Wielkanocna Wigilia Bugniniego z 1951: „Pierwszy krok” ku Novus Ordo

Witraż kościoła w Kesgrave (Anglia). Podczas Wigilii Paschalnej subdiakon niesie krzyż w złożonym ornacie, a diakon niesie trianguł, który w 1955 roku miał zniknąć na zawsze...

Witraż kościoła w Kesgrave (Anglia). Diakon niesie trianguł, który w 1955 roku miał zniknąć na zawsze…

Wielkanocna Wigilia Bugniniego z 1951: „Pierwszy krok” ku Novus Ordo
x. Antoni Cekada

Świeccy, którzy chodzą na Msze odprawiane pod auspicjami motu proprio Benedykta XVI Summorum pontificum lub organizacji, jak Bractwo Św. Piusa X mają wrażenie, że obrzędy, które widzą, jak tam są odprawiane, przedstawiają szczyt przedsoborowej katolickiej tradycji liturgicznej wobec Mszy Pawła VI. W przypadku Wielkiego Tygodnia to wrażenie jest fałszywe, ponieważ te grupy używają mszału z 1962 roku. Mszał ten zawiera wielką liczbę zmian liturgicznych, które zostały wprowadzone w latach pięćdziesiątych i które utorowały drogę dla Novus Ordo.

abp annibale bugnini

Niszczyciel wiary katolickiej poprzez swoje reformy liturgiczne

To powiązanie między zmianami w Wielkim Tygodniu z lat pięćdziesiątych a Novus Ordo (dzieło tego samego człowieka, Hanibala Bugniniego) jest szczególnie oczywiste w obrzędach Wigilii Wielkanocnej, która została poddana istotnym eksperymentalnym modyfikacjom w 1951 roku. Te ostatnie zostały utrwalone w Odnowionym Porządku Wielkiego Tygodnia z 1955 roku, który został wcielony w mszał z 1962 roku.

Wielka Sobota, podobnie jak Wielki Piątek, był pierwotnie dniem, w którym żadna Msza nie była sprawowana. Zamiast tego, w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną, Kościół trwał na długim czuwaniu. Wierni czuwali całą noc w kościele, byli obecni przy uroczystym udzielaniu chrztu dorosłym katechumenom i wyczekiwali uroczystości pierwszej Mszy wielkanocnej, która kończyła wigilię wczesnym porankiem Niedzieli Wielkanocnej.

Wpis przeniesiony na Myśl Katolicką.

26 comments on “Wielkanocna Wigilia Bugniniego z 1951: „Pierwszy krok” ku Novus Ordo

  1. Bronko pisze:

    W mojej kaplicy w Szczecinie, prowadzonej przez Bractwo, wszystkie obrzędy Wielkiego Tygodnia były zgodne z przepisami sprzed „odnowy” z 1955 roku, dlaczego x.Cekada twierdzi więc nieprawdę? I dlaczego mój komentarz (z innego artykułu) sprzed dwóch tygodni wciąż czeka na moderację? Pan Pelagiusz przesiewa?

    • Szanowny Panie,

      Proszę pokazać, gdzie x. Cekada twierdzi nieprawdę. Tylko sedewakantyści, którzy nie uznają soborowych uzurpatorów „mają prawo” odprawiać według niezreformowanych ksiąg. Żaden instytut czy zakon nie ma i nigdy nie miał na to pozwolenia z Rzymu (ponoć tylko w Ziemi Świętej był taki indult do 2000 roku), a w FSSPX od pewnego roku jest to również zakazane (w myśl polityki chwili, jaką abp Lefebvre narzucał). Jeśli jakiś duchowny FSSPX odprawia według ksiąg sprzed 1955 roku, to czyni to ponadto wbrew własnej regule ustalonej przez samego abpa Lefebvre’a, który w 1983 roku wyrzucił prawie wszystkich swoich amerykańskich księży z FSSPX m.in. za to, że nie chcieli zmienić swoich obrządków, które dotąd wolno im było w Bractwie odprawiać. Arcybiskup wówczas chciał się dogadać z Rzymem i ceną tego było m.in. przyjęcie mszału z 1962 roku, który zawiera „zreformowany” obrzęd Wielkiego Tygodnia.

      Może i w Szczecinie było inaczej. Zgadzam się, że słusznie. Ale w 1983 roku abp Lefebvre wyrzuciłby takiego kapłana z Bractwa.

      W drugiej sprawie: oczywiście. Większość „katolików” omamił Internet i uważają, że wolność słowa i prasy to jakieś przysługujące im prawo. Oczywiście, że przesiewam. Przepuszczam zasadniczo wszystkie komentarze, ale dopiero wtedy, gdy znajdę czas na odpisanie zgodnie z wiarą albo po prostu zgodnie z moją opinią (gdy o jej wyrażenie jestem proszony). Opublikuję Pański komentarz wkrótce, okres świąteczny nie sprzyjał bowiem odpisywaniu na komentarze. Mam nadzieję, że Pan zrozumie. Niech się tylko Pan nie łudzi, że Pelagiusz wyznaje wolność słowa.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

      • Bronko pisze:

        Dziękuję za wzmiankę, lepsze to, niż nic. Z drugiej strony jednak ograniczanie wypowiedzi w komentarzach jest zwykłym fałszowaniem opinii, wykazuje bowiem nieprawdziwy stan rzeczy (pomijam oczywiście komentarze nie na temat, czy w złej formie). Szkoda, że środowisko wiernych Tradycji Katolickiej jest tak podzielone, czy nawet sobie wrogie, i stosuje partyjne metody (patrz na zdjęcie kolorowego, uśmiechniętego biskupa, obok biskupa w odcieniach szarości, ze spuszczoną głową). Tak chyba wyglądały „zaplute karły reakcji”.

        • Szanowny Panie,

          Bardzo proszę. Dziękuję za zrozumienie.

          Ograniczanie wypowiedzi w komentarzach nie jest fałszowaniem opinii, bo czyjej??? Prawdziwy stan rzeczy, to taki, który jest po prostu prawdziwy. Nie ma on nic wspólnego z „opiniami”. „Opinie” nie decydują o „prawdziwym stanie rzeczy”, ani o „fałszywym”.

          Co Pan rozumie pod terminem „środowisko wiernych Tradycji katolickiej”?

          Czy tych, którzy wyznają herezje Soboru Watykańskiego II, ale mają odmienny gust estetyczny od swych mocodawców i przełożonych?
          Czy tych, którzy przesiewają, wybierając, co im pasuje, a co nie, z „Magisterium” ich własnych „Papieży”, z którymi trwają w jedności?
          Czy tych, którzy odmawiają wszelkiej komunii z heretykiem i schizmatykiem i zachowują tylko to, co do czasów Piusa XII było w Kościele nauczane i praktykowane?

          To przede wszystkim sedewakantyści, awangarda ruchu oporu wobec modernistycznej inwazji, ubolewają nad brakiem jedności:
          „Nasz smutek zwiększają niepomiernie niepowodzenia doznawane przez wiernych Tradycji katolików, którzy podejmują próby utworzenia zjednoczonego i zwartego frontu, zdolnego do przeciwstawienia się nieprzyjacielowi. Gdy rozejrzymy się po obozie katolickiego ruchu oporu, jakże zmartwieni jesteśmy widząc brak jedności. Jeszcze bardziej niepokoi to, że większość stawiających opór modernizmowi nie rozpoznaje w nieprzyjacielu wroga, ale raczej usiłuje w nim dostrzec prawdziwy autorytet Chrystusowy. Traktują oni modernistów, tak jak gdyby ci ostatni reprezentowali prawdziwy autorytet pochodzący od Naszego Pana Jezusa Chrystusa i od Jego Kościoła.

          Ludzie ci, bądź to sami uznają zwierzchnictwo modernistów, jak ma to miejsce w przypadku Bractwa Św. Piotra, bądź też pragną trwać we wspólnocie z modernistami, stać się ich poddanymi i współpracować z nimi, jak dzieje się to w przypadku Bractwa Św. Piusa X.” (bp Dolan, „Katolicka odpowiedź na apostazję Jana Pawła II”)

          Nie pojmuje Pan bowiem, że chodzi tu o kwestie wiary, które nie podlegają dyskusji. Nie jest to kwestia opinii, linii partyjnych, sentymentów, czy kolorów na obrazku. Sprawa jest poważna. Wrogiem katolika zawsze był, jest i zawsze będzie heretyk, który przesiewa prawdę katolicką.

          In Christo Rege,
          Pelagiusz

          • Bronko pisze:

            Nie wiem skąd bierze Pan tezę, że kapłani i wierni FSSPX „pragną trwać we wspólnocie z modernistami, stać się ich poddanymi i współpracować z nimi, jak dzieje się to w przypadku Bractwa Św. Piusa X”. Już sam Założyciel twierdził w teorii i praktyce, że należy doprowadzić do nawrócenia watykańskiej hierarchii. Podawanie za wzór niepodpisanych watykańskich preambuł jest nierzetelne, z powodu właśnie ich nie podpisania. I ja i wielu wiernych tradycji katolickiej twierdzimy, że Kościół został opanowany przez swoich wrogów, którzy Go prześladują. Z jakim papieżem jest Pan w jedności? Pisałem w innym komentarzu, bez Piotra nie ma Kościoła!

            • Szanowny Panie,

              Niech się Pan zapyta któregokolwiek kapłana FSSPX. Co podpisuje przed przyjęciem święceń? Lojalkę na linię partyjną, że będzie uznawał obecnego heretyckiego uzurpatora za Papieża. Odprawianie zaś Mszy una cum jest wyrazem najwyższej jedności, czyli komunii (=wspólnoty), w Kościele katolickim. FSSPX trwa więc w najwyższej jedności (komunii/wspólnocie) z modernistami. Przesiewa tylko ich nauki, jak dawniejsi gallikanie.

              Sam założyciel raz pertraktował z modernistami, raz się od nich odcinał, i z powrotem pertraktował. Zwłaszcza od chwili wyboru Jana Pawła II zaczął usuwać wszystkich, którzy „w teorii i praktyce” chcieli doprowadzić do nawrócenia watykańskich heretyków, ale odciąwszy się od nich. Zasłużonych, nawet starszych i mądrzejszych kapłanów usuwał albo na bruk wyrzucał. Młodszych co prawda było więcej.

              Nie ma tu nic do rzeczy preambuła napisana w celu ostatecznego pojednania się z Rzymem. Niemniej jednak proszę zapytać bpa de Galarretę, on wie, kiedy miał być podpis.

              Obecnie nie mamy Papieża, więc nie mogę być w jedności z żadnym Papieżem. Wygląda na to, że Pan woli być w jedności z heretykiem i apostatą, aby w głowie mieć spokój, że jakiś „Papież” jest, choć nie ma on żadnego znaczenia dla mojego wyznawania wiary. Takie postępowanie zostało wielokrotnie potępione. Proszę czytać dawne katechizmy i encykliki papieskie.

              In Christo Rege,
              Pelagiusz

              • Bronko pisze:

                Poza Kościołem nie ma zbawienia. Kościołem jest Piotr i ten, któremu udzieli on swojego pełnomocnictwa. Tak kapłani FSSPX, jak i kapłani sedewakantystyczni, korzystają z domyślnej zgody prawowitego i katolickiego papieża na odprawianie Mszy. I ja właśnie uczestniczę w takiej Mszy, nie w jedności z papieżem heretykiem, ale w jedności z Kościołem katolickim i przyszłym papieżem, który dziękować będzie za trwanie w wierze. A to uczestnictwo nie wnosi szkody w moją duszę, jak próbuje Pan mi wmówić, ale przeciwnie, jest gwarantem mojego zbawienia. Pan natomiast trwa w kościele teoretycznym, który z racji braku Piotra, w praktyce nie istnieje. Pan dowodzi, iż Chrystus Pan jednak kłamał. Proszę wybaczyć dość obcesową formę, ale staram się pisać krótko. I nie podnoszę przeciwko Panu żadnych pretensji, tylko bronię własnego zbawienia.

                • Szanowny Panie,

                  Kapłani i biskupi sedewakatystyczni rzeczywiście działają na podstawie domyślnej zgody, na zasadzie epikei. Rzecz się ma zupełnie inaczej z FSSPX: oni na razie mają zakaz od swoich zwierzchników w modernistycznym neokościele, z którym trwają we wspólnocie. Jeśli chodzi Pan na Msze w FSSPX, to trwa Pan, tak jak i odprawiający kapłan, który podpisał lojalkę na „wierność Ojcu świętemu”, w jedności/komunii/wspólnocie z heretykiem. A kto modli się z heretykiem, staje się heretykiem (św. Agaton).

                  Proszę nie zaklinać rzeczywistości. Wystawia się Pan na publiczne pośmiewisko.

                  Czy ta komunia z heretykiem (jeśli tak się rzeczywiście ma rzecz z Panem) powoduje szkody dla duszy, czy Pan tego chce, czy nie. Bowiem:
                  „Toteż ogłaszamy, twierdzimy, określamy i oznajmiamy, że podporządkowanie Biskupowi Rzymskiemu każdej istocie ludzkiej jest całkowicie konieczne dla osiągnięcia zbawienia.” (Bonifacy VIII, Unam sanctam).

                  Polecam w temacie:
                  http://www.ultramontes.pl/cekada_szczypta_kadzidla.htm,
                  http://www.ultramontes.pl/sanborn_una_cum.htm.

                  Proszę wskazać, gdzie twierdzę, że Chrystus Pan kłamał. Skoro Chrystus obiecał, że bramy piekielne nie przemogą Jego Kościoła opartego na fundamencie Piotra, a uważa Pan, że Papież może być heretykiem i pozostać Papieżem (jeśli rzeczywiście Pan tak myśli), to Pan dowodzi, że Chrystus Pan kłamał. Wszyscy bowiem teologowie, jakich czytałem, odnoszą obietnicą Pańską do zachowania nieskazitelnej wiary na Stolicy Piotrowej i w całym Kościele, czyli do nieomylności. Mój Kościół istnieje i trwa. Choć tymczasowo bez widzialnej głowy, ale któż to powiedział: „uderzę w pasterza, a rozproszą się owce”?

                  In Christo Rege,
                  Pelagiusz

              • Bronko pisze:

                [Komentarz bez sensu usunięto – Pelagiusz]

  2. ndkm pisze:

    Szanowny Panie, byłbym niezmiernie wdzięczny za ustosunkowanie się Pana do mych kilku uprzejmych pytań w kwestii głównie Piusa XII:

    1. Czy uznawanie Piusa XII za heretyka, który stracił przez to urząd papieski (niezależnie od określenia momentu utraty urzędu, choć narzuca się okres zmian liturgicznych), powoduje wykluczenie z Kościoła katolickiego?
    2. Czy jest choć w minimalnym stopniu teoretycznie możliwe uznanie przez przynajmniej większość katolików w przyszłości, bliskiej lub odległej, Piusa XII za wyżej wymienionego heretyka, który utracił urząd papieski, mimo że dziś sprawy mają się odwrotnie?
    3. Czy zatwierdzenie przez danego papieża nawet jednego szkodliwego w momencie jego wprowadzenia przepisu powszechnego prawa dyscyplinarnego Kościoła powoduje utratę przez niego urzędu papieskiego, mimo braku widocznych objawów herezji – oczywiście poza tym szkodliwym przepisem?
    4. Czy można interpretować jako szkodliwy przepis wydany przez Piusa XII o dopuszczeniu kobiet do chórów kościelnych (cel nie uświęca środków)?
    5. [Pytanie na prośbę autora komentarza usunięto. Proszę odnieść się do niżej zamieszczonych komentarzy o karach kościelnych za konkubinat – Pelagiusz]?
    6. Dlaczego zmiany liturgiczne Piusa XII uważa się za nieszkodliwe w chwili wprowadzenia, jeśli odpowiadały znanym już wówczas założeniom modernizmu?

    • Szanowny Panie,

      1. Byłby Pan pierwszym na świecie. W samym okresie wprowadzania zmian (1955 i około tej daty) nikt się im specjalnie nie sprzeciwiał. I sedewakantystyczny kler uważa dziś, że gdybyśmy wówczas żyli, bylibyśmy zobowiązani do przyjęcia zreformowanych obrzędów, jeśli nie byłoby indultu na zachowanie tradycyjnych. Stosuje się tu po prostu zasada epikei z racji następujących później reform. Myślę, że nie jest to powód, by uznawać Piusa XII za kogoś, kto utracił pontyfikat. Prawo liturgiczne, o którym tu mowa, musiałoby być szkodliwe dla zbawienia dusz, żeby nie mogło pochodzić od katolickiego autorytetu. Novus Ordo spełnia ten warunek. Zreformowany obrządek Wielkiego Tygodnia, pomimo jego niedoskołaności, nie.

      2. Wydaje mi się teoretycznie niemożliwe. Choć są dziś pewni ludzie, którzy negują chrzest pragnienia i uważają wszystkich papieży po Piusie X za antypapieży. Ale to jacyś niedouczeni głupcy. A takich zresztą coraz więcej. Mało wiedzą, dużo krzyczą i piszą. Głupota ich nie zna granic, ani ludzkiego wstydu.

      3. Wprowadzenie szkodliwego dla zbawienia dusz prawa powszechnego nie może pochodzić od autorytetu Chrystusowego, który obiecany został Wikariuszom Chrystusa na ziemi. Dlatego taki człowiek nie byłby papieżem/przestałby nim być. Nie miało to miejsca w przypadku Piusa XII. Jeszcze żaden teolog nie podniósł takiej tezy.

      4. Wątpię, by był szkodliwy dla zbawienia in se. ewentualnie ze względu na okoliczności (sec. quid), poprzez dawanie bliższej okazji mężczyznom do pokusy. A swoją drogą, czy Pius XII rzeczywiście coś takiego dopuścił? Proszę podać źródło. Wiem bowiem, że św. Pius X stanowczo tego zakazał w Tra le sollecitudini (1903 rok).

      5. Nic mi o tym nie wiadomo. Proszę podać źródła, konkretne cytaty albo dokumenty. Niemniej jednak łagodzenie kar należy do kompetencji najwyższego prawdodawcy Kościoła, jakim jest Papież. Jak najbardziej mógł to zrobić, póki nie zniósł ich w ogóle.

      6. Ponieważ nie są i nie były szkodliwe dla zbawienia (j. w.). O to tu przede wszystkim chodzi.

      Kończąc, radzę Panu doczytać o epikei, na której to zasadzie opiera się odrzucenie zreformowanych obrzędów z 1955 roku. W razie dalszych pytań, proszę pisać.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  3. Samo przeniesienie Liturgii Wielkosobotniej na wieczór, przez Ojca Świętego Piusa XII, było, według mnie, nader korzystne. Taka praktyka była w Kościele przez setki lat, i tylko z wygody przeniosła się ona w średniowieczu na godziny przedpołudniowe, tracąc przy tym na znaczeniu. Mamy tutaj przykład dyskusyjny, bo wcześniej było prawie tysiąc lat tradycji wieczornej, potem znów prawie tysiąc lat porannej. Wg. mnie jednak, skoro Papież zezwolił na Msze św. wieczorne, i skrócił post (w przypadku tych Mszy) do trzech godzin, to logiczne było przywrócenie tej liturgii na wieczór. Skoro w śpiewie Exsultet diakon/kapłan cały czas śpiewa o „tej nocy” – „O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa.” oraz „O, zaiste błogosławiona noc, w której się łączy niebo z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi.” etc., etc., a w Ewangelii podczas Mszy św. czyta o Zmartwychwstaniu Pańskim, które, jak wiemy z Pisma św. i Tradycji, maiło miejsce w nocy z soboty na niedziele…

    • Szanowny Panie,

      Lepiej doczytać, niż pisać bez znajomości tematu.

      Otóż, zupełnie nie z wygody, ale dla zachowania dyscypliny kościelnej sobotnia Wigilia Zmartwychwstania Pańskiego była odprawiana w Kościele katolickim w godzinach przedpołudniowych. Dla słabości ludzkiej, aby zachować post od północy (który jest tradycją apostolską), powoli przenoszono odprawianie Mszy na godziny poranne, tam i w te dni, gdzie i kiedy to jeszcze nie było praktyką.

      Pierwszą rzeczą, którą należy mieć na uwadze, to to, że Kościół rządzi się nie tylko kalendarzem/zegarem słonecznym, ale przede wszystkim liturgicznym. Dlatego też zwyczajowo sumę niedzielną i Mszę w uroczystości odprawiało się po tercji, w dni stacyjne po sekscie, Msze w Wielkim Poście i w inne dni pokutne po nonie, najrzadziej po nieszporach (wigilie, na przykład), etc. Nieszpory zaś oznaczają wieczór. Skoro Wielkanocna Wigilia kończyła się nieszporami, oznaczała ona ten liturgiczny wieczór, który był początkiem owej błogosławionej nocy.

      Ponadto, jak sama nazwa wskazuje, liturgiczna wigilia oznacza dzień poprzedzający samo święto. Dlatego też odprawianie późną nocą nie ma żadnego sensu. Wigilia Zmartwychwstania to nie bowiem Pasterka Bożonarodzeniowa.

      Nie było też tak, że „było prawie tysiąc lat tradycji wieczornej, potem znów prawie tysiąc lat porannej”. Takie rzeczy w Kościele się nie działy nigdy, chyba, że po Soborze Watykańskim II, ale też w 1955 roku. Wtedy to właśnie nagle, odgórnie, jednym machnięciem pióra wycofano wielowiekową tradycję. Polecam poczytać w dobrych książkach o tym, jak zaczęto odprawiać w Wielką Sobotę rano w średniowieczu. Nie mam czasu streszczać książek dobrych liturgistów z przeszłości.

      Dalej. Co do śpiewu Exsultetu, nie ma to nic do rzeczy. Śpiewać bowiem o „tej nocy” można rok wcześniej, danego ranka, czy samego wieczoru. Znowu przede wszystkim na uwadze należy mieć kalendarz i zegar liturgiczny, nie ten „naukowy”, jak nowocześni pozytywiści.

      Ewangelia jest z wigilii. Znowu, jak nazwa wskazuje, wigilia to dzień przed świętem, nie samo święto. Proszę poczytać teksty liturgiczne na inne wigilie innych świąt.

      Brakuje Panu zmysłu liturgicznego, a w zasadzie zmysłu kościelnego, który przejawia się w tej kwestii.

      Nie tylko zachowanie starych obrzędów, ale i zachowanie tradycyjnej godziny wydaje się rozsądne. Niemniej jednak nie wszyscy stosują zasadę epikei w tej dziedzinie i wbrew sobie odprawiają według zmodyfikowanych ksiąg z 1955 roku. Nie słyszałem jednak o żadnym sedewakantystycznym duchownym, który by bronił zmiany obrzędów i zmiany godzin. Po prostu się je dopuszcza. Niektórzy, jak powiedziałem, bronią się tym, że zasada epikei nie jest tu konieczna.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

      • secessio pisze:

        Laudetur Jesus Christus po raz kolejny zmartwychwstały. Pisze Tu po raz pierwszy( o tym może przy in.okazji), więc prosze o wybaczenie Autora błędów technicznych jak i merytorycznych, które pewnikiem się pojawią. Temat stary, ale w tym okresie ponownie jeszcze aktualny- szczególnie dla mnie, wczytującego sie trochę głębiej w liturgie przedsoborową po raz pierwszy(niech mi Bóg wybaczy, że czynię to dopiero 2tyg po term). Temat rzeka oczywiście, zarówno powolne urabianie liturgii w latach pięćdziesiątych, jak i sama osoba ostatniego papieża Tradycji- i…samo to sformułowanie mogłoby być zaczątkiem sporu na kolejne tygodnie(ale ograniczmy sie do tem.x Cekady).Niech zatem szan.Autor pozwoli podzielić sie tylko dwiema uwagami.
        Zgadzam się, iż nie ma wątpliwości, w jakim kierunku akcjaA.B. zmierzała od r 55go. Przynajmniej z naszej perspektywy, i zawsze w ocenach trzeba o naszym -szerokim czasowo- horyzoncie pamiętatać. Czytając na dniach uzasadnienie zmian od 25.III.56., bodajże w 2/3 akapicie,na początku spotykamy sie ze wsp. średniowiecznego przemieszczenia sie urocz.sobotnich na wcześniejsze godz. Czytamy tam oczywiście, że do pocz.XVII udział wiernych w Triduum był obowiązkowy, ale i pamiętamy że powszechność „świętowania”całej tajemnicy Męki i Zmartwychwstania była w tamtych wiekach normą. Heretycy w ost.stuleciu obowiązkowości udziału, mocno jednak musieli utrudnić w swich krajach życie katolikom, ale nie oszukujmy się, mieli pośredni wpływ przez swoją rewolucję także na myślenie doradców niektórych papieży. Tamta decyzja nie była „najszczęśliwsza”-ale wiemy to także dopiero od ost,półwiecza. Szczerze wierze, że sam PXII chciał ponownie przybliżyć zwykłym katolikom te jakże ważne uroczystości, które przez ok.300 lat stały sie zdecydowaną domeną osób konsekrowanych i wolnych/bogatych na tyle, że ich tydzień pracy nie musiał trwać do sobotniego wieczora. To kto miał skorzystać na „nowości” jak i oschłe brzmienie wsp.akapitu historycznego, także niestety daje do myślenia. Będę sie upierać że samo przesunięcie godzin było warte gry, właśnie ze względu na te biedne dusze, które do nieba miały jednak ponownie trochę bliżej… A także sam ryt Wigilii miał coś w sobie z atmosf.Pasterki. Może nie posiadam zmysłu liturgii Autora, jednak koncypuje sobie taką intencję zaczynania urocz.tak, by kończyły sie w pocz.dnia Rezurekcji. Pamiętajmy, iż KRK uważał chyba zawsze Wielkanoc za ważniejszą od Bozego Narodzenia(moim skromnym zdaniem-niepotrzebnie-niech mi Chrystus wybaczy), a wiemy ile mszy w tamtym dniu sie sprawuje. Słowem, Papież chciał zgodnego z nauką Kościoła podkreślenia całego Triduum, a M.sr. Bugnini…cóż, On tylko chciał oficjalnego początku zmian( bo plan dalszych kroków pewnie sie własnie projektował). Dla niego w tym momencie otwierała sie furtka,w którą łaskawie”włożył” stopę, po kol.7latach nogę,+7 i furta była w krzakach, a jak „szedł”na placówkę po kol.7 latach-nie było komu nawet sie o nią zapytać/okazało sie że leży pokrzywiona na złomowisku… To…kończę tym razem, bo i tak szan.Autor może nie mieć tyle anielskiej cierpliwości, by czytać te rozterki i mniemania stos.nowego tradsa(:-)
        Christus Vincit!

        • Szanowny Panie,

          Rzeczywiście jest to temat rzeka.

          Ze zmianą godzin obrzędów jest po prostu tak (zgodnie ze zmysłem katolickim):
          1. przedpiusowe godziny nie mogą być złe/niedorzeczne/nierozsądne/głupie, ponieważ pochodzą od Kościoła,
          2. piusowe zmiany co do godzin nie mogą być złe/niedorzeczne/nierozsądne/głupie, ponieważ pochodzą od Kościoła (mówię „godzin”, a nie obrzędów, ponieważ w dokumencie promulgującym nie ma mowy o zmianie samych obrzędów, a tylko godzin),
          3. zmiana godzin dokonana przez Piusa XII (a raczej podpisana przezeń) była motywowana „oficjalnie” racjami duszpasterskimi, czyli tak, jak zwykle, gdy chodzi o te tematy. Bez wątpienia, jak Pan pisze, Pius XII chciał przybliżyć te tajemnice „szarym wiernym”, ale nie ma pewności co do tego, jaka była jego świadomość, gdy podpisywał podsuwane mu przez Bugniniego dokumenty.

          Atmosferę może mają nieco podobną, jednak obrzędy są zupełnie inne, innego charakteru. Pasterka jest uroczystą Mszą z dnia narodzin Boskiego Dziecięcia, natomiast obrzędy Wielkiej Soboty są wigilią, a nie Mszą święta Zmartwychwstania Pańskiego. Boże Narodzenie ma swoje obrzędy (Mszę) wigilijne. Nastomiat późniejsze zmiany w liturgii Wielkiego Tygodnia zniszczyły wigilię największego święta chrześcijan (choćby przez zastąpienie nieszporów laudesami).

          Należy odróżnić, podkreślam, wigilię od święta. Wszystkie największe święta mają swoje własne obrzędy wigilijne, ograniczające się zazwyczaj do specjalnej Mszy. Wielkanoc natomiast i Zesłanie Ducha Świętego mają dość rozbudowane obrzędy wigilijne wykraczające poza samą Mszę.

          In Christo Rege,
          Pelagiusz

  4. Właśnie odkryta przeze mnie krytyka Odnowionego Porządku Wielkiego Tygodnia z 1960 roku: http://www.saintpiev.net/cms_Documents_Critique%20de%20la%20Nouvelle%20Semaine%20Sainte.aspx#Ancre (bp Gromier)

  5. ndkm pisze:

    Z tego, co wiem, to kwestię kobiet w muzyce kościelnej porusza encyklika Musicae Sacrae Disciplina z 1955 roku, a jeśli chodzi o konkubinat – szczerze powiem, że sam zacząłem mieć wątpliwości i muszę przeprosić za ewentualnie niesłuszne „oskarżenie” Benedykta XV o „łagodność” względem osób dopuszczających się tego występku (oraz poprosić o usunięcie tego ustępu mej wypowiedzi, chyba że znajdzie się jakiś dowód w sprawie). Niemnie jednak wydaje mi się, może błędnie, że na jakiś czas przed Vaticanum II potencjalną ekskomunikę za omawiany konkubinat wycofano – temat ten porusza pewien tekst: http://canonlawblog.blogspot.com/2011/01/cuomos-concubinage-and-holy-communion.html. Ciężko tylko powiedzieć, na ile jest on wiarygodny.

    • Szanowny Panie,

      Co do pierwszego tematu, nie miałem okazji go zbadać. Wydaje mi się, że to, co nauczał w tej sprawie Pius X jest wystarczającym wskaźnikiem dla wiernych, tym bardziej, że opiera się na Tradycji apostolskiej.

      Ustęp usunę. Ma Pan rację.

      Tekst napisany jest w optyce modernistycznej, ale wydaje się rzetelny. Przynajmniej w drugim akapicie, istotnym dla naszej dyskusji. Streszcza on praktykę Kościoła za czasów Dekretałów (przed Kodeksem z 1917 roku), kiedy to trzy napomnienia mogły kończyć się ekskomuniką (to znaczy, że nie musiały). Od promulgacji KPK w 1917 roku konkubinat podlegał karze wykluczenia „od wykonywania kościelnych aktów prawnych, dopóki nie dadzą oznak szczerej skruchy” („excludantur ab actibus legitimis ecclesiasticis, donec signa verae resipiscentiae dederint”, CIC 2357 § 2, cf. x. Bączkowicz, Prawo kanoniczne, wydanie III, nr 586 b).

      Takie jest obecne prawo Kościoła.

      W razie dalszych pytań, proszę pisać. Ciekawy to temat, jeśli w przyszłości znajdę czas, szerzej opiszę lub po prostu przepiszę x. Bączkowicza.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  6. ndkm pisze:

    Pozwoli Pan, że postawię jeszcze trzy problemy:

    1. Czy zatem czymś dopuszczalnym jest wprowadzanie przez papieża wysoce szkodliwego, ale nie dla zbawienia dusz (przynajmniej bezpośrednio), prawa powszechnego? (Nawiasem mówiąc, co należałoby myśleć o papieżu, który podejmowałby „szalone” działania, na przykład w zakresie władzy wykonawczej – zlikwidowałby chociażby bez podania przyczyn i bez żadnego uzasadnienia połowę wszystkich zgromadzeń zakonnych czy całą strukturę kościelną na kontynencie afrykańskim?).
    2. Jak daleko w „podejrzanym” (domyślnie modernistycznym) reformowaniu Mszy świętej może posunąć się papież, aby „podejrzane” zmiany nie uzyskały statusu „szkodliwych dla zbawienia”? Gdzie jest ta nieprzekraczalna granica?
    3. Czy byłyby Pan w stanie wskazać jakieś opracowanie dowodzące nieszkodliwości dla zbawienia reform liturgicznych Piusa XII w chwili ich ustanowienia, o ile takie w ogóle istnieje?

    Z góry serdecznie dziękuję za odpowiedź.

    • Szanowny Panie,

      Szczerze powiem, że wykracza Pan poza dziedzinę rzeczywistości a wkracza w teoretyczne rozważania, które być może są do znalezienia w jakichś specjalistycznych podręcznikach do teologii.

      Ale skoro się „bawimy”, więc podam moje odpowiedzi:
      Ad 1. Papież może likwidować zakony. Tak zrobił np. z Jezuitami. Nie widzę tu trudności. Zniesienie zaś struktury kościelnej na jakimkolwiek znaczącym obszarze geograficznym jest w oczywisty sposób szkodliwe dla zbawienia dusz, skoro poza Kościołem nie ma zbawienia, a Kościół jest społecznością widzialną. I wierni potrzebują być rządzeni przez pasterzy.
      Ad 2. Granica ta jest jasna dla katolika. Niemniej jednak nie ma na Pańskie pytanie jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ nie wyczerpywałaby ona wszystkich sztuczek modernistów w „reformowaniu” liturgii. Aby wyrobić sobie właściwe rozeznanie w temacie polecam przeczytać wszystkie dobre krytyki Novus Ordo Missae. Przeczytawszy ten materiał będzie Pan w stanie określić tę granicę w każdej (praktycznie) sytuacji. Można zacząć od tych dwóch tekstów:

      Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missæ

      Dlaczego nie chodzić na nową Mszę? 62 powody


      Ad 3. Powiem inaczej. Należy wskazać na istniejące opracowanie tematu szkodliwości dla zbawienia dusz owej reformy. Ponieważ takowe nie istnieje, żaden katolicki teolog nie widział jej jako prawdziwie szkodliwej dla zbawienia, więc takowa nie jest (choć wielu protestowało przeciwko zmianie godzin, na przykład kardynał Spellman, arcybiskup Nowego Jorku). Inaczej się rzecz ma z Novus Ordo: krótka analiza krytyczna została napisana w okolicach daty „promulgacji” tego heretyckiego obrządku.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz
      Ad 3.

  7. ndkm pisze:

    Prosząc od razu o wspaniałomyślność, chciałbym powtórzyć me wcześniejsze zapytanie: czy dopuszczalnym jest wprowadzanie przez papieża wysoce szkodliwego lub szkodliwego, ale nie dla zbawienia dusz (przynajmniej bezpośrednio), prawa powszechnego? I podobnie: czy dopuszczalnym jest wydanie przez papieża wysoce szkodliwego lub szkodliwego, ale nie dla zbawienia dusz (przynajmniej bezpośrednio), aktu władzy wykonawczej?
    Ponownie uprzejmie dziękuję za odpowiedź.

    • Szanowny Panie,

      Powtórzę zatem odpowiedź: ani bezpośrednio, ani pośrednio Papież nie może działać na szkodę dusz.

      A co do reszty gdybania teoretycznego polecam specjalistyczne podręczniki do teologii.

      Papież może zbłądzić co do roztropności (jak na przykład św. Piotr), ale nie może szkodzić wierze i obyczajowości. Jest nieomylny, a kto słucha jego, słucha samego Chrystusa.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  8. Organista pisze:

    Szanowny Pan ndkm powinien przeczytać uchwały Soboru Trydenckiego na temat kultu. Kościół katolicki nie może wprowadzać zasad i norm nawet pośrednio szkodliwych. Potem od norm przechodzi Pan do poszczególnych przypadków, a to zupełnie co innego. Rozprawy Kajetana i Bellarmina dotyczą nieposłuszeństwa w jednostkowych decyzjach. Co do „szalonego” papieża to wiadomo, że trwały stan szaleństwa pozbawia go władzy automatycznie. A co do punktu 2 to nieprzekraczalną granicą oczywiście jest istota sakramentów, której nikt, nawet papież nie ma mocy zmienić. A Novus Ordo co do mszy i sakramentów to właśnie zmienia, co czyni je nieważnymi.

  9. Warsiawiak pisze:

    Ad. Organista.
    A skąd wiadomo że trwały stan szaleństwa pozbawia władzy automatycznie? i czy dotyczy to tylko najwyższego kapłana, każdego hierarchy czy każdego dzierżącego władzę?

    • Szanowny Panie,

      Jest to oczywiste jak słońce. Pisali o tym teologowie wyliczający powody, dla których automatycznie traci się urząd kościelny. Pewnie jest też zapis w kodeksie z 1917, ale nie pamiętam.

      Przykłady:

      „Obowiązujące obecnie prawo dotyczące wyboru rzymskiego Papieża sprowadza się do następujących punktów: […] Wykluczone jako niezdolne do ważnego wyboru są następujące osoby: kobiety, dzieci przed osiągnięciem wieku rozeznania rozumowego, obłąkani, nieochrzczeni, heretycy i schizmatycy…”. C. Baldii, Institutiones Iuris Canonici (1921)

      „Wszyscy, przed którymi na mocy Boskiego prawa lub unieważniającego prawa kościelnego nie stoją przeszkody, spełniają warunki niezbędne [do wyboru na papieża]. Dlatego, mężczyzna, który posiada zdolność używania rozumu wystarczającą by przyjąć wybór i sprawować jurysdykcję i który jest rzeczywistym członkiem Kościoła może być ważnie wybrany, nawet jeśli jest tylko człowiekiem świeckim. Wykluczeni jako niezdolni do ważnego wyboru, są jednakże: wszystkie kobiety, dzieci, które jeszcze nie doszły do wieku dojrzałości, dotknięci nieuleczalną choroba umysłową, heretycy i schizmatycy.” Wernz-Vidal, Ius Canonicum t. II, s. 415

      Hipoteza „Papieża heretyka”

      Stan obłąkania czy szaleństwa po prostu oznacza tu brak władzy nad rozumem. Z tego też powodu i dzieci nie mogą być wybierane na urzędy kościelne.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

Dodaj odpowiedź do Bronko Anuluj pisanie odpowiedzi