Dziewczęta na uniwersytecie

Tak z okazji zbliżającego się roku akademickiego. Niestety, łatwiej w niektórych przypadkach (gdy dana natura kobieca jest usposobiona do tego), przy pracy i kierownictwie mądrej osoby, usunąć zgubne skutki tego, o czym pisze Ekscelencja, niż przekonać nowoczesnego liberała do argumentów przedstawionych przezeń.

Pelagiusz z Asturii

Dziewczęta na uniwersytecie
Emancypacyjna miska soczewicy (Rodz. XXV, 29-34)
Winona, 1 września, 2001

bishop_williamson_sittingDrodzy Przyjaciele i Dobroczyńcy:

Kanadyjczycy wydają mi się uderzająco uprzejmymi ludźmi, i „uderzająco” to właściwe słowo! Dziesięć lat temu w Kanadzie zadano mi niewinne pytanie o to, czy kobiety powinny nosić spodnie. Jakieś dziesięć tygodni temu, również w Kanadzie, zapytano mnie, czy dziewczę może pójść na konserwatywny uniwersytet Novus Ordo. Odpowiedź na drugie pytanie może być równie kontrowersyjna, jak na to pierwsze: z wszelkich przyczyn naturalnych, prawie żadna kobieta nie powinna iść na studia.

Właściwy powód jest taki sam jak w kwestii błędności noszenia przez kobiety spodni (tekst a propos – przyp. PA): defeminizacja kobiet. Prawdziwą przyczyną w obu sprawach jest to, że rewolucyjny mężczyzna zdradził współczesną kobietę; jako że nie jest już ona szanowana i kochana za bycie kobietą, stara się zrobić z siebie mężczyznę. Odkąd współczesny mężczyzna nie oczekuje od niej tego czego chciał od niej Bóg, kobieta mści się ingerując we wszystkie sprawy, do których został przeznaczony mężczyzna. Czego innego można było się spodziewać? Współczesny mężczyzna może obwiniać tylko siebie.

Istotnie, dopiero w najnowszych czasach kobiety zaczęły marzyć o uczęszczaniu na uniwersytety, ale obecnie pomysł ten stał się tak popularny, że nawet katolicy, których wiara stoi na straży natury, mogą mieć trudności z dostrzeżeniem tego problemu. Jest jednakże wskazówka w kierunku normalności: każdy katolik, który choćby w najmniejszym stopniu szanuje Tradycję, uznaje, że kobiety nie mogłyby być księżmi – czy może on zaprzeczyć, że jeśli nawet nieliczne kobiety poszły na uniwersytety, to jednak prawie żadna z nich nie chciała zostać kapłanem? Niestety, kobiety chodzące na studia są częścią całego zmasowanego ataku na stworzoną przez Boga naturę, który charakteryzuje nasze czasy. To, że dziewcząt nie powinno być na uniwersytetach wynika z samej natury uniwersytetów oraz natury dziewcząt; prawdziwe uniwersytety są dla idei, idee nie są dla prawdziwych dziewcząt, więc uniwersytety nie są dla prawdziwych dziewcząt.

NATURA UNIWERSYTETÓW

Zacznijmy od pojęcia prawdziwego uniwersytetu. Tak jak określił to Kardynał Newman w swoim dziele zatytułowanym „Idea uniwersytetu”, jest to „miejsce przekazywania uniwersalnej wiedzy” W tym sensie uniwersytety były dziełem Kościoła katolickiego w wiekach średnich i jak znakomicie przypomina Kardynał, teologia zajmuje tam zaszczytne miejsce, jako że jest nauką poświęconą Istocie Najwyższej . Wobec tego, może ona wyznaczać właściwe miejsce dla każdej innej nauki. Tak więc prawdziwy uniwersytet jest miejscem przekazywania wszechstronnej nauki o rzeczywistości, która podlega zwierzchnictwu królowej nauk: teologii katolickiej To właśnie dzięki wartościom tych nauk i zapotrzebowaniu na nie w teologii, Kościół Katolicki zawsze dąży do zakładania uniwersytetów i tylko on potrafi stworzyć prawdziwe uniwersytety, kierując wszelkie nauki ku chwale Boga oraz ku zbawieniu dusz.

W związku z powyższym, należy zadać pytanie jaką godnością królewską może cieszyć się nauka wykładana przez teologów Novus Ordo, nawet tych konserwatywnych. Zazwyczaj jest tak, że „konserwatywni” katolicy, którzy porzucili Tradycję, są w posiadaniu złej wiary, a więc będą też złymi wykładowcami. Ci natomiast, którzy nigdy nie poznali Tradycji, będą nieuświadomionymi, a więc również złymi nauczycielami. W obu przypadkach będą starać się „uratować” młode dziewczę od niebezpieczeństwa „schizmy”, bądź „ekskomuniki”. Dlatego, tradycyjna katoliczka podporządkowująca się woli „konserwatywnych” nauczycieli będzie musiała, w celu zachowania swej wiary, włożyć wiele wysiłku, by stawiać opór ludziom, których Bóg wyznaczył (a którym rodzice zapłacili), aby jej przewodzili. W ten sposób, będzie ona umyślnie przeciwstawiać się wierze katolickiej i jej prawdziwiej kobiecej naturze, a jedna z tych rzeczy niemal na pewno ucierpi.

Z królewskiej godności teologii wynika również, że nasza demokratyczna era, odrzucająca Boga i detronizująca teologię, robi z uniwersytetów nonsens. Z pewnością. Wszędzie wokół nas można dostrzec „uniwersytety”, które są o wiele gorsze od domów publicznych, ponieważ demokratyczna „równość” nie tylko bezkrytycznie gromadzi w nich różnych chłopców i dziewczęta, których bardzo mało, bądź wcale nie interesuje zdobywanie wiedzy, wobec czego studiowanie nie będzie stało na pierwszym miejscu, ale również, poprzez przemilczenie teologii i wyśmianie filozofii, deprawuje najwyższą część natury młodych ludzi – ich umysły – w wyniku pozostawienia ich niższej natury bez środków do oparcia się tej celowo zaprowadzonej swobodzie seksualnej. Wystarczy przyjrzeć się dziś jakiemukolwiek kampusowi „uniwersyteckiemu” – nieudolni niemężczyźni i bezwartościowe niekobiety, dla których najszlachetniejszą rozrywką jest gra w palanta.

Takie „uniwersytety” stworzone, aby buntować się przeciw Bogu i naturze, ścierają na proch wiarę tych młodych ludzi (o ile ją mają), ich moralność oraz zdrowy rozsądek. Biedni rodzice. Jednak oni drwią sobie z Boga, a z Boga nie można szydzić. Oczywiście żadnego chłopaka, ani żadnego dziewczęcia nie powinno się wysyłać na taki „uniwersytet”. Należy teraz udowodnić, że nawet na przyzwoity uniwersytet, gdyby taki istniał, nie powinny być posyłane żadne, albo prawie żadne, dziewczęta. Wynika to z nadanej im przez Boga natury. Jest ona całkiem różna od natury chłopców, co jest zresztą przeciwne forsowanej dziś propagandzie.

NATURA DZIEWCZĄT

Aby uchwycić pojęcie kobiecej natury, pozwólcie mi odnieść się do Doktora Kościoła Powszechnego, Św. Tomasza z Akwinu, oddalonego o trzy czwarte tysiąclecia od naszych burzliwych czasów. Wszystkie trzy powody, które podaje w swojej Sumie Teologicznej (IIa-IIae, 177, 2), traktujące o tym dlaczego kobieta nie może nauczać publicznie w Kościele, mogą być również wykorzystane do wyjaśnienia dlaczego nie może ona nauczać, ani uczyć się na publicznym uniwersytecie. Po pierwsze, zdaniem św. Tomasza, nauczanie należy do zwierzchników, a kobiety nie mogą stać nad mężczyznami, lecz muszą być im podporządkowane (Rodz. III, 16). Po drugie, kobiety wstępujące na stanowiska nauczycielskie mogą łatwo rozpalić męskie pożądanie (Ekli. IX, 11). Po trzecie, „Kobiety przeważnie nie odznaczają się mądrością na tyle, żeby im bez obawy można było powierzyć publiczne nauczanie.”

Aby pojąć te trzy powody, pozwólcie, że cofniemy się pięć tysiącleci, do Adama i Ewy. Jako że słowo „natura” wywodzi się z łacińskiego słowa „narodziny”, to aby przestudiować naturę jakiejś rzeczy należy wrócić do jej narodzin. Ewa została stworzona przez Boga, aby być „pomocą” dla Adama (Rodz. 11, 18). Miała mu nie pomagać, mówi św. Tomasz z Akwinu, w żadnej innym zadaniu jak tylko w rodzeniu się (lub rozmnażaniu), ponieważ w każdej innej pracy mężczyźnie najodpowiedniej pomoże inny mężczyzna. Wynika to z tego, że natura kobiety jest istotnie usposobiona do macierzyństwa, a więc we wszystkich rzeczach tyczących się macierzyństwa stoi ona wyżej niego, a we wszystkich pozostałych jest jego podwładną, i w żadnej z rzeczy, w których obie płci się uzupełniają, nie są sobie równe.

Dlatego, aby przyciągnąć mężczyznę w celu zawarcia małżeństwa i zostania matką, wyżywienia i wychowania dzieci oraz zatrzymania przy sobie ich ojca, potrzebuje ona wyższych darów odczuwania i instynktu, jak np. wrażliwości, taktu, przenikliwości, czułości itd. Wszystkie z nich odpowiednio wpłyną na jej umysł i to właśnie dlatego żaden mężczyzna nie pojmie tego jak działa umysł jego żony! Aby wydać następne pokolenie, tj. zapewnić nic innego jak przetrwanie i kontynuację rodzaju ludzkiego, Bóg zaprojektował jej umysł w taki sposób, by działał na uzupełniającej i innej od umysłu jej mężczyzny zasadzie. Jego umysł nie jest zaprojektowany, by rządziły nim uczucia, lecz przeciwnie: aby on je kontrolował. W ten sposób, jego uczucia mogą być niższe w stosunku do tych kobiecych, ale jego umysł stoi wyżej. Dzięki posiadaniu rozumu, który wśród istot ludzkich jest przeznaczony do rządzenia, otrzymuje on władzę nad kobietą (Rodz. II, 16). Można to zobaczyć np. za każdym razem, gdy ona ucieka się do niego, aby nie stracić kontroli nad swoimi uczuciami.

Analogicznie, jeśli ona ma poczucie rodziny (i przepada za rozmawianiem o tym), on zwraca się ku światu wokół nich i chce nad nim panować (Rodz. II, 15, 19, 20). Podczas gdy ona jest ukierunkowana na ludzi, jego kierunkiem jest rzeczywistość. Jak często kobiety oddalają się od rzeczywistości na korzyść rodziny! – „Jesteś przeciwko piciu alkoholu? Atakujesz mojego męża!” To leży w kobiecej naturze i dlatego nie można z niej drwić. Tak więc gdy ona jest w domu królową uczuć, on musi być w nim królem rozsądku. Musi zatem kochać ją i wysłuchiwać, ona zaś ostatecznie musi być mu posłuszna, ponieważ jest on obdarzony szerszym spojrzeniem i rozsądkiem (Ef. V 22, 25; Kol. III, 18, 19).

PIERWSZY POWÓD

Do czego wzywają uniwersytety? Podczas gdy na nowoczesnym „uniwersytecie” wszyscy mężczyźni wyznają zasadę „jeśli coś jest przyjemne, zrób to”, co wyjaśnia zdominowanie ich, wedle ich woli, przez kierujące się uczuciami kobiety; na prawdziwym uniwersytecie jest przeciwnie: każdy kieruje się tam rzeczywistością, co jest prerogatywą mężczyzny. Kobieta może myśleć w ten sposób, bądź w udany sposób imitować posługiwanie się ideami, ale nie będzie ona wtedy myśleć w sposób właściwy dla kobiety. Nie da się uniknąć dylematu: nie może ona przyjąć męskiego sposobu myślenia bez rozdarcia swojej najgłębszej natury. Czy taka prawniczka sprawdziła swoją fryzurę tuż przed wejściem do sądu? Jeśli tak, jest roztargnionym prawnikiem. Jeśli nie, jest wypaczoną kobietą.

Co więcej, przyjmując uniwersytecki sposób myślenia tworzy się liderów, ponieważ prawdziwi studenci zastanawiali się nad mniej lub bardziej uniwersalną rzeczywistością. Kardynał Newman może spierać się nad tym czy wykształcony intelekt jest celem w samym sobie, ale jeśli Matka Kościół od zawsze zakładała uniwersytety, czyż nie robiła tego ponieważ elita wszechstronnie wykształconych umysłów, które przyjmowały naukę kierując się zawsze prawdziwą wiarą, zawsze pomoże wielu duszom w drodze do nieba? Ale kobiety nie są ani przeznaczone, ani uzdolnione, aby stawać się liderami. Dlatego dziewczęta nie mogą uczęszczać na uniwersytety. Dla królowej Izabeli Katolickiej Hiszpania była rodziną, ale nigdy nie podjęła ona studiów! Podobnie z Teresą z Ávili, Katarzyną ze Sieny, albo Joanną d’Arc.

Ujmując rzecz konkretnie, jeśli dziewczę poświęca kilka lat swojej młodości oraz sporą sumę pieniędzy swoich rodziców, aby zdobyć wykształcenie uniwersyteckie, a szczególnie takie na przyzwoitym poziomie, czy łatwo jej będzie podporządkować się mężowi, szczególnie jeśli on nie otrzymał takiego wykształcenia? I czyż nie będzie się ona z nim spierać, nawet jeśli je ma? I jeśli posiada ona tenże „stopień naukowy”, czyż nie pomyśli sobie o wielorakich poniżeniach bycia „uwiązaną do garów” (Biskup używa tu anglojęzycznej figury retorycznej „barefoot and pregnant” [boso i w ciąży] − kobieta nie powinna pracować poza domem [w domu nie potrzebuje butów] i powinna mieć dzieci – przyp. PA)? A jeśli jest „absolwentką”, to czy nie będzie starała się być kimś więcej niż tylko „kurą domową” (Kolejna figura retoryczna: „vegetable at the-kitchen-sink” [warzywo przy kuchennym zlewie] – przyp. PA)? I jeśli założenie rodziny sprawia, że na słuszny sposób zapomina ona o „kończeniu studiów”, „stopniach naukowych” oraz o „uniwersytecie”, dlaczego miałaby ona tam w pierwszej kolejności iść? Dylemat jest nieunikniony: jeśli zajmie się głównie studiowaniem, to albo będzie zmagać się ze swoimi emocjami, albo uszkodzi swój potencjał do macierzyństwa – wnioskiem jest to, że nie powinna tam iść.

DRUGI POWÓD

Przechodzimy do drugiego powodu podanego przez Św. Tomasza: rozpalanie pożądania. Powiedziałem już wystarczająco o dzisiejszych koedukacyjnych domach publicznych. To, co się stanie jeśli masa chłopców i dziewcząt zostanie wrzucona razem do miejsca gdzie zakazana jest nawet wzmianka o Bogu jest oczywiste dla powszechnego zdrowego rozsądku, ale to nie jest jeszcze cała historia!

Przypuśćmy, że przyzwoite dziewczę może znaleźć przyzwoity uniwersytet, który kształtuje umysły szeroko pojętej elity chłopców, mających stać się przywódcami w jutrzejszym świecie. Jeśli jest ona wystarczająco inteligentna, by studiować, czyż nie wykaże się błyskotliwością na tyle, aby domyślić się, że nawet jeśli nie chce rozpraszać chłopców, to i tak będzie to robić? Ten argument nie ma wyjątków. Jeśli jest więc tak przyzwoita, to czyż nie powinna wycofać się z rozpraszania przyszłych przywódców, których ona i społeczeństwo będzie niebawem potrzebować? Nie można by w takim razie stwierdzić, że im bardziej przyzwoity uniwersytet, tym bardziej powinna się od niego oddalać? Czy można sobie wyobrazić jakąś kobietę biorącą udział w Dialogach Platona? Nawet Najświętsza Dziewica Maryja nie brała udziału w Ostatniej Wieczerzy. Obecność dziewcząt na uniwersytetach jest podwójnym źródłem zamieszania, zarówno przez zajmowanie się tym, do czego nie zostały powołane, jak i przez rozpraszanie chłopców w wykonywaniu czynności, do których zostali oni stworzeni.

Na każdym prawdziwym uniwersytecie, wartościowi studenci nie chcą być rozpraszani przez dziewczęta. To są właśnie potencjalni mężowie, o których będą się ubiegać prawdziwie inteligentne dziewczęta. Właśnie dlatego nawet naprawdę inteligentne dziewczęta nie powinny iść na uniwersytety.

TRZECI POWÓD

Istotnie – trzeci argument św. Tomasza – „kobiety przeważnie nie odznaczają się mądrością na tyle, żeby im bez obawy można było powierzyć
publiczne nauczanie”. Jest tak, ponieważ mądrość kobiety w sprawach rodziny jest bezcenna, pochodzi prosto od Boga, ale jest to mądrość, która obejmuje tylko część rzeczywistości.

Sposób myślenia kobiety jest subiektywny, skierowany do wewnątrz, intuicyjny, konkretny, myśli ona na małą skalę i ma dar do zajmowania się szczegółami. Myślenie uniwersyteckie musi być obiektywne, skierowane na zewnątrz, racjonalne, abstrakcyjne, na dużą skalę, odwołujące się do wielkich zasad. Jej myślenie kieruje się sercem. Myślenie uniwersyteckie może kierować się jedynie głową. Kiedy profesor wykłada na uniwersytecie, student będzie słuchał i wyciągał naukę z tych słów, a dziewczę będzie słuchać i uczyć się przez osmozę. Będzie musiała słuchać słów z wysiłkiem, ponieważ jej uwaga będzie skupiona gdzie indziej – zazwyczaj na chłopcach. Z wrodzoną sobie potulnością i posiadając być może nieprzeciętne zdolności intelektualne, będzie w stanie udanie imitować dobrego studenta, a szczególnie jeśli będzie chciała przypodobać się konkretnemu profesorowi płci męskiej. Również w tym przypadku nie można z niej kpić, jako że została stworzona przez Boga, aby cieszyć i przyciągać – swojego męża. Taka rzucająca się w oczy studentka rzadko będzie jednak pojętnym uczniem, ponieważ Pan Bóg stworzył jej serce i umysł do całkiem innych zadań. Dziewczęta, czy chcecie spędzić tak dużo waszego czasu i wydać tyle pieniędzy waszych rodziców na coś, do czego prawie na pewno nie wyznaczył was Bóg?

OBIEKCJE

Ależ Papież Pius XII zachęcał was, abyście robiły co w waszej mocy będąc zmuszone żyć w świecie? Być może chciał zrobić co się dało w ówczesnej złej sytuacji w latach 50 i 60, kiedy miał nadzieję, że kobiety zaprowadzą kobiecość w sferze publicznej. Niemniej, [co wynika] z definicji: „kobiecy” i „publiczny” jest to sprzeczność wewnętrzna (contradictio in terminis – przypis PA). Pięćdziesiąt lat po tamtych wydarzeniach, kto zaprzeczy, iż sfera publiczna zdefeminizowała kobiety? Jak powiedział mój przyjaciel: „Kobiety miały możliwość podjęcia pracy jedynie jako pielęgniarki i nauczycielki, co wykonywały dobrze. Obecnie nie potrafią wykonywać także tych zawodów!”

Najwyższy czas, aby katolicy zaczęli iść pod prąd i przeciw światu! Europa, centrum chrześcijaństwa, rozpada się, ponieważ europejskie dziewczęta przyzwyczaja się do chodzenia na „uniwersytety” oraz do „odkładania” posiadania dzieci. Kobieta i rodzina są w rozpaczliwym kryzysie – czy my także chcemy iść za świniami w przepaść (por. św. Mat. VIII, 32, św. Mar. V, 13, św. Łuk. VIII, 33 – przyp. PA)?

Mężczyźni nie są jednak dziś usposobieni do przewodzenia, ale czy wy musicie iść na uniwersytety i zająć ich miejsce? Nie możecie zająć ich miejsca!!! (Wyjątek potwierdza regułę). Dziś zaledwie podążacie za nimi na „uniwersytety”, a już jutro będziecie je za nimi opuszczać. Musicie wszelkimi sposobami zacząć zachowywać się jak matki, robić to do czego przeznaczył was Bóg, bo On może przywrócić wam z góry męskich przywódców oraz męża, którego potrzebujecie i o którego się modlicie, a którego zgodnie z naturą rzeczy nie możecie sobie wywalczyć od dołu. Nie możecie odnowić Bożego porządku poprzez łamanie go. Stańcie za swoimi mężczyznami! Będąc za nimi macie ogromną siłę, żeby inspirować i prowadzić. Będąc z przodu jedynie uczynicie ich jeszcze bardziej nieodpowiedzialnymi, niż kiedykolwiek byli…

A co z dominikańską szkołą dla dziewcząt w Idaho? O ile Św. Tomasz z Akwinu nie aprobuje kobiet nauczających publicznie, o tyle zgadza się, by nauczały prywatnie, innymi słowy w domu, bądź „w domowych warunkach”. Uniwersytet nie może przypominać domu, ale mądre matki mogą prowadzić gimnazjum dla dziewcząt, które wygląda jak dom. Spójrzcie na załączoną do listu broszurkę, która zachęca do wspierania zakładanych przez Dominikanki szkół podstawowych i gimnazjów we Francji.

Zapytacie skąd znajdą się nauczycielki do gimnazjów, jeśli dziewczęta nie będą chodziły na uniwersytet? Nie jest on potrzebny, aby przekazać to czego muszą się nauczyć dziewczęta w tym wieku, na przykład: „zarządzanie domowym budżetem, prowadzenie domu, opieka nad dziećmi i ich edukacja, duchowe i społeczne przygotowanie do małżeństwa” – ponadczasowy list Piusa XII do Światowej Unii Katolickich Organizacji Kobiet z 24 lipca 1949 roku. Oczywiście jeśli prawo danego kraju wymaga, jak np. obecnie we Francji, by kobiety zakładające szkoły dla dziewcząt posiadały wykształcenie uniwersyteckie, to w takim wypadku obecność niektórych kobiet na „uniwersytetach” staje się wyjątkową koniecznością. Jednakże wyjątki tworzą złe reguły!

A co możemy powiedzieć o koedukacyjnej uczelni Bractwa Św. Piusa X w St. Mary’s w stanie Kansas?      Jest to wciąż miejsce utrzymane w rodzinnej atmosferze, typowe dla starań prawdziwego Kościoła, który naucza prawdziwej wiary w sposób tak dogłębny, jak tylko jest to możliwe w tych trudnych okolicznościach, i ponieważ ta inicjatywa może się rozwinąć w przyszłości do prawdziwie uniwersyteckiego poziomu, pokładam nadzieję w Bogu, że ci chłopcy będą przewodzić, tworzyć nowy świat i dawać tak dobry przykład, że dziewczęta nie będą czuły już jakiejkolwiek potrzeby, by studiować.

Zapytacie co mają robić w tym czasie dziewczęta, które są pojętne, ale jeszcze nie gotowe, aby wyjść za mąż? Pozwólmy, by trochę pomyślały: po pierwsze, aby pojąć jakimi stworzył je Bóg i do jakich ról je przeznaczył; po drugie, aby prosiły Boga w modlitwie o prawdziwych mężczyzn dla nas wszystkich; po trzecie, by czytały w domu na własną rękę (na przykład Jane Austen, klasyczny przykład tego jak wiele może zrobić kobieta zajmująca się domem); po czwarte, aby obmyślić razem ze swoimi rodzicami kobiece miejsce i funkcjonować, gdzie mogą dojrzewać do czasu zamążpójścia. Albo, na miłość boską, niech pomyślą o powołaniu. Stare powiedzenie: „Zwykła kobieta jest kobietą raz, a zakonnica podwójnie”.

KONKLUZJA

Z tych właśnie powodów i z racji swej natury, dziewczęta nie mogą iść na uniwersytety. Gdzie zbłądził nowoczesny człowiek?

Jak stawia siebie człowiek na miejscu Boga, tak to ziemskie życie przysłania mu jakiekolwiek spojrzenie na życie pozaziemskie w Boga niebie czy piekle. Pycha człowieka uwalnia jego skłonność do korzystania z rozkoszy tego świata. Troska o siebie samego jest pierwsza, ale dzieci – choć nieświadomie – wymagają od rodziców i wynagradzają ich za zaparcie się siebie. Dlatego dzieci, poświęcenie i nagroda są wykluczone. Życie kobiety z natury skupia się wokół dzieci. W związku z tym, w szczególności życie kobiety staje się puste, tak jak jej dom, zwłaszcza jeśli warunki pracy zmuszają również jej męża opuszczania go. W nieunikniony sposób i ona pójdzie w ślad za nim w jego dziedziny, jak np. uniwersytet, gdzie jest ona skłonna narzucać żeńskie modele postępowania, które [tam] nie mają racji bytu, ale które są udaremniane w domu. Nie pozwoli na to, by jej istnienie pozostało bez znaczenia!

Jak ten list często przekonywał, takie rozrywanie rodziny, domu i rodziny stanowi zbyt poważne naruszenie Natury, by nowoczesny sposób życia mógł przetrwać. Mając mężczyzn na czele, katolicy, których wiara powinna dać im kontakt z Naturą, będą teraz w stanie mądrze dobrać środki zaradcze, zależnie od okoliczności. Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Mężczyźni, myślcie! Dajcie solidną podstawę Waszym domom. Dziewczęta, błogosławię Wam, Waszym rodzicom i wszystkim drogim czytelnikom.

Wasz w Chrystusie,
+Ryszard Williamson

Z języka angielskiego tłumaczył Czytelnik. Korekta i uwagi w tekście od Pelagiusza (jak zaznaczono). Źródło: Bishop Williamson’s Letters.

14 comments on “Dziewczęta na uniwersytecie

  1. Papierowy Organista pisze:

    Dzięki, Panie Pelagiuszu za piękny i katolicki tekst bpa Williamsona. Miód na moje katolickie (szowinistyczne wg. nowomowy) serce. Oczywiście wyemancypowane kobiety muszą taką logikę odrzucić i są zobowiązane obrazić się na bpa Williamsona. Idąc nieco wstecz. do XIX wieku, ruch emancypacji kobiet został „spontanicznie” zorganizowany przez wiadome siły, ponieważ zbyt mało mężczyzn głosowało na socjalistów. Socjalizm zaś jak ulał pasuje do duszy kobiety, toteż sukces socjalistów jest nieodzownie związany z prawem kobiet do głosowania. Do dzisiaj jeszcze „bardzo pobożne niewiasty” głosują posłusznie na lewicę (pobożną lub bezbożną), ze względu na „wrażliwość”. Wiem, co mówię, ponieważ na co dzień mam do czynienia z takimi „pobożnymi”. Te słowa bpa Williamsona w zasadzie dotyczą tego, czym się różni umysł kobiety od umysłu mężczyzny i są to różnice nie do przeskoczenia. Kobieta, która chce być jak mężczyzna MUSI zniszczyć swoją kobiecość. Tak samo mężczyzna, tylko odwrotnie. Heh, szkoda, że bp Williamson „jeszcze” nie jest sedewakantystą. Czekam z niecierpliwością.

    • Szanowny Panie,

      Wielka to szkoda, ale u bpa Williamsona jest to problem woli. Wie bardzo dobrze, na czym polega stanowisko sedewakantystyczne, w ostatnich nawet dwóch „Komentarzach Eleison” przyznaje wręcz (choć pośrednio), że sedewakantyści mają rację w oparciu o teologię przedsoborową.

      Ale kwituje nas tym, że ta przedsoborowa teologia nie ma dziś zastosowania.

      Problem woli. Niestety. A to trudniej przeskoczyć, niż ignorancję.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  2. pirnoki pisze:

    Co prawda, to prawda, choć stwierdzenie tego na niemalże jakimkolwiek dzisiejszym tak zwanym uniwersytecie zakończy się wysyłaniem „oszołoma i katola” do wariatkowa przez mężczyzn, a syczącą nienawiścią ze strony kobiet, pomijając represje ze strony wykładowców walczących z „psycholami” lub „faszystami”.

    • Szanowny Panie,

      Stwierdzenie tego w obecności niejednego tradycjonalisty (nawet wiernego FSSPX czy sedewakantysty) czy tradycjonalistki zakończy się w ten sam sposób.

      Niestety katolicyzm liberalny dosięgnął i wielu z ostatnich.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

      • ojciec Torquemada pisze:

        Wzorem walki z ,, liberalnym katolicyzmem” ( równie dobrze możemy mówić o ,, pobożnym komunizmie ” czy ,, tolerancyjnym rasizmie ” albo ,, dziewiczym homoseksualizmie” ) jest bez wątpienia śp. o. Pio z Pietrelciny-odmawiał on spowiedzi kobietom nieprzepisowo ( czyli nieskromnie ) ubranym , podobnie postępował również wobec osób żyjących w konkubinatach którym nawet publicznie odmawiał Komunii św. A co do listu-nie ma piękniejszego powołanie dla kobiety od rodzenia i wychowywania dzieci, jedyne które jest od tego godniejsze to stan zakonny-diabeł od zarania używa słabszych stworzeń by doprowadzić do upadku człowieka-tak było i będzie zawsze. Na złość tej gorzkiej prawdzie Jedna Niewiasta nigdy temu prawu nie może podlegać -Ta która starła głowę węża-jeżeli kobiety nie stawiają Jej sobie za wzór ,są już z góry stracone.

  3. Papierowy Organista pisze:

    Jeśli bp Williamson mówi, że teologia przedsoborowa nie ma zastosowania dzisiaj, to po co cytuje św. Tomasza w niniejszym artykule? Ale to racja z tym brakiem woli. Powiem więcej, to trzeba silnej woli, żeby wmawiać sobie, że się nie widzi tego, co się widzi. A co do oszołomów, psycholi i tradycjonalistów, to tow, Gowin przedstawił projekt uchwały o… psychuszkach. Dla osobników „stanowiących zagrożenie”. Myślę, że niedługo będzie gdzie wsadzać sedeków. Sedewakancja bezobjawowa.

    • ojciec Torquemada pisze:

      Biskup Wliliamson NIGDY nie będzie sedewakantystą-składa się na to wiele powodów, min. w czasie kiedy Kościół miał ostatniego ( jak dotąd ) prawdziwego papieża, ten był jeszcze heretykiem , przeszedł na katolicyzm w latach 60′ , lecz trzeba się zastanowić na jaki katolicyzm dokonał konwersji-stał się zwyczajnie lefebrystą i lefebrystą pozostanie do końca życia. A co do tow. Gowina i spółki-ich czeka los nienajlepszy-cytuję słynne protokoły: ,, Masonów będziemy tracili w taki sposób , że nikt prócz braci nie będzie mógł się domyśleć, nawet same ofiary; wszystkie one umierają w chwili , kiedy zachodzi potrzeba tego , na pozór wskutek chorób normalnych . Wiedzą o tym , nawet bracia nie ośmielą się protestować . Stosując środki podobne , wyrwaliśmy z masoństwa wszelki zarodek protestu przeciwko zarządzeniom naszym. Głosząc gojom liberalizm, jednocześnie trzymamy naród nasz i agentów w ryzach bezwzględnego posłuszeństwa.” ( Protokół XV, paragraf 10.)

  4. Thorin Dębowa Tarcza pisze:

    Niestety, ale nie bierze Pan pod uwagę zmian w doktrynie Kościoła Katolickiego, które zaszły po średniowieczu. Radzę zapoznać się z opinią Jana Pawła II na temat roli kobiety, choć z tonu Pańskiego artykułu wnioskuję, że w swoim mniemaniu uzna Pan własne przemyślenia za bardziej trafne.

    • Szanowny Panie,

      Doktryna Kościoła katolickiego nie ulega zmianie. Domagali się tego we wszystkich czasach heretycy i apostaci.
      Opinia Jana Pawła II warta jest tyle, co Nestoriusza, Lutra, Kalwina, Cranmenra i wszystkich innych „reformatorów” świętej religii.

      „Celem Kościoła Chrystusowego jest uświęcanie i zbawianie ludzi. Celu tego nie mógłby osiągnąć, gdyby albo utracił albo zmienił prawdy dogmatyczne lub moralne przez Chrystusa mu jakby w depozyt oddane. Dwie tedy rzeczy niezmienność Kościoła obejmuje: 1) Kościół Chrystusowy trwać będzie aż do końca świata; 2) aż do końca świata zachowa niezmienioną naukę Chrystusową.” (x. Sieniatycki, Apologetyka czyli dogmatyka fundamentalna)

      „Objawienie Boże jest niedoskonałe i dlatego podlega ustawicznemu i nieokreślonemu rozwojowi, który odpowiada rozwojowi ludzkiego rozumu (1, 26).” Zdanie piąte potępione w Sylabusie błędów (Pius IX)

      I można by podawać mnóstwo cytatów z Magisterium, katechizmów, pism świętych i Ojców Kościoła.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  5. Papierowy Organista pisze:

    Co do bpa Williamsona, to przeszedł on na lefebryzm, kiedy to lefebryzm jeszcze się nie określił jako anty-sedewakantystyczny (przynajmniej nie ostatecznie). Zresztą jego postawa sugeruje, że bliżej mu do sedewakantyzmu, niż fellayowcom. Ci, co byli na lewo w FSSPX, odeszli do indultowców. Myślę, że nigdy nie można mówić „nigdy”, gdy chodzi o wiarę. A Pan Thorin to z choinki się urwał, czy co?

    • Szanowny Panie,

      Problem woli jest jednak głębokim problemem, a wiele lat uporczywego trwania w błędzie utrudnia wszelkie nawrócenie.

      Pan Thorin jest tylko przeciętnym „obywatelem” „nowoczesnego” „systemu demokratycznego” i jako taki wsłuchuje się w „głos ludu” szeptany dyskretnie przez środki masowego przekazu i zgodnie z tymi podszeptami myśli i działa. A że jest jednomyślny z 99% istot ludzkich na tej ziemi, czuje się pewnie.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  6. sleszowiak pisze:

    Szanowny Panie Pelagiuszu,

    oby więcej takich textów na tematy związane z prawdziwie katolicką moralnością i etyką.

    Serdecznie pozdrawiam

    • Szanowny Panie,

      Lecz coraz mniej tego typu nowożytnych autorów!

      Ale z dawnych czasów wiele można znaleźć i kilka mam w zanadrzu (lecz czasu brak, by przepisywać lub tłumaczyć).

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  7. Papierowy Organista pisze:

    Panie Pelagiuszu, jako że jestem świeżo po studiowaniu części o człowieku i woli św. Tomasza, to problem woli, nawet jeśli głęboki, to jest jednak prosty. Zwykle dotyczy jakiegoś błędnego założenia, które tak lubimy, że nie chcemy go wyrzucić do śmietnika, albo jakieś pojedyncze ogniwo rozumowania. Tak właśnie działa wolna wola (nie mylić z dobrą wolą, jak czynią to protestanci), a więc i wiara wg św. Tomasza – akt woli całkowicie wolny, tzn. nieprzymuszony żadnymi warunkami. Wszystkie uzasadnienia i pseudo-rozumowania to taka „sciema”, żeby nie wyjść na głupca. Pozorna logika, czyli stara jak świat sofistyka (pierwszy sofizmat ułożył diabeł w raju, żeby skusić Ewę).

Zostaw komentarz