Tak, jak łaska buduje na naturze i zaniedbanie cnót przyrodzonych zawsze odbija się niekorzystnie na nadprzyrodzonym życiu człowieka, tak też człowiek lekceważący zupełnie to, jak się prezentuje na zewnątrz, wystawia sobie świadectwo nieuporządkowanej duszy.
Rzecz to tak naturalna, że aż dziw, iż dziś odrzucana lub błędnie rozumiana. Jako istota złożona z duszy i ciała człowiek nie może kierować się wyłącznie „anielskimi” kryteriami w życiu, czysto intelektualnymi czy duchowymi pojęciami. Zwłaszcza dlatego, że jest istotą z natury społeczną. Żyjąc wśród innych, swym postępowaniem zewnętrznym wpływa on na swych bliźnich, czy tego chce, czy nie. To, że katolik ma się kierować zmysłem katolickim, patrzeć na wszystko i robić wszystko przez pryzmat wieczności, do której został powołany przez Stwórcę, nie znaczy, iż miałby mieć za nic to, jak w doczesności dąży do tego celu również w relacji do bliźnich.
Nie chodzi tu bynajmniej o nadmierne przywiązanie do pozorów, rzeczy materialnych, zewnętrznych, przemijających. Kluczowym pojęciem jest tu cnota, czyli właściwe usposobienie, sprawność, wynikająca z długotrwałego wysiłku, ćwiczenia się czy „boju wewnętrznego” oraz szukania w postępowaniu owego złotego środka. Bogacz nie zasługuje na potępienie za to, że ma pieniądze, ale za to, że niewłaściwie dysponuje danymi mu przez Opatrzność darami. Podobnie i dbanie o swój wygląd zewnętrzny: wyraz twarzy, gestykulację, chód, ubiór, traktowanie innych, szanowanie zwyczajów, tradycyj, wszystko to należy brać pod uwagę przez wzgląd na miłość Boga i bliźniego. Jest to obowiązkiem każdego człowieka, niezależnie od jego stanu, płci czy wieku.
„Jak cię widzą, tak cię piszą”, głosi znana maksyma ludowa. Pismo święte, zwłaszcza księgi mądrościowe, pełne jest wskazówek, dzięki którym można poznać człowieka mądrego (roztropnego, sprawiedliwego, prawego, cnotliwego, etc.), ale również głupiego (złego, niesprawiedliwego, etc.). I święci rozumieli tę prawdę, dlatego też warto brać z nich przykład w naszym postępowaniu na prostej drodze życia prawego i szlachetnego ku naszemu celowi ostatecznemu.
Niniejszym również kontynuuję serię wpisów dotyczących katolickiej obyczajowości i kultury, przyrodzonej strony życia człowieka na ziemi ściśle związanej z jego nadprzyrodznym celem. Jest bowiem jedną z dziedzin najbardziej zaniedbywanych w naszej upadłej epoce przesiąkniętej miernością, przeciętnością, niedbalstwem, miałkością.
Pelagiusz z Asturii
Cztery sposoby na rozeznanie duszy człowieka po jego wyglądzie
Duszę człowieka można rozeznać po jego twarzy, oczach, śmiechu, ubiorze i chodzie. To są sposoby poznania duszy człowieka nauczane przez x. Korneliusza a Lapide TJ. Jeśli Państwo nie wierzą w to, proszę przeczytać te komentarze na ten temat napisane przez wielu świętych i teologów katolickich.
x. Korneliusz a Lapide TJ
„Ubiór ciała i szczerzenie zębów w uśmiechu, i chód człowieka wydają go.” (Eklezjastyk XIX, 27)
Objaśniając ten werset Syracydes podaje cztery sposoby, dzięki którym można ujrzeć, jak gdyby przez okna duszy, ukryte cnoty lub wady, prostotę lub hipokryzję osoby.
Pierwszym dość wyraźnym sposobem jest zewnętrzny wygląd i wyraz twarzy, głównie oczu. Natura osoby pokazuje się i ujawnia w oczach. Jeśli bowiem lampą ciała są oczy, czemuż zdziwienie budzi to, że lampa ujawnia ciało? Gdy zatem spotyka się człowieka zuchwałego, wydaje się, że jego oczy szerzą terror; gdy spotyka się człowieka pobożnego, jego oczy szerzą radość. Tak, jak mądrość i świętość jaśnieją na twarzy mądrego i świętego (Ekle. VIII, 1), tak też głupota i zło omraczają twarz głupiego i przewrotnego.
Św. Ambroży (Księga o Eliaszu, roz. X) wspaniale mówi: „Twarz jest świadkiem myśli i cichym tłumaczem serca. Zewnętrzny wygląd jest często znakiem sumienia i niewypowiedzianymi słowami umysłu”.
Św. Augustyn (Reguła sług Bożych, pod koniec) mówi: „Nie mówcie, że macie dusze czyste, jeśli macie nieczyste oczy, ponieważ nieczyste oczy są wysłannikami nieczystego serca”.
Drugim sposobem jest odzież lub strój: narzucający się ubiór wyjawia wewnętrzną pychę, zakłamany strój wyjawia zakłamanie; rozwiązły strój rozwiązłość; kapryśny ubiór kapryśność; posępny strój posępność; zmysłowy strój wskazuje i przedstawia zmysłowość ducha. Stąd św. Augustyn (List LXXIII do Posydiusza) mówi: „Prawdziwą ozdobą chrześcijanina nie jest fałszywe przyozdobienie, ani wystawny i ostentacyjny strój, ale raczej dobre obyczaje”. (do dobrych obyczajów należał również zawsze i wszędzie odpowiedni strój – przyp. PA)
Za pośrednictwem twarzy, stroju i rozwiązłych obyczajów Juliana Apostaty św. Grzegorz z Nazjanzu rozeznał jego ukryte bezbożnictwo. Odnosi się do tego (Mowa II, w: Julian) tymi słowy: „Nie jest też dla mnie świadectwem dobra, gdy widzę człowieka o zgiętym karku, o przygarbionych barkach, ustawicznie pobudzonej posturze, bezczelnych oczach oraz błąkającym się i wściekłym spojrzeniu, chwiejnym i niepewnym kroku, ordynarnych nozdrzach ziejących pogardą oraz aroganckim i niepohamowanym śmiechem”. Opisawszy jego rozwiązłą duszę innymi podobnymi uwagami stwierdza: „Stąd jego postura mówi wyraźnie: co za wielką nikczemność żywiła rzymska ziemia!”
Trzecim sposobem jest śmiech. Zaiste, szczery i równomierny śmiech ujawnia szczere, stałe i otwarte serce. Krótki, przewrotny, sardoniczny i arogancki śmiech ujawnia ciasnego, przewrotnego, fałszywego i aroganckiego ducha i oznacza nasączenie nienawiścią. Pisze w tej sprawie Raban (Raban Maur – duchowny uczony średniowieczny – przyp. PA), że po postawie ciała człowiek dowodzi jakości swej duszy.
Czwartym sposobem jest chód. Szybki i gwałtowny chód jest symptomem impulsywnego ducha, tak, jak powolny krok ujawnia powolność ducha; lekki krok lekkość ducha; arogancki krok aroganckiego ducha; wściekły krok gniewnego ducha; a nienaturalny i udawany krok fałszywość ducha.
Z tej racji Beda (Beda Czcigodny – średnowieczny duchowny uczony, Doktor Kościoła – przyp. PA) (w Przysłowiach) mówi: „Ruch ciała dowodzi nawyk umysłu”.
A św. Bernard (Na drodze ku dobremu życiu, roz. IX) mówi: „Niech wasz chód będzie prosty, a wasz krok uczciwy. Żadny wstyd, żadna zmysłowość, żadna arogancja, żadna bezczelność, żadna frywolność nie powinna pojawić się w waszym sposobie chodzenia. Zaiste, duch jawi się w ruchach ciała, noszenie się ciała jest znakiem duszy”.
(Commentaria in Scripturam Sacram, Paryż, 1875, tom IX, ss. 542-542)
Z języka angielskiego tłumaczył Pelagiusz z Asturii. Źródło: Tradition in Action. Jest to strona przedziwnego rodzaju „oporowców”, ni z FSSPX, ni z indultu, gdzie znaleźć można bardzo wartościowy materiał na (prawie?) każdy temat związany bliżej lub dalej z wiarą katolicką. Niestety jednak redakcja tej strony, m.in. znany nieco w Polsce z tłumaczeń P. Atila Sinka Guimaraes, wyznaje gallikański błąd stawiania oporu temu, którego uważają za Głowę Kościoła, ponadto jako „nie-papieża” wobec Boga, a „papieża” wobec Kościoła. Gdyby przyjęli tezę z Cassiciacum, odrzucając błędy swego stanowiska, miałoby to pewnie sens, natomiast ich „Papież, który głosi herezje” pozostaje jednak „Papieżem” formalnie dla Kościoła, bowiem przez 50 lat niemożliwym jest, według redaktorów tej strony, by Kościół był bez Papieża. FSSPX uznają za sposób na wciągnięcie jak największej liczby tradycjonalistów z powrotem do modernistycznej Novus Ordo, „Kościoła Soborowego”, a bp Williamson, według nich, ma być wentylem bezpieczeństwa, w myśl leninowskiej zasady, że „antykomunizm trzeba stworzyć samemu, zanim prawdziwy antykomunizm sam powstanie”. Doprawdy dziwna to „eklezjologia”, ale tak to bywa, gdy za teologię biorą się laicy.
Przypomina mi się wygląd jpII pod koniec życia. Nawet w chorobie czlowiek może być piękny przez cierpienie, ale tu chyba cała jego nikczemność wyszła na jaw. W filmie braci Diamondów o jego herezjach można zobaczyć przebłyski szatana w jego wzroku.