Zamieszczamy poniżej tłumaczenie artykułu, którego istotę stanowi wspaniała, prorocza wręcz, analiza przyszłego Soboru Watykańskiego II, która niestety okazała się bardziej prawdziwa, niż możnaby się było tego spodziewać. Mamy nadzieję, że tekst ten będzie przyczynkiem do szerszego poznawania postaci, którą prezentuje. X. prałat Józef Clifford Fenton (16 stycznia, 1906 – 7 lipca, 1969) był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych anglojęzycznych teologów XX wieku, o czym świadczy też fakt, że był peritusem kard. Ottavianiego podczas wyżej wymienionego Soboru. I my będziemy się starać o pojawienie się kolejnych tłumaczeń artykułów tego wybitnego amerykańskiego teologa oraz dotyczących jego postaci opracowań na naszym blogu.
Ostrzeżenie z 1962:
Sobór Watykański II może się nie udać
Jan Vennari
X. prałat Józef Clifford Fenton był jednym z najwybitnejszych teologów Ameryki XX wieku. Wykształcony na Angelicum w Rzymie, pracę doktorską ukończył pod kierownictwem cenionego teologa, ojca Reginalda Garrigou-Lagrange, O.P. Od 1944 do 1963 był redaktorem czasopisma teologicznego American Ecclesiastical Review (Amerykański Przegląd Kościelny). Bronił także doktryny „poza Kościołem nie ma zbawienia” i popierał tradycyjne nauczanie papieskie o państwie wyznaniowym.
W październikowym American Ecclesiastical Review z 1962, x. prałat Fenton opublikował artykuł zatytułowany „Cnota roztropności a sukces Drugiego Ekumenicznego Soboru Watykańskiego”. Wydaje się, że jest to jedyny z tamtych lat artykuł, który wydał trzeźwe ostrzeżenie: Nie myślcie, że tylko dlatego, że ten Sobór został zwołany, automatycznie będzie sukcesem!
Fenton zaznaczył, że ogłoszenia dotyczące nadchodzącego soboru zawsze wzywały Wiernych do modlitwy za jego sukces. Martwił się jednak, że wezwaniu do modlitwy brakowało jakiejkolwiek cechy pilności. Wydawało się, że to nie było nic więcej niż pobożna formalność.
Nie, Fenton napominał, Wierni muszą się pilnie modlić o sukces Soboru, ponieważ istnieje rzeczywista możliwość, że Sobór może okazać się porażką.
Powiedział, że wielu „wydaje się, że Sobór automatycznie będzie sukcesem, oraz że w konsekwencji nie ma szczególnej potrzeby modlić się o osiągnięcie celów, dla których był pomyślany i zwołany. Wielu wydawało się, że zwołanie soboru ekumenicznego jest jak naciśnięcie magicznego guzika, który automatycznie i bezboleśnie usunie wszystkie trudności napotykane przez prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa w drugiej połowie XX wieku. A, co w sposób oczywisty wynika z namysłu nad historią wcześniejszych soborów powszechnych i z rozważania prawdziwej natury Kościoła katolickiego, jasnym jest, że nie mogłoby być poważniejszego nieporozumienia. Sednem sprawy jest to, że sukces soboru ekumenicznego naprawdę zależy od skuteczności i gorliwości modlitw Wiernych”.
Następnie nakreśla, co Sobór będzie musiał osiągnąć, by był uważany jako sukces:
„Aby był zwieńczony powodzeniem, aby osiągnął cel, dla którego został powołany do istnienia, sobór ekumeniczny musi skutecznie i adekwatnie opowiedzieć się przeciwko aberracjom doktrynalnym, które zagrażają Wierze, stąd i całemu życiu duchowemu, Wiernych w czasie prac soboru.”
„Co więcej, w dziedzinie dyscyplinarnej, niemożliwe jest, by sobór ekumeniczny osiągnął swój cel, jeśli nie ustali rozporządzeń i dyrektyw, które będą miały osiągnąć następujące zamierzenia.”
„Po pierwsze, te dyscyplinarne orzeczenia muszą być takie, by ułatwić Wiernym trwanie w stanie przyjaźni z Bogiem i postępowanie w Jego miłości.”
„Po drugie, muszą być tak obmyślone, by ułatwić tym, którzy są członkami Kościoła, ale którzy nie żyją życiem łaski, powrót do stanu przyjaźni z Bogiem.”
„W końcu, muszą być takie, by pomagały w nawróceniu się niekatolików do jednego jedynego prawdziwego Kościoła Jezusa Chrystusa.”
Według tej samej myśli rozwijał: „ci, którzy nie mają tego szczęścia być członkami Kościoła [powinni] móc jeszcze wyraźniej widzieć, że obecnie istniejący widzialny Kościół katolicki rzeczywiście jest jednym jedynym nadprzyrodzonym królestwem Boga na ziemi”.
Ponownie ostrzega: „W żadnym wypadku nie jest automatycznie pewne, że sobór będzie zwieńczony powodzeniem, mówiąc z punktu widzenia tej naprzyrodzonej roztropności”.
Jak gdyby przewidując przyszłość, Fenton kończy: „Możliwe jest, żeby sobór działał inaczej, niż w pełni nadprzyrodzonej roztropności. Możliwe jest, że widziany w tej perspektywie może nie być zwieńczony powodzeniem”.
W sposób tragiczny, Sobór był porażką właśnie w tych punktach wskazanych przez x. prał. Fentona.
Sobór nie opowiedział się skutecznie przeciwko ówczesnym aberracjom doktrynalnym. W rzeczywistości, wszystko pogorszył przez liberalizację i protestantyzację doktryny. W konsekwencji, zburzył wewnętrzną jedność katolików, którzy nigdy nie byli bardziej podzieleni między sobą.
Jeśli chodzi o środki dyscyplinarne:
1) Sobór nie ułatwił Wiernym trwania w stanie przyjaźni z Bogiem i postępowania w Jego miłości. Jeśli już, dziesiątki tysięcy katolików przestały praktykować swą religię odkąd Sobór stał się progresistowską rewolucją, którą Sobór stworzył, zwłaszcza w tym, co dotyczy liturgii.
2) Sobór nie ułatwił odpadłym katolikom powrotu do Kościoła. W rzeczywistości, liberalne reformy Soboru spowodowały masowe odejścia katolików od praktykowania Wiary, nie mówiąc już o masowych odejściach tysięcy kapłanów i zakonników oraz zakonnic od ich świętego powołania.
3) Sobór nie służył pomocą niekatolikom w nawróceniu do jednego jedynego Kościoła Jezusa Chrystusa. Kardynałowie Ratzinger, Cassidy i Kasper otwarcie stwierdzili, wbrew trzykrotnie zdefiniowanemu nieomylnemu dogmatowi, iż nie zbawienia poza Kościołem katolickim, że nie jest już konieczne, by niekatolicy nawracali się do jedynego prawdziwego Kościoła Chrystusowego dla jedności i zbawienia. Nowa orientacja Soboru stanowi wyraz buntu wobec tradycyjnego nauczania Kościoła.
A zatem, Sobór był porażką. Jego ekumenizm katastrofą.
Tłumaczył z języka angielskiego Pelagius Asturiensis za: Catholic Family News (przedruk z listopadowego numeru z 2001 pisma o tejże samej nazwie).