bonino. Potraktował ich jak swoich najlepszych przyjaciół, podobnie jak założyciela pisma „La Repubblica” Eugeniusza Scalfariego, dziennikarza lewicowego i ateistycznego. Jeśli ci są jego przyjaciółmi, nie zdziwię się, jeśli moderniści dojdą do tego samego punktu, co sekty protestanckie.

R.: Bergoglio również poruszył pomysł kreowania diakonis. Czyż nie jest to także pierwszy krok ku „wyświęcaniu” kobiet, czego doktryna katolicka formalnie zakazuje?

Xiądz F.R.: Nie ma żadnej wątpliwości. Gdy Jan Paweł II choć raz słusznie powiedział, że jest to sprawa, której nie można już zmienić, „kardynał” Martini, ten, który poparł elekcję Bergoglio i który wówczas sprzyjał „wyświęcaniu” kobiet, powiedział, że można mimo wszystko zbadać kwestię diakonatu. Czyli jak, gdy drzwi są zamknięte, wejść przez okno… Otóż zbadano ten temat i wyszło, że dawne „diakonisy” nie były wyświęcane, nie otrzymywały sakramentu święceń. Tak więc nawet sprawa diakonatu została zamknięta.

A teraz, sam fakt powiedzenia, że potrzeba innej komisji do zbadania tej sprawy to oczywiście pójście drogą otwarcia sakramentu święceń dla kobiet. Trzeba żeby ludzie przyzwyczaili się do diakonatu kobiet. Widać zresztą już od Soboru Watykańskiego II ożenionych diakonów, którzy kontynuują życie małżeńskie, co nigdy wcześniej nie istniało w Kościele katolickim łacińskim. Już widać diakonów z żonami. Wkrótce będzie widać kobiety diakonów. Celem jest powiedzenie, że sakrament święceń nie jest nie do pogodzenia z płcią kobiecą. Następnym etapem będą święcenia kapłańskie, następnie biskupie, dla kobiet.

R.: Ale wydaje mi się, że już za Jana Pawła II Watykan pozwolił, aby dziewczęta przystępowały do ministrantury.

Xiądz F.R.: Tak, jest to całkowicie oficjalne, nie jest to nadużycie liturgiczne. Bergoglio wprowadził jeszcze jedną małą nowość, wprowadzając kobiety i niechrześcijan do ceremonii obmycia nóg w Wielki Czwartek, aktu liturgicznego, podczas którego dwanaście osób ma przedstawiać dwunastu apostołów. Jest to zresztą całkowicie zgodne z nowoczesną ideą równości i niedyskryminacji.

R.: A to sprzyja powszechnej apostazji. W Stanach Zjednoczonych, na przykład, w listopadzie 2013 roku, stan Illinois zatwierdził „małżeństwo” homoseksualne. Czyny i słowa publiczne Bergoglio wywołały odwrócenie się „katolickich” członków Izby, którzy oparli się na słynnym „kim jestem, aby osądzać?” Franciszka, aby porzucić swój sprzeciw wobec domniemanego małżeństwa zboczeńców?

Xiądz F.R.: Doprawdy uderzające jest stwierdzenie tego, że wszyscy ci, którzy chcą rozwalić moralność chrześcijańską opierają się na Bergoglio i tego, że nigdy się ich nie wypiera. Lewicowemu dziennikarzowi Scalfariemu powiedział, że każdy ma słuchać się swojego sumienia, idei dobra i zła, które każdy sobie tworzy. Otóż, oczywiste jest, że każdy ma się słuchać swojego sumienia, ale sumienia oświeconego, kształtowanego, prowadzonego przez doktrynę chrześcijańską. Wołano, że to fałszerstwo, opierając się na tym, że Scalfari być może źle spisał słowa Franciszka. Ten ostatni nigdy nie wydał żadnego sprostowania co do wypowiedzenia tych słów. Nawet została opublikowana książka po tych wywiadach i nazwisko Bergoglio widnieje jako nazwisko współautora. Nie ma więc żadnej wątpliwości co do rzeczywistości tych wypowiedzi.

R.: Czy porozumienie między FSSPX i modernistycznymi okupantami Watykanu wydaje się Xiędzu bliskie, jako że wiele etapów zostało już osiągniętych? Ostatni właśnie został dopełniony: w liście Misericordia et misera z 21 listopada 2016, na zakończenie „roku miłosierdzia”, w sposób stały, a nie tylko ograniczony w czasie, udzielił Franciszek możliwości kapłanom FSSPX ważnego i godnego udzielania rozgrzeszenia. Oto tłumaczenie tekstu opublikowanego po włosku: „odpowiadając na potrzeby wiernych, Ojciec Święty, ufny w dobrą wolę ich kapłanów, aby osiągnęli, w Bożą pomocą, pełną komunię z Kościołem katolickim, ustala, że ci, którzy uczęszczają do kościołów obsługiwanych przez kapłanów Bractwa Św. Piusa X mogą ważnie i godnie otrzymać sakramentalne rozgrzeszenie”.

Xiądz F.R.: Wytrych polegał na ukryciu tego, że kropkę już postawiono. Słynne porozumienie, myślę, zostało już zawiązane. 5 czerwca 2015 FSSPX już otrzymało od modernistów prawo osądzania w pierwszej instancji swych własnych podwładnych, czego nie można robić, jeśli się nie ma jurysdykcji; 17 marca 2015 zostało uznane przez diecezję Buenos Aires jako stowarzyszenie na prawie kościelnym, kanonicznie erygowane, 1 września 2015 otrzymało władzę spowiadania i rozgrzeszania, podczas roku zwanego rokiem miłosierdzia, a oto od 21 listopada ta władza zostaje na stałe, co jest obiektywnie udzieleniem FSSPX jurysdykcji zwyczajnej. Niedawno, 22 czerwca, z okazji święceń w Zaitzkofen w Niemczech, zostało oficjalnie autoryzowane do wykonywania święceń kapłańskich (o tym mówił w lipcu bp de Galarreta – przyp. PA), jako że FSSPX już jest uznane.

Nie pozostaje nic innego jak tylko dać mu oficjalne ramy prałatury personalnej i publicznie ogłoszenie tego tym, którzy jeszcze tego nie zrozumieli. Postąpiono w ten sposób, aby uniknąć trudności, których się doznało w przeszłości: uniknąć pojawienia się silnego sprzeciwu publicznego wobec porozumienia, po prawej ze strony antypogodzeniowej frakcji w FSSPX a po lewej ze strony modernistów wrogo nastawionych wobec porozumienia z lefebrystami. Ta strategia okazała się bardzo skuteczna i całkowicie w stylu Bergoglio: niech teologowie się spierają, podczas gdy człowiek Kościoła (czy ten, który zajmuje jego miejsce), w praktyce, idzie do przodu.

R.: Ale zatem jest się całkowicie w ramach „porozumienia praktycznego”, które Bractwo przez lata potępiało i co publicznie wyrzuciło opactwu w Le Barroux, Instytutowi Dobrego Pasterza, Campos?

Xiądz F.R.: Co do faktów nie ma żadnej różnicy między tymi grupami i FSSPX.

R.: Ale Bractwo zawsze mówiło, że nie uznaje jeszcze Soboru Watykańskiego II.

Xiądz F.R.: Tak, ale u modernistów można myśleć co się chce. Nawet bp Fellay powiedział, że zgadza się z Soborem Watykańskim II w 99% w wywiadzie z czerwca 2001 dla dziennika „La Liberté” z kantonu Valais (wspomniałem o tym tu – przyp. PA). Od dawna ton się zmienił i zmieni się jeszcze bardziej. Od pewnego już czasu we Włoszech FSSPX nie błogosławi już małżeństw, to kapłan diecezjalny ma to robić; nie udziela już warunkowego bierzmowania tym, którzy je otrzymali w nowym rycie, ani nie wyświęca warunkowo tych, którzy zostali wyświęceni w nowym rycie (sytuacja jest taka sama w Polsce – przyp. PA). We włoskim piśmie „Si, si, no, no” napisano, że reforma liturgiczna sakramentów jest ważna i prawowita. Faktycznie, sprawy się szybko zmieniają.

R.: Ale czy pismo „Si si no no” nie jest raczej na linii sprzyjającej „Oporowi” bpa Williamsona?

Xiądz F.R.: Tak, jest to tym bardziej znamienne. Ci, którzy twierdzą, że stawiają opór uznają nową liturgię za prawowitą. Bp Williamson mówi, że można słuchać nowej mszy [podczas wykładu wygłoszonego 28 czerwca 2015 w stanie Nowego Jorku – przyp. red.], czego nie mówiono w latach siedemdziesiątych. Pewna anegdota: 30 listopada bp Williamson wygłosi wykład o modernizmie w Rzymie, a ze wszystkich dostępnych sal wybrał salę kościoła amerykańskiego, episkopalnego, Rzymu. To zaskakujące.

R.: 27 listopada organizuje Xiądz w Paryżu wykład o wojnach religijnych (zob. odpowiednią rubrykę na stronie internetowej co do szczegółów praktycznych – przyp. redakcji). Czy jest to zwrócenie uwagi na to, co się dzieje z Bergoglio z jego zbliżeniem z luteranami?

Xiądz F.R.: I tak i nie. Z pewnością istnieje związek bieżący z tą rocznicą reformy, a raczej rewolucji protestanckiej. Ale to więcej, niż tylko to. Głosimy wykłady we Włoszech i we Francji, które mają być seminariami formacji doktrynalnej, niekoniecznie co do najściślejszych spraw bieżących, dla ochrzczonego, wojującego katolika, w dziedzinie społecznego panowania Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Wojny religijne to nie tylko historia, pozwala to także podjąć kwestię stosunku między Kościołem a Państwem. Będą trzy wykłady. Pierwsza część historyczna, druga część bardziej doktrynalna, dotycząca dopuszczalności użycia siły w obronie Wiary, negowanej przez ‘polityków’ XVI wieku i filozofów XVIII wieku, i trzeci wykład, który dotyczy modernistycznych błędów w tym temacie. Jednym z tematów najczęściej podejmowanych przez modernistów, zwłaszcza podczas spotkań w Asyżu, jest to, że wszystkie religie są religiami pokoju oraz że pomysł, by mogły zachodzić motywy religijne dla wojny jest diabelski. Będziemy się starali rozróżnić to, co jest prawdziwe od tego, co jest fałszywe w tym twierdzeniu, świadomi, że będziemy szli pod prąd zwyczajowej opinii.

Słowa zebrane przez Hieronima Bourbon,
18 listopada 2016

Z języka francuskiego tłumaczył Pelagiusz z Asturii. Źródło: strona Instytutu Matki Dobrej Rady. O Instytucie Matki Dobrej Rady można przeczytać po polsku tutaj.

2 comments on “Fragment wywiadu z x. Franciszkiem Ricossą dla pisma „Rivarol” (18 listopada 2016)

  1. czeechuw pisze:

    Szanowny Panie, ostatnio nieco zaskoczyły mnie reakcje ze strony pewnych sedewakantystów na opublikowane niedawno przez kilku „kardynałów” „wątpliwości”, które, zdaniem tych pierwszych, jak najbardziej stać się mogą początkiem schizmy i podziału Kościoła posoborowego na dwa odłamy, co współgra niejako z nawoływaniami przez niektórych lefebrystów do zwołania niedoskonałego soboru celem obalenia Bergoglio. Osobiście dostrzegam w tym na razie grubą przesadę: owi „kardynałowie” posądzają Franciszka w najlepszym razie o błąd (herezję) w nauczaniu niebędącym ex-cathedra, zatem nie zamierzają składać go z urzędu, tylko, co najwyżej, pouczyć wszystkich o jego błędzie i wciąż uznawać za ważnego papieża „błądzącego” (papieża-heretyka?), w przeciwieństwie nawet do co poniektórych ważnych lefebrystów uznających już Bergoglio za papieża-heretyka jawnego, publicznego, zatwardziałego i formalnego, jednakże mogącego być usuniętym z urzędu tylko przez jakiś sobór.
    Wszystko to jest tragikomiczne: nawet gdyby Franciszek ogłosił heretycki dogmat, większość lefebrystów nie uznałaby by go za nauczanie ex cathedra, ponieważ „papież w takim wypadku nie może się mylić”, dlatego w jakiś sposób nie byłoby to wówczas nic związanego z „ex cathedra”, nawet pomimo wyraźnej intencji Bergoglio. Tym sposobem „papieżem” mógłby zostać i antychryst, któremu przecież zapewne zdarzyłoby się powiedzieć coś prawdziwego, a resztę by się „przesiało”. Jeden grupa poczytywałaby ową osobę za papieża mylącego się (skandalicznie) w omylnym magisterium zwyczajnym (papieża-heretyka?), którego nie można usunąć, bowiem papież jest omylny w sprawach wiary w tymże magisterium, druga zaś apelowałaby o zwołanie soboru celem obalenia papieża-heretyka (pytanie tylko czy heretyka „ex cathedra” czy „zwyczajnego”?). Lecz co by się stało, gdyby wszyscy hierarchowie z jakichś powodów nie mogli lub nie chcieli udać się na sobór i kto w ogóle miał by autorytet zatwierdzenia potencjalnego niedoskonałego soboru za ważny, a także co poradzić z obrzuceniem przez papieża-antychrysta klątwą wszystkich nieposłusznych biskupów? A więc papieżem podług myśli lefebrystów może być jegomość ogłaszający co dzień ex cathedra bluźniercze „dogmaty” o, na przykład, szatanie jako dobrym aniele walczącym o ocalenie człowieka przed perwersjami zbrodniczego Boga. Pytanie – jak zdrowy na umyśle człowiek może wierzyć w takie brednie?

    • Szanowny Panie,

      To wszystko jest bardzo tragikomiczne, w pewnym sensie, to prawda. Ale na nieszczęście wiele dusz jest przez to śmiertelnie zagrożonych.

      Tym większa więc odpowiedzialność FSSPX, które uwiarygadnia tego ohydnego człowieka (F1).

      Co zaś się tyczy schizmy, wspominałem o tym już na początku 2014 roku, gdy kard. Burke przebąkiwał, że nie podoba mu się Evangelii gaudium. Wyśmienita strona Novus Ordo Watch prorokuje schizmę od samej chwili abdykacji Benedykta XVI.

      Uważam, że do takiej schizmy może dojść, ale na razie te wszystkie znaki jej wcale nie zapowiadają dokładnie z tych samych powodów, które Pan przytacza. I tak uzna się, że to wszystko nie jest „nieomylne” ani nie wyczerpuje znamion nieomylności, więc proszą tylko o wyjaśnienia, które i tak sami dają. To po pierwsze.

      O tym, że lefebryści są zwolennikami soboru niedoskonałego nie wiedziałem. W każdym bądź razie są już na równi z indultowymi zgromadzenia faktycznie uznani przez władzę Novus Ordo, więc nie wiem, na co byłby im taki sobór, skoro i tak robią to, co robili, mniej więcej, oczywiście, bo akcenty się trochę pozmieniały.

      Inaczej się ma rzecz z sedewakantystami przyjmującymi tezę z Cassiciacum. W oparciu o różne przesłanki teologiczne taki niedoskonały sobór (niedoskonały czyli nie zwołany przez Papieża, bowiem Papieża nie ma) złożony z duchownych mających tytuł do jurysdykcji, którzy uprzednio wyparli się swoich modernistycznych błędów (porzucenie całkowite doktryn soborowych i wszystkich reform zeń wynikających) mógłby wysunąć kanoniczne upomnienia wobec delikwenta i ewentualnie go potępić, a następnie wybrać kolejnego Papieża. Warunkiem oczywistym (tak oczywistym, jak prawdy wiary) jest całkowite odrzucenie Soboru Watykańskiego II i reform zeń wynikających, to jest jasne.

      Tego warunku jednak nie wydają się akceptować ani indultowcy, ani lefebryści, ani wszelkiej maści konserwatywni novusordowcy, dla których Sobór Watykański II jest faktem, jest w 99% katolicki, do przyjęcia (dixit sam bp Fellay!), więc należałoby poprawiać reformy w ruchu „hermeneutyki ciągłości”, jak mawiał BXVI czy w „świetle Tradycji”, jak mawiał JPII, abp Lefebvre, a za nimi FSSPX (choć raz tak mówią, raz nie, ale to już inna sprawa).

      W każdym bądź razie po ludzku jest to wszystko nieciekawe, ale u Boga nie ma nic niemożliwego. Na pewno jednak Burke i spółka nie zrobią nic dobrego, a najwyżej podzielą modernizm na High Church indultolefebrystów i tych purytanów bergogliańskich.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

Zostaw komentarz