Niebłogosławiony Paweł VI i Benedykt XVI. Hermeneutyka ciągłości

paul vi 1Otóż najnowsze wieści z Watykanu docierają aż po krańce ziemi z dobrą nowiną na święta: Kościół święty będzie miał nowego świętego Papieża. Rzeczywiście, Paweł VI otrzymał zielone światło od jakichś tam niby katolickich, a raczej neokatolickich hierarchów i teologów, by stać się kolejną pieczęcią soborowych osiągnięć w dewastowaniu Winnicy Pańskiej.

Jakie tam przeto osiągnięcia Pawła VI zasługują na miano powodów do kolejnej beatyfikcji, nie trzeba daleko i długo szukać. Wielu już o tym rzeczowo i szczegółowo pisało, x. Luigi Villa (RIP) poświęcił temu tematowi praktycznie cały swój apostolat. Zresztą, beatyfikcja tych, których nie musi, i tak do niczego nie przekona. Pozostaje natomiast zasadnicza większość ludzkości, która w mającym ponoć postępować szybko, a to z życzenia samego „tradycyjnego”, jak mówią, Papieża, procesie wynoszenia na soborowe stoły ujrzą kolejne nieomylne potwierdzenie najświętszego z soborów Kościoła katolickiego. Argumentów ciągłości Vaticanum II z odwieczną Tradycją Kościoła tylko przybywa…

Cofnijmy się teraz nieco, tak, jakby o tychże wieściach nie było jeszcze wiadomo. Mamy oto Papieża, wychwalanego przez konserwatyne skrzydło Kościoła i sprzedanych indultowców, wyzywanego i pomiatanego przez heretyków, bezbożników i sodomitów, który przywrócił do łask Najświętszą Ofiarę (aczkolwiek zachowując jednocześnie status quo hegemonii „Uczty Pańskiej”), formalnie zniósł nieistniejącą ekskomunikę z czterech biskupów Bractwa, wzywa do pewnych reform tu i ówdzie, zachęca do łaciny, wyciąga z watykańskich strychów piękne stroje kościelne (tak czasami), co poniektórzy uznają za syzyfowy wysiłek wydźwigania Kościoła z ruin poprzednich pontyfikatów. I mają co nieco racji.

Polityka ta jest jasna. Po dekadach zniszczeń i ogólnego rozkładu bosko-ludzkiej instytucji Kościoła następuje moment zwrotny, ale czy rzeczywiście… Otóż, nadszedł moment heglowskiej syntezy, która swe miejsce znajduje w „rzeczywistości eklezjalnej” dzięki dialektyce ciągłości Benedykta XVI. Najpierw był Kościół święty, jeden, powszechny i apostolski (powiedzmy, teza). Następnie mamy Pawła VI (pomijamy tu Jana XXIII, to osobny temat, nie bardzo istotny dla argumentu), Woltera rewolucji soborowej, czyli teoretyka niezwłocznie wdrażającego tąże rewolucję, oraz Jana Pawła II, Napoleona tejże rewolucji, rozwożącego jej ekumeniczne przesłanie i zasady po całym globie, jak ów generał i cesarz niegdyś zepsute zasady Wielkiej Rewolucji ustanawiał po całym Starym Kontynencie. Wszystko wskazuje zaś na to, że mamy teraz pewną, choć może z różnych powodów nieudolną, restauration starego porządku. Ładne stroje, pozwolenie na prawdziwą Mszę świętą, próby pogodzenia się ze niezłomnymi tradycjonalistami są jednak tylko inną szatą tych samych zasad.

Wraz z Benedyktem XVI następuje próba scalenia wszystkiego, co się jeszcze da, z soborową rewolucją. Arcyprogresywny ksiądz, biskup, kardynał, obecnie Papież, nigdy swych zasad nie zmienił. Choć już nie ubiera się pod krawat publicznie, wyznaje te same zasady antysyllabusa ekumenizmu, wolności religijnej, eklezjologii „Ludu Bożego”, kolegializmu (który mu czasami krępuje ręce, ale cóż, coś za coś), etc. Jest architektem tego samego Nowego Kościoła, który swe narodziny upatruje w soborowym wylaniu „Ducha świętego”, który po dziś dzień zieje, kędy chce… Benedykt XVI nie wyrzekł się swych modernistycznych błędów, nie ma ku temu najmniejszech chęci, bo jakże się można wyprzeć swego życiowego dzieła? Naprawdę ślepi są ci, którzy się tego nie spodziewali, ci których zaskoczyło przyjęcie Soboru jako warunek dostąpienia łaski „pełnej jedności” w Neokościele.

Obecny Papież jest równie zdeterminowanym modernistą, co jego ostatni poprzednicy w pontyfikacie. Różnica polega głównie na tym, że jego zadaniem już nie tyle jest wprowadzanie reform soborowych, czyli rewolucjonizm w swej czystej postaci, co bardziej ocalenie tego, co jeszcze pozostało poza „soborową schizmą”. Ta pozorna synteza starego z nowym i doprowadzenie Kościoła do „pełnej jedności” (jedno z heretyckich wyrażeń Novus Ordo Missae) ma na celu pochłonięcie ostaniego zorganizowanego bastionu świętej Wiary katolickiej. Parce Domine, parce populo tuo…

Pelagius Asturiensis.

Polecam artykuł „Paweł VI błogosławiony?” na blogu Z Niepokalaną.

Zostaw komentarz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s